Płynąłem tuż pod powierzchnią wody. Padał deszcz i na tej wysokości
podwodną ciszę przeszywał przyjemny szum. Przed oczami przemknęła mi
ryba, którą po chwili już jadłem w jakiejś głębinowej jaskini.
Zamierzałem jeszcze dziś dostać się na teren WMW. Jakiś czas temu
dołączył tam mój syn, by odnaleźć Leyę. Po najedzeniu się popłynąłem
prosto na południe. Wypłynąłem na brzeg i zmieniłem formę na zwykłą.
Pobiegłem przed siebie. Czuć było już inne wilki. Bez ostrzeżenia
pojawiła się przede mną mała polana. Wpadłem na szczeniaka.
- Tata! - Krzyknął, zanim zdołałem się podnieść. - Zostaniesz?
- Chyba tak. - Uśmiechnąłem się. Miałem już dość, że wszyscy oskarżali
mnie o śmierć partnerki - Loreline. Tutaj nikt o niej nie wiedział, więc
będę miał spokój. - Czy... Leyanira...
- Ona jest tam - Pokazał łapą skraj łąki. Nox odskoczył w krzaki, zanim Leya go zobaczyła. Musiałem powiedzieć jej to sam.
Nox uśmiechnął się do mnie z kryjówki. Zbliżyłem się do mojej córki
ostrożnie, by jej nie wystraszyć. Szykowała się do ucieczki, ale
rzuciłem szybko.
- Witaj Leyo. Jestem twoim ojcem.
<córko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz