- Przepraszam skarbie, ale jak widzisz, nie zmieścisz się już tutaj.
Rzuciłam blondynce mordujące spojrzenie. Za kogo ona mnie ma, że tak bezczelnie się zwraca? Już chciałam jej strzelić w ten przemądrzały pysk, gdy Rafael wtrącił z uśmiechem:
- Ależ to żaden problem.
Wyciągnął w moją stronę ręce, a wtedy zorientowałam się, co planuje. Delikatnie "rzuciłam" mu się w ramiona i pozwoliłam, by chwycił mnie w talii. Spokojnie, jak gdyby nigdy nic usadowił mnie na swoich kolanach. Miny pozostałych dziewcząt starających do tego czasu zarezerwować dla siebie jak najwięcej miejsca w jacuzzi mówiły same za siebie. Powinnam im zrobić zdjęcie i oprawić w ramkę. Tak... To na pewno dobry pomysł. Mogłabym na to patrzeć cały dzień. Uczucie szoku pomieszanego z nutą zazdrości... A może i na odwrót? Tak czy siak Rafi jest mój i muszę to im udowodnić. Wtuliłam się w umięśnioną pierś swojego partnera i wesoło kiwałam nóżkami uderzając przy tym co chwila udo brunetki siedzącej obok. Po kilkunastu sekundach niekończącej się tortury w końcu nie wytrzymała i odsunęła się kilkanaście centymetrów. W końcu mieliśmy trochę więcej terenu dla siebie...
- Coś ty za jedna? Biało-różowe kłaczory? Co ty, emo jesteś? - drwiła jedna z dziewczyn. Zmierzyłam ją krytycznym spojrzeniem.
- Zazdrościsz paniusiu? Tobie szczerze przydałoby się się schudnąć.
- Kii... - skarcił mnie Rafi.
- Słucham?
- Nie warto zaczynać wojny.
Westchnęłam.
- No dobrze. Zgadzam się tylko dlatego, że jesteś moim mężem.
Na słowo "mąż" dziewczyny zbladły i miałam wrażenie, że zaraz zemdleją. Kolejne miny, które powinnam oprawić i powiesić na ścianie w jaskini. A z resztą mogą się topić... Mnie to nie zrobi różnicy.
- No i to rozumiem. - uśmiechnął się Rafi i delikatnie musnął swoimi ustami moje. Niewiele brakowało, a zaczęłabym mruczeć. Ostatkiem sił jednak się opamiętałam i wyrwałam z błogiego stanu zwanego "miłością". Pora wrócić na ziemię, bo chyba za bardzo odleciałam... Dziewczyny się na nas gapiły. A niech patrzą i podziwiają... I tak im go nie oddam.
- Idziemy gdzie indziej czy chcesz jeszcze trochę zostać? - zapytał nagle Rafi.
- Mi to obojętne. Ty zdecyduj.
- To jeszcze chwilkę zostaniemy.
- Ok. - powiedziałam wciąż się do niego "przyklejając". Dziewczyny nadal posyłały mi wściekłe spojrzenia. Siedzieliśmy tak jeszcze dobre 10 minut, a następnie zgodnie stwierdziliśmy, że teraz wolimy troszkę się pomęczyć na basenie sportowym. Wyszłam za rękę z partnerem z jacuzzi i spokojnie poszłam do celu. Moja radość nie trwała jednak długo, bo szybko zorientowałam się, że te uciążliwe trzy dziewczyny idą za nami.
- Niech to... Czego one znowu mogą chcieć? - szepnęłam do Rafiego. Musiałam stanąć na palcach, by dosięgnąć jego ucha.
- Nie mam pojęcia... - odpowiedział również ściszonym głosem.
- Nie uciekaj od nas przystojniaku! - pisnęła któraś z dziewczyn. Nie no... teraz to już miarka się przebrała. Wzięłam szybki zamach i wepchnęłam wszystkie trzy dziewczyny na raz do basenu sportowego. Magiczne zdolności są czasem bardzo przydatne...
- Aaaa! - piszczały jedna przez drugą. Były najwyraźniej lekko zszokowane nagłą zmianą temperatur, bo w jacuzzi było coś około 30 stopni, a w tym basenie temperatura utrzymywała się przy zaledwie 20. Dwie z nich prędko wygramoliły się, a trzecia zniknęła pod powierzchnią wody.
- Ona się topi. - powiedział Rafi rozszerzając oczy.
- Chyba nie chcesz jej... - nie zdążyłam skończyć, bo chłopaka już nie było. Zanurkował, by ratować brunetkę. W środku aż się gotowałam ze złości. Pewnie jeszcze będą konieczne tak zwane usta-usta... Grr... jak ja nienawidzę tych bab. Ku mojemu zaskoczeniu Rafi zaraz po wyłowieniu jej, zostawił ją na kafelkach i wrócił do mnie. Zmarszczyłam brwi.
- Żadnego masażu serca, maski tlenowej ani nic?
- Nie jest to konieczne. Udawała. Ratowałem ją tylko dlatego, żeby nie stracić pracy.
- Aha...
- A teraz może chodźmy coś zjeść? - zapytał niebieskowłosy.
- Chętnie. - uśmiechnęłam się. Humor znacznie mi się poprawił.
- W porządku.
- Nie! Wracaj! Ratuj mnie! - krzyczała dalej dziewczyna, która nagle "w magiczny sposób" wydobrzała.
- Przed czym? - zapytał znudzony już Rafael.
- Przed... e... - zamyśliła się. - Ratuuuunkuuuu! Kafelki atakują!!
Rafael tylko cicho westchnął i nie mogąc już dłużej patrzeć na dziewczynę tarzającą się po ziemi, obrócił się w przeciwnym kierunku do niej i chwycił mnie za dłoń.
- Więc chodźmy...
<Rafael?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz