Po opuszczeniu samicy, pomaszerowałem do mojej tymczasowej jaskini. W
głowie kłębiły mi się myśli. ''Ja? Niezwykły? Chyba go pogrzało...'' -
mówiłem sobie w myślach. Jestem zwyczajnym wilkiem... No dobra,
magicznym wilkiem, ale to nie zmienia faktu, iż nie znam się na tych
mocach. Co mi z tego? Nic.
Dotarłem wreszcie do domu. Wszedłem ociężałym krokiem do środka, a gdy
doczołgałem się z trudem do legowiska, opadłem na ułożone liście.
Rozpaliłem ogień myślami. Nowa umiejętność? Pewnie tak. Byłem jednak
zbyt zmęczony mym dniem. W cieple ogniska zasypiałem powoli.
Wstał nowy dzień. A ja przed nim. Sen był okropny, płytki. Co chwile się
budziłem i rozglądałem, gdyż czułem się obserwowany. Pewnie byłem tam
sam, to tylko mój wymysł... Jak zwykle. W pewnym momencie nie mogłem już
zmusić się do snu. Wstałem zmęczony kierując się od razu w stronę
wyjścia. Zatrzymałem się przy nich. Słońce już po woli wstawało. Niebo
stawało się jaśniejsze, a gęsta mgła otulająca okolice znikała powoli.
Postanowiłem, że przejdę się i może spróbuję ''uruchomić'' jakieś swoje
nadnaturalne moce. Postawiłem jedną łapę nieśmiało poza granicami
jaskini. Rozejrzałem się niespokojnie. Gdy szum ucichł, rzuciłem się do
szybkiego biegu, sprintu wręcz.
Zatrzymałem się na dużej polanie. Nie było tam nikogo.
- Dobre miejsce na ''szkolenie''. - mruknąłem do siebie.
Podniosłem jedną łapę w górę zaciskając ją w pięść. Spojrzałem na nią ze
skupieniem przymykając oczy. Wziąłem głęboki oddech i podniosłem
powieki. Spojrzałem na skałę przed sobą. Nakierowałem na nią mą
kończynę. Rozłożyłem palce i czekałem. Czekałem, czekałem... Nagle nad
nią pojawiła się mała kula, powoli rozrastająca się oraz zmieniająca
kształt. Na finiszu przekształciła się w mały meteoryt. Przyciągnąłem
łapę do siebie, nadal otwartą, i po chwili ''pchnąłem'' nią w kierunku
kamienia, jak kulą. Siła pchnięcia była tak duża, że odrzuciło mnie w
tył, przewracając się przy tym. Podniosłem się po chwili. Kamień
rozsypał się na kawałeczki. Podszedłem do jednego z nich podnosząc w
chodzie. Podrzuciłem nim kilka razy uśmiechając się kątem ust.
- Pierwszy krok do opanowania kosmosu. - wyszeptałem.
<Desari?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz