- Jestem Tiffany - przytaknęłam głową.
- Nigdy wcześniej Cię nie widziałem... Jesteś nowa? - dopytał z pełnią humoru w głosie.
- Nie, jestem tu już od dawna. Jeszcze na siebie nie wpadliśmy - zaśmiałam się.
- Widocznie - nie wiedział co powiedzieć.
Wyrwałam go z tej niefortunnej sytuacji.
- A co robisz w wolnym czasie? - zapytałam ponownie.
- Ja? Właściwie nic mi nie chodzi o głowie. Na pewno pójdę gdzieś pochodzić i się poszlajać - westchnął.
- Ja też. Ostatnio nie mam żadnych przygód... - medalion ma mojej piersi zaczął mocno świecić.
- Co jest?! - pomyślałam.
Basior wstał i poczłapał w kierunku lasu.
- Może pójdziesz ze mną? - odwrócił się.
W oczach miał pełno nadziei.
- A gdzie? - odgarnęłam kosmyk włosów z twarzy.
- Lubisz przygody, hę? - wyprężył dumnie pierś.
- Tak - przyznałam.
- Więc chodź za mną - kiwnął łapą.
Bez wahania poszłam za miłym basiorem.
<Cole?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz