Obudziłem się o czwartej rano. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, że tak
wcześnie wstałem, ale czułem, że to może być niezwykły dzień. Pochodziłem po
jaskini, żeby rozprostować łapy, po czym wyszedłem na zewnątrz rozejrzeć
się po okolicy. Oczywiście dużo widziałem. Na prawdę gdyż mgłę dało by
się kroić nożem i jeszcze ten śnieg w dodatku, po prostu kocham taką
pogodę! Nagle jakiś cień przebiegł mi przed oczyma, rozglądałem się w
poszukiwaniu owej istoty, ale to na nic. Odwróciłem się, żeby wejść do
jaskini i prawie dostałem palpitacji serca.
- Bu! - przed wejściem do mojej jaskini stała biała z niebieskimi detalami Ice, która mnie wystraszyła.
- Co ty tutaj robisz o tej godzinie? - zapytałem zdziwiony.
- Wędruję i podziwiam widoki - odpowiedziała uśmiechając się.
- Hmm... To może się gdzieś przejdziemy? - zaproponowałem.
- Dobry pomysł - powiedziała.
- Chodź pójdziemy na klif, do wschodu jeszcze jest trochę czasu ale za nim tam dojdziemy to będzie akurat - uśmiechnąłem się.
Idąc przez las, aż do klifu nie odzywaliśmy się do siebie, sam nie wiem
dlaczego. Gdy doszliśmy Ice zajęła miejsce na klifie a ja obok niej.
- Ice... em... hmm... ładna jesteś - powiedziałem i spuściłem wzrok czekając na reakcję wadery.
<Ice?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz