Chodziłam sobie po terenach wolnych, przynajmniej tak myślałam, po
jakimś czasie gdzieś daleko zauważyłam czarne wilki, duża liczba watah
ich unika, a skoro ja jestem bez watahy mogą mnie zniszczyć. Rzuciłam w
ich stronę małe ogniste tornado żeby mieć czas na ucieczkę, gdy się
obejrzałam biegali do jeziora żeby, ugasić swoje ogniste smugi na futrze.
- Heh... teraz nie są już takie czarne - szepnęłam pod nosem - eh...
znowu idzie noc, muszę znaleźć kilka patyków lub gałęzi żeby rozpalić
ognisko.
Rozglądałam się i rozglądałam lecz patyków nie było, żadnej gałęzi, po
prostu nic, nawet liści nie ma. No cóż pewnie ktoś tu przede mną był,
trzeba zerwać kilka patyków z drzew.
***
Gałęzie zerwane, teraz trzeba wziąć kilka kamieni i po sprawie.
- Tam są kamienie! - rzekłam stawiając uszy
Dmuchnęłam na ułożone w stertę patyków i zaczęły się pięknie palić, ogień unosił się wysoko.
- No teraz możnaaa zasnąć - po czym zaczęłam ziewać
Położyłam się na ziemi i zasnęłam, gdy się obudziłam byłam w jaskini
- Gdzie ja jestem!? - krzyknęłam, a mój głos rozniósł się po ścianach jaskini
- Jesteś bezpieczna - powiedziała pewna wadera - Jestem Ice, a ty?
<Ice?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz