Od tamtej pory, co noc spotykałam się z Shadow'em. Bardzo lubiłam jego
towarzystwo, mimo, że czasem zachowywał się, jak ...Shadow. Szkoda, że
pojawiał się tylko w nocy...
Czekałam na niego pod Pomarańczowym Drzewem. Było dość chłodno, dlatego
wzięłam z jaskini moją ulubioną fioletową arafatkę. Nagle coś dotknęło
mojego ramienia..
- Tęskniłaś? - usłyszałam dobrze znany mi głos.
- A żebyś wiedział, że tak. - uśmiechnęłam się. Obróciłam się i liznęłam basiora w nos.
- Hehe...tak myślałem. To na co masz dzisiaj ochotę? - zapytał.
- Wiesz, wiele myślałam na nasz temat i...
- I co?
- Spotykamy się zawsze w nocy i tylko w nocy, a przed wschodem słońca
musisz iść. Nawet nie umiem się dokładnie określić, ale...brakuje mi
ciebie. Chcę, żebyś był przy mnie nie tylko o zmierzchu.
- Doskonale cię rozumiem. Mi też jest z tym ciężko, zwłaszcza, że w
ciągu dnia muszę być schowany w ciele tego ciamajdy, Leonarda. -
mruknął.
- No to, chyba musimy coś z tym zrobić. - powiedziałam.
<Shadow?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz