Zaprowadziłem ją w piękne miejsce. Był to Różowy Las. Po raz pierwszy w
moim krótkim życiu znalazłem waderę, która naprawdę mnie rozumie.
Słucha, śmieje się ze mną i nawet troszczy. Usiedliśmy pod różowym
drzewem. Drzewo mało różowe kwiaty i jasno-brązowy kolor pnia. W istocie
są to dwa drzewa, zrośnięte w jedno. Dziura między nimi przypomina
serce. Opowiadaliśmy sobie długo miłe rzeczy.
- Wiesz, ładnie dziś wyglądasz.... - przechwalałem ją.
- Naprawdę? - zarumieniła się i zachichotała po cichu.
Tak siedzieliśmy pod drzewem i wymienialiśmy się hipotezami i przemyśleniami na przyszłość.
- Ana? - zapytałem.
- Tak? - wadera odwróciła nerwowo głowę, ale spotkała się z moimi ustami.
Pocałowaliśmy się.
<Anastasia? Sory, że długo...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz