- Cześć. - przywitała się.
Wystraszony podskoczyłem. Wadera spojrzała mi w oczy.
- Boisz się mnie? - spytała.
- Nie ciebie tylko JEJ! - wyszeptałem ze strachem malującym się w moich oczach.
- Kogo? - spytała.
- JEJ. - wskazałem za siebie.
- Nikogo tam nie widzę. - odparła.
- Przypatrz się. - rozkazałem.
Wadera spojrzała w stronę z której przybiegłem. Nic nie mówiła tylko patrzyła.
- Chodzi ci o ten cień? - zapytała.
Pomyślałem chwilę po czym powiedziałem:
- Tak.
W końcu teraz była jako postać cienia. Już nie była elipsą, a to oznaczało, że jest coraz gorzej.
- Ohh... Szczeniaczek wystraszył się cienia? - zapytała z drwiną.
- Nie. To nie jest jakiś tam zwyczajny cień. To MIRIAM! - powiedziałem szybko.
- Kto? - zapytała.
- Miriam. - powtórzyłem - Miriam jest w moich stronach ucieleśnieniem morderstwa. Była człowiekiem. Za życia była dobra. W ostatni dzień swojego życia (miała 15 lat) siedziała ze swoim szczeniaczkiem na wieloosobowej, drewnianej huśtawce. Szczeniaczek był jednym z 6 jej małych szczeniaczków, jej ulubieńcem. Wokół huśtawki rosło wiele kolorowych kwiatów. Wieczorem szczeniaczek wystraszony uciekł do pobliskiego lasu. Miriam wystraszona, że jej ulubieńcowi może coś się stać ruszyła za nim. Popełniła swój największy błąd w życiu. Właściwie to on był jej ostatnim. Po wsi, w której mieszkała grasował wtedy seryjny morderca. Uciekł z pobliskiego więzienia. Był akurat w lesie. Zabił swoim wielkim, szerokim nożem Miri i jej pieska. Posiakał ich jak cebule do pierogów! Miriam rządna zemsty zabija innych. Uwzięła się na mnie. Prześladowała mnie odkąd skończyłem 4 miesiące do czasu, aż miałem około 1 roku i 2 miesięcy. Teraz wróciła.
Jak na potwierdzenie moich słów usłyszeliśmy zachrypły głos, a potem jej właścicielkę.
- Witaj Rayn. Stęskniłeś się?
Głos oczywiście należał do Miriam.
- Że ktoś jeszcze pamięta o tym wszystkim. - uśmiechnęła się złośliwie odsłaniając równe, białe zęby.
Miriam za życia uchodziła za prawdziwą piękność. Atłasowa karnacja, długie, czarne, włosy, mały nos, ładne zawsze uśmiechnięte usta i duże oczy o nieokreślonym kolorze patrzące radośnie na świat. Była też smukła i wysoka.
Po śmierci się zmieniła. Nie tylko psychicznie, ale też fizycznie. Choć może nie do końca... Włosy stały się jeszcze prostsze. Zaplątawały się tam często małe gałązki. Oczy nie zmieniły swojej barwy, ale spojrzenie stało się dzikie i patrzące na wszystko z nienawiścią. Na ciele miała blizny i strupy tworząc w kratkę.
Zawsze chodziła w białej sukience, w której zginęła. Przy sobie miała też często ten sam nóż co ją zabił.
Piesek natomiast zmienił się w wielką, ciemną świnie czy to też dzika. Zależy jak kto go zauważy. Miriam trzyma go na srebrnym łańcuchu (tego psa najpierw uduszono łańcuchem).
Wadera stająca obok mnie patrzyła wystraszona na Miriam.
- Jak masz na imię? - zwróciła się natomiast Miriam w stronę wadery.
Przypomniało mi się wtedy, że byłem tak zajęty M., że zapomniałem jej imienia.
- Jj... Jes... Jestem... - jąkała się samica.
<Wadero? Kim, żeś ty jest, bo nie pamiętam XD>
Uwagi: brak
Miriam za życia:
Po śmierci:

Mały Rayn (jak był prześladowany przez M.):

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz