- Ale j-ja.. Się boję. - Próbowałam szybko coś wymyślić, aby jednak nie
iść. Nie poznałam dobrze terenów watahy, a co dopiero wyjść poza nie.
Chociaż z drugiej strony pomyślałam, że skoro wokoło nie było od dawna
żywej duszy oprócz patrolów, no to czemu by nie? To tak jakby
przedłużony teren.
- Boże wilczy... Przestań w końcu! Jestem młodsza a się nie boję! - Odpowiedziała groźnie Telleni.
- Zamilkłam i pozwoliłam, aby wadera nadal ciągła mnie za ogon. Trochę
byłam podrapana na brzuchu, ale w sumie to nic. W końcu przekroczyłyśmy
granicę. Serce mi chyba wyskoczyło z przerażenia. Powiedziałam:
- Dość!
Ja n-ni-nie chcę! - Orzekłam już groźnie i zasłoniłam moje prawe oko
łapą, bo lewego nie musiałam..
- To pójdę sama! - Powiedziała Telleni puszczając nareszcie mój ogon. -
Jeżeli chcesz, to proszę, ale pamiętaj, że będziesz tutaj sama. - Dodała
wilczyca odchodząc. Zostałam sama.
Głucha cisza. Patrzyłam jak Telleni się oddala. Aż w końcu pobiegłam za nią, postanowiłam z nią iść.
- Widzę, że się zdecydowałaś.
- T-tak.. No dobrze, p-pójdę jednak.
- No nareszcie - Odpowiedziała wadera uśmiechając się - Będziemy się świetnie bawić! - dodała Telleni.
'No myślę..' - Powiedziałam w myśli.
***
Szłyśmy dość długo, coraz to bardziej oddalając się od naszej watahy,
która już dawno znikła z pola widzenia. Widziałyśmy wiele różnych i
zadziwiających zwierząt, kolorowe motyle, piękne, tęczowe ptaki, wiele
różnych kwiatów, roślin, chyba każdą z nich powąchałyśmy. Jednym słowem -
Raj. Zobaczyłyśmy także wiele innych zwierząt - czarne koty, żółte koty
z plamkami, wiele różnorodnych węży, wszystkie w jak najpiękniejszych
kolorach.
- Jeju.. Jak tu pięknie! - Wykrzyknęła szczęśliwa Tell. Ja potaknęłam i
zaczęłyśmy obie skakać jak wariatki. Wystraszyłyśmy chyba każdego owada,
jaki tam był.
- No i co? Warto było iść? - zapytała się mnie szczęśliwa Telleni.
- Oczywiście! - Wykrzyknęłam i zaczęłam skakać naokoło jakiegoś drzewa. Towarzyszka od razu się do mnie przyłączyła.
Nasze szczęście jednak nie trwało długo.. Zobaczyłam w oddali czarnego
wilka, cały był czarny, jego złote oczy odbijały się od słońca.
Zamarłam. Wszystkie wspomnienia wróciły, każdy szczegół. Stałam tam i
wpatrywałam się moim jednym okiem na jego dwoje oczu. Uchyliłam lekko
pyszczek, stałam, jakby ktoś przybił mi gwoździami łapy do ziemi, czułam
się jakby na tym świecie istniałam tylko ja i ten wilk. Telleni mówiła
coś do mnie, ale ja tego nie słyszałam. Moje serce stanęło w miejscu.
Patrzyłam się na niego, a on na mnie, nawet nie mrugnęłam, nie drgnęłam,
nie oddychałam, byłam jak posąg. Telleni próbowała mnie "wybudzić", ale
ja nadal stałam.
- Wissy! Musimy uciekać! Wis! - krzyczała Tel coraz głośniej. Wilk zaczął
biec w naszą stronę, zaczął wiać silny wiatr. Z pięknej pogody zrobiła
się deszczowa.
- WISSY! JEST ICH WIĘCEJ! - Krzyczała do mnie. Ja nadal stałam jak wryta w ziemię.
<Telleni? Nie miałam za bardzo pomysłu :I>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz