***
Nastał świt. Moje oczy rozbłysły na widok kolorów. Jak to
możliwe? Przecież jeszcze wczoraj był śnieg. A tu kwiaty każdego koloru
tęczy, zielone drzewa z pięknym brązowym pniem. Och! Przede mną przebiegła wiewiórka. Jej rudy kolorek futerka przyciągał wzrok.
Aż zachciało się żyć. Dookoła mnie rosły sobie w zwolnionym tempie rośliny. Jaki to był widok.
Uśmiechnęłam się. Cudownie. Słońce urosło w moich oczach. Miałam ochotę poturlać się po
świeżutkiej trawie. Zrobiłam to. Czułam się szczeniakiem,ale już nim nie byłam. Jest taka piękna pogoda, że najchętniej wygrzewała i leniuchowałabym. Ale na to nie mam czasu.
Znów posmutniałam. Moje życie nie będzie lepsze... Ktoś mnie wołał.
- Czego? - zapytałam rozzłoszczona. Poczułam zimny przewiew wiatru. Znajomy mi od dawna.
- Mogę ci pomóc. - szepnął znany mi duch
- Skąd mam wiedzieć, że mi pomożesz skora ja nawet nie wiem jak się nazywasz?
- Wrighless się nazywam. Wiem gdzie możesz ich znaleźć... tylko ja to wiem, kochana.
- Więc gdzie?
Rozpłynął się i już go nie było...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz