Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

niedziela, 6 lipca 2014

Od Desari "Nowe zdolności cz.6" (cd. jeżeli chce to Percy)

- No cóż, rozumiem. Mimo wszystko dzięki... - samiec zeskoczył ze skały i ze spuszczonym łbem szedł powoli w stronę jaskiń. Gdy już doszedł na skraj łąki, zatrzymał się i spojrzał na mnie zasmucony. Przewróciłam oczami.
- No już dobra. Chodź. - burknęłam. Basior podbiegł do mnie.
- Skoro nie możesz mi pomóc, nie zmuszaj się. - powiedział przyjaźnie.
- Skoro powiedziałam Ci, że pomogę, to pomogę. Chodź za mną. - mruknęłam i ruszyłam kłusem w stronę Mrocznego Lasu. Basior, gdy zorientował się, gdzie idziemy obdarował mnie pytającym wzrokiem.
- Trzymaj się blisko mnie, łatwo się tu zgubić. - właśnie wkroczyliśmy do miejsca, w którym zawsze panowała ciemność. Szłam pewnie mimo otaczającego mroku, a towarzysząc mi wilczur również próbował, ale widziałam w nim nutkę strachu. Nawet mnie to bawiło. Doszliśmy do wielkiego drzewa rosnącego w środku lasu. Wokół niego krążyły cienie, które wpatrywały się w nas żółtymi ślepiami.
- Uważaj i nie okazuj strachu... - szepnęłam do niego. Potem przyłożyłam łapę do drzewa. Samiec wpatrywał się we mnie. Gdy moje złote poduszki, których kolor przypominał oczy cieni zetknęły się z czarną korą, odsunęłam się. Pień zaczął się przeobrażać w portal, a w środku niego wirowała czarna mana. Objęłam basiora łapą i pociągnęłam go za sobą do teleportu. Znaleźliśmy się w ciemnej, ciasnej jamie. Odezwał się mój atak klaustrofobii, zatrzymałam się na chwilę. Wilk spojrzał na mnie.
- Ufasz mi? - spytałam, gdy się ocknęłam.
- Chyba tak... - odpowiedział cicho. Prychnęłam.
- To dobrze. - Ruszyłam przed siebie. Po krótkim czasie zobaczyłam światło w oddali tunelu. Wysunęłam pazury i wbijałam je bezszelestnie w twardą ziemię. Moje ślepia błyszczały złotym kolorem coraz bardziej. Światło zaczął tarasować jakiś cień, który sunął powoli w naszym kierunku. Jego oczy były tego samego koloru, co moje, a kształtem przypominał wilka. Stanęłam przed nim dumnie.
- Desari Valentine. - dołożyłam nacisk na nazwisko. Demon skinął niematerialnym łbem i zniknął. Poczułam na sobie zdziwione spojrzenie mojego towarzysza. Ruszyliśmy dalej. Dotarliśmy do miejsca, skąd padało światło. Był to biały pokój, po którym poruszały się demony. Parę rozmawiało ze sobą w tajemniczym języku, inne, mniejsze, siedziały skulone w kątach, jakaś para całowała się pod ścianą. Wszystkie o jednakowej nienamacalnej budowie i z takimi samymi oczami. Jednak gdy szliśmy przez pokój, każdy osobnik przyglądał się nam, zapominając o swoich zajęciach. Rozstępowały się przede mną i przechodziły między nami, chcąc oddalić mnie od basiora, dlatego znów objęłam go łapą i wyrównałam nasze kroki.
Wreszcie przeszliśmy przez pomieszczenie. Doszliśmy do drzwi i machnięciem łapy je otworzyłam. Otulił nas nieprzyjemny, duszący dym. Wrota zamknęły się za nami, a w palących oparach dostrzegłam sylwetkę mojego starego przyjaciela. Wreszcie przebiliśmy się przez kłęby i spojrzeliśmy na siebie. Człowiek w czarnym płaszczu otoczony był zgrają ślicznych, młodych dziewczyn. Siedział na tronie z papierosem w zębach i patrzył to na mnie, to na Percy'ego.
- Desari... Tak dawno Cię nie widziałem. - uśmiechnął się szeroko, ale nie przyjacielsko.
- Fate... Mam sprawę. - powiedziałam szybko.
- A kiedy Ty mnie odwiedzasz bez "sprawy"? - prychnął, na co ja wzruszyłam barkami.
- On - tu wskazałam łbem na samca - chce wiedzieć jakie ma moce. To raczej nie problem dla Ciebie, o Wszechwiedzący? - powiedziałam sarkastycznie, a jego towarzyszki z kuszącym uśmiechem spojrzały na Fate'a.
- Z taką błahostką do mnie? No dobra... - spojrzał na niego, lekko skrzywiony. Wyciągnął na chwilę skręta z ust i dmuchnął na nas cuchnącym dymem. - Potężnego masz kolegę. Psychokineza, nieźle... Co poza tym? Toksyczność.. Możesz zmienić kształt, przybrać postać zamordowanego rzez siebie osobnika... Kosmos... Dobrze cię ten reaktor usprawnił. Trzeba też kiedyś spróbować. - wyliczał, zaciągając się papierosem. - Coś jeszcze, moja Pani? - teraz wzrok zwrócił na mnie, również odezwał się z sarkazmem. Spuściłam głowę. Człowiek zamyślił się. - Jeśli chodzi o twojego Ojca, to wiesz, że nawet ja nie mogę Ci doradzić. - Westchnęłam.
- Dobra, idziemy stąd. - Chłopak machnął dłonią, a z ziemi wyrósł teleport. Przeszliśmy przez niego i wylądowaliśmy znów na skale przy łące. Natychmiast podeszłam do samca.
- Posłuchaj. Obaj dowiedzieliśmy się czegoś o sobie. To wszystko zostanie tajemnicą i nie będziesz mnie o nic wypytywał, zgoda? - warknęłam.
- Zgoda. - odpowiedział.

<Percy? Nie chcesz, nie kończ. Nie wymagam tego.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz