- A co chcesz wiedzieć? - spytałam uśmiechnięta. W końcu uratował mi życie.
- Wszystko. - odwzajemnił uśmiech.
- No cóż... Jak już wiesz Lucy jestem. Zwiedzam sobie świat. I szukam
kogoś, kto znajduje się prawdopodobnie tutaj. Znasz może Desari
Valentine? - złożyłam ręce z tyłu pleców i maszerowałam tanecznym
krokiem.
- Valentine? Znaczy się Des? - zdziwił się na dźwięk jej pełnego imienia i trochę też moim aktualnym sposobem kroku.
- Czyli nie zdradziła naszego nazwiska. - prychnęłam.
- Jesteście siostrami?! - rozszerzył jeszcze bardziej swoje śliczne oczka w zaskoczeniu.
- No chyba jaja sobie robisz! Ja i ten potwór rodzeństwem... To dłuższa historia. Wiesz może gdzie ona teraz jest?
- Emm... Tak, mijałem ją niedawno. - to zdanie poprawiło mi humor na tyle, że znów na mojej twarzy zabłysnął uśmieszek.
- Naaz... Trochę dziwne imię. - zachichotałam cicho, powodując, że basior się zawstydził.
- Ale w sumie słodkie. - dodałam, rozweselając go. Wtedy zobaczyłam
Desari. Przechadzała się spokojnie z jakimś wilkiem o czerwonych
ślepiach i rozmawiała z nim. Zaraz, zaraz... Ona umie się uśmiechać?!
Podeszłam szybko do niej dziękując wcześniej mojemu bohaterowi.
- Siemka Des. - powiedziałam z szerokim uśmiechem i iskrzącymi zemstą oczami.
- Vi?! - jej wyraz twarzy natychmiast się zmienił. Teraz rządziło nią zażenowanie i złość.
- A to kto, nowy Kochaś? - zaśmiałam się. W sumie nie miała ich za dużo,
bo aż jednego, ale moim głównym zamiarem była rozmowa z nią sam na sam,
chciałam tylko, żeby sobie poszedł. I rzeczywiście, zniesmaczyłam
Jed'a, czy Mercy'ego... I tak dla mnie został już Kochasiem. Des
natychmiast pociągnęła mnie w ustronne miejsce zapominając o swoim
towarzyszu.
- Co Ty tu robisz?! - wydarła się.
- Przyszłam po Naszyjnik. I motor. I kasę. I resztki godności. - odpowiedziałam spokojnie.
- Tego ostatniego nigdy nie miałaś. - mruknęła.
- Tęskniłam za tymi tekstami. - zaśmiałam się cicho, ona przewróciła oczami i położyła ręce na biodrach.
- Ale do rzeczy. Proszę no, nie mam się gdzie zatrzymać. Na pewno dasz
radę mnie tu wkręcić. Zawsze wpakowałaś się na wysokie stanowisko. -
mruczałam zrezygnowana.
- Nie. Odeszłaś do Kovu, a gdy się Tobą znudził to chcesz wrócić? Mam
już nowy dom. - była stanowcza, przybiła mnie tymi słowami.
- To było dawno... Zapomnijmy o tym... - wpatrywałam się w ziemię,
jakbym szukała tam odpowiednich słów do przeprosin. Dziewczyna
wyciągnęła z portfela mały pliczek podrobionych pieniędzy, które mi
podała.
- 4 tysiące? Nie kupię sobie nawet koła za tyle. - burknęłam.
- Nie żartuj, dasz radę. Zawsze możesz prosić Fate'a o "pracę".
Pomogłam Ci. Teraz zjeżdżaj. - warknęła i wróciła do Kochasia. Schowałam
sfałszowane banknoty do kieszeni i poszłam wkurzona.
- Sama się tu wkręcę. - postanowiłam i dogoniłam Naaz'a.
- Można tu dołączyć? - zamruczałam słodko szczerząc ząbki.
- Jasne. Zaprowadzę Cię do Kiiyuko. - zamachał ogonem prowadząc mnie do
Alfy. Spacerowaliśmy chwilkę, zatrzymując się obok jej jaskini.
- To tutaj. - powiedział zadowolony.
- Dziękuję Ci, mój Książę bez rumaka. - zaśmiałam się, pocałowałam go w policzek i ruszyłam do wnętrza groty.
<Naaz, Kii? I wybacz Percy za zniekształcenie imienia. ^^`>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz