"Idę, idę...widzę te wszystkie różowe krzewy, różowe kwiatki, różowe
motylki obok właśnie tych kwiatków, różowe drzewa, różowa trawa, różowe
ławki... ależ tu wadersko, aż się odechciewa. No ale może jest tu coś
'ciekawego', w tym jakże i zacnym lesie. No to idę dalej, ciekawe co
będzie później." - myślałem przechodząc przez jakiś różowy park z
drzewami w kształtach serc. Szedłem tymi wszystkimi alejami, martwiąc
się, gdzie bym mógł zwymiotować. Aż w końcu widzę wyjście, szczęśliwy
podbiegam jak szybko mogę i oddycham z ulgą. W końcu normalny las.
Nareszcie. Ale nagle do moich nozdrzy dobiegły zapachy innych wilków.
Poszedłem w ich stronę, nagle zobaczyłem dwa wilki, wskoczyłem w krzaki i
podsłuchiwałem. Był to basior i jakże piękna wadera. Sierść miała jasnoróżową, a jej włosy pięknie podkreślały jej urodę. Nagle usłyszałem jej
imię - była to Sagrina. Patrzyłem się na nią jak motyl na cudownego
kwiata, jak na błyszczącą, piękną różę... Ale dosyć tego dobrego. Basior
mnie zauważył, trzeba uciekać. Pobiegłem w miejsce, gdzie znalazłem
całą watahę i mnóstwo cudownych wader.. Biegłem i patrzyłam się na nie
wszystkie, aż nie zauważyłem Alfy, na którego wpadłem i go wywróciłem.
- Umm.. Cześć? - powiedziałem ze sztucznym uśmiechem do Alfy.
- Mhm.. - odpowiedział powarkując na mnie.
<Alexander?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz