Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

piątek, 2 stycznia 2015

Od Kiiyuko "Warto było tutaj przyłazić?" cz.5 (cd. Midnight)

Zmieniłam się w człowieka i powędrowałam kawałek dalej, by się odrobinę rozejrzeć. Na sali obok, w zardzewiałym koszyku stojącym pod ścianą leżały stare, zakurzone bandaże. Na szczęście były opakowane, więc nie były niczym zakażone. Wzięłam garść, nie wiedząc ile będzie potrzebne i dodatkowo jeszcze nożyce leżące obok, by przeciąć materiał.
- Mid... - zaczęłam spoglądając na korytarz, gdzie powinien leżeć. Jednak jego już nie było. Została tylko plama krwi, która rozlała się tam z jego rany. Nie było dokoła żadnej czerwonej smugi, którą powinien był zostawić, gdyby się przemieszczał.
- Mid? - zapytałam niepewnie. Odpowiedział mi tylko syk z rur. Gdzież on mógł się podziać? Przecież nie mógł tak nagle zniknąć. Przeszłam dalej kilka kroków unosząc nożyce w dłoni w obronnym geście, żebym miała czym się obronić w razie ataku kolejnego zagadkowego stworzenia.
- Mid?! - powtórzyłam odważniej i za razem głośniej. Nadal nic, co mogłoby przykuć moją uwagę na dłużej. Ani jednej żywej duszy. Najwidoczniej ktoś musi tutaj jeszcze być, bo jeżeli byłby to jakiś mięsożerny potwór, to krwi byłoby tu dużo więcej. Osoba bardziej rozumna potrafi przetransportować drugą osobę bez pozostawienia śladów... za pomocą teleportacji. Przeklnęłam cicho pod nosem narzekając na własnego pecha. I co ja teraz zrobię? Nie mam pojęcia, gdzież on mógł zostać przeteleportowany. Byłam coraz bardziej zła na samą siebie.
- Kiiyuko... - usłyszałam głos za sobą. Nie odwracaj się! - pomyślałam. - Nie teraz! Nie wolno ci!
- Idź sobie. - odparłam nieufnie, nie potrafiąc zlokalizować tego, z kim lub czym mam do czynienia.
- Spójrz na mnie... - kusiło dalej. Nie odwrócę się choćby nie wiem co, bo wiem, że jeżeli w horrorach tak zrobią, to jest już po nich! Jednak to zrobiło to za mnie i samo stanęło ze mną twarzą w twarz. Nie byłam w stanie zorientować się, kto to był (bo udało mi się tylko dojrzeć tyle, że był to jakiś człowiek), bo od razu zapanowały jednolite ciemności. Nie wiem co się stało...

***

Pierwsze co zdążyłam poczuć po lądowaniu to to, że leżę na ziemi. Nie na płytkach, które były w szpitalu, tylko na brudnej ziemi. Miała dość niską temperaturę, a powietrze było wręcz duszące. Zbolała uchyliłam oczy i popatrzyłam przed siebie. Wszystko było okropnie rozmazane i zlewało się w jedną, szaro-czarną plamę. Zamknęłam oczy i po odczekaniu chwili ponownie je otworzyłam. Tym razem odzyskałam ostrość widzenia i z trudem dźwignęłam się na równe nogi. Byłam nadal w wersji ludzkiej. Przy próbie zmiany w wilka nic się nie stało. Dziwne. Byłam w całkowicie innym miejscu: tutaj było całkowicie ciemno i mroczno. Para z mych ust zamarzała w białym obłoku. Gdzie nie spojrzeć, wszędzie była gęsta jak mleko mgła. Świecił biały jak śnieg i lśniący jak srebro księżyc, mimo tego, że jeszcze przed chwilą mieliśmy dzień. Wszystko inne otaczające mnie było czarno-szare. Rosły tam drzewa bez liści, które były porośnięte mchem i innymi tego typu roślinami. Zauważyłam, że czasami te dziwne drzewa pojawiały się i znikały. Dotknęłam jednego. Poczułam szorstką korę, zimną od tutejszego niezbyt przyjaznego klimatu. Wyglądało na normalne, lecz po kilku sekundach zniknęło i zmaterializowało się kawałek obok.
Spojrzałam w bardziej lewo. Na drzewie siedziała jakaś dziwna dziewczynka. Jej oczy świeciły w ciemnościach, zupełnie jak innych wilków. Patrzyła gdzieś przed siebie, nie zwracając na mnie uwagi. Włosy miała kruczoczarne, a reszta jej ciała rozmywała się we mgle. Spojrzała na mnie, po czym zniknęła, a raczej rozpłynęła się w powietrzu, w tak samo tajemniczy sposób, jak tutejsze drzewa. Hm... Trochę to dziwne. Usłyszałam w oddali wycie jakiegoś wilka. Popatrzyłam z nadzieję w stronę, z której dobiegał głos. Przez ułamek sekundy widziałam zniekształconego wilka daleko za krzakami.
Gdzie ja jestem? - zadawałam sobie to pytanie od samego początku.
- Mid! - krzyknęłam, ale mój głos został w jakiś sposób stłumiony tak, że nie rozchodził się dalej, niż pięć metrów. Postanowiłam więc, że już nie będę krzyczeć jego imienia, bo to jest bezsensu. I tak nie usłyszy. Mimo tego, że w rzeczywistości go nie znam, i tak stwierdziłam, że nie warto zostawiać go samego na lodzie. Powoli, rozważnie stawiając kolejne to kroki szłam naprzód, w nieznanym mi kierunku. Nagle za sobą usłyszałam znajomy głos basiora.
- Kii?
Odwróciłam się. Również był przemieniony w formę ludzką. Przypominał mi trochę pirata. Dobrze uzbrojonego pirata. W ręku trzymał szpadę, a przy pasie wciśnięte miał kilka pistoletów w starym stylu.
- Zdejmij ten kaptur, bo wyglądasz jak pedał. - rzekłam do niego.

<Mid? Niech na razie stąd nie wychodzą. Mogą spotkać jakieś potwory niczym z horroru czy coś, ale niech nie spotykają żadnych ludzi czy wilków. Mogą używać magii, ale nie potrafią zmieniać się w wilki. Nie ma tam żadnych budynków.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz