Czułam się osamotniona, wszyscy patrzyli się na mnie, jak na
niewiadomo kogo, ale pomyślałam, że to normalne, zawsze tak było, jest i
chyba będzie. Zapewne każdy nowy wilk tak się czuł. Boję się, że któryś
mnie uzna za coś smacznego, no bo jak tu się nie oprzeć młodemu mięsie?
Sama lubie świeże, pyszne mięso. Zresztą - co kogo obchodzi malutka
istota, mała i niedoceniana, przesadnie nieśmiała, z wieloma ranami na
psychice, po wielu przejściach, patrząca na wszystko jak na zagrożenie,
niewidoma na lewe oko, mała, smutna wilczyca? Nie chcę zagadywać do
kogoś pierwsza, bowiem chcę, żeby ktoś podszedł do mnie. Ale mam wobec
tego pewne postanowienie - dopóki tutaj będę, nie mam zamiaru nikomu
ufać, boję się, że jest tu ktoś, kto zabił moje rodzeństwo i rodziców,
że ten ktoś, wróci i po mnie, nigdzie nie czuję się bezpiecznie,
wszędzie widzę te same czarne wilki, z połyskującymi w mroku oczyma,
poszarpanymi uszami, pozlepianym krwią futrem, lekko błyszczącym w
świetle... Pamiętam, jakby to było wczoraj, a tak naprawdę aż 4
miesiące temu...
Spałam, nie działo się kompletnie nic, byłam przytulona do moich
dwóch braci. Wszyscy zapadli w głęboki sen. Śniło mi się, że ja i mama
pływałyśmy w wodzie, której nawet nie widziałam na oczy. Miałam wtedy 1
miesiąc, nie wychodziłam nawet z norki, norka była ciasna, spali tam
tylko moi bracia, siostra i ja. Obudziłam się, bo usłyszałam huczenie
sowy. Byłam tak przestraszona, że wtuliłam się bardziej i trzęsąc się
patrzyłam się w granatowe niebo. Było bardzo ciemno, widać było tylko
białe światło, dokładnie biały okrąg. Właśnie rozmyślałam, co będę robić
jutro - może będę dokuczać moim braciom? Albo podgryzać uszy mojej
mamie? Albo może gryźć ogon taty? Albo wykopywać większą norę? Miałam
dużo ciekawych pomysłów, chciałam, żeby było już rano, żebym mogła się
w końcu pobawić. Ale nagle zobaczyłam małe zwierzątko, nie widziałam go
wcześniej, ale teraz mogę powiedzieć, że była to mysz.. Patrzyła się na
mnie, nie mogłam się powstrzymać i pomyślałam - zawsze mama mi
przynosiła jedzenie, pokażę jej, że sama umiem! - po czym po raz pierwszy
wyszłam z nory. Nie mogłam uwierzyć, dotknęłam łapką trawy, poczułam tą
wilgoć, bez wahania wyskoczyłam z norki. Trochę niezręcznie stawiałam
kroki, ale w końcu doszłam do małego krzaczku. Myszka wbiegła do niego,
ja też postanowiłam, że to zrobię. Trochę się poraniłam ostrymi gałęziami, miałam
pełno niebolesnych ran, które później dokładnie wylizałam. Coś mnie
nagle tknęło, czułam w sercu, że muszę tutaj zostać, że nie mogę się
ruszyć, nie mogę zaszczekać, zapiszczeć.. Że nie mogę robić nic oprócz
oddychania i patrzenia na śpiących rodziców. Wokoło panowała głucha
cisza, obok moich uszu ocierał się przelatujący obok mnie wiatr,
popadłam w coś, co nazwałabym "stanem ciszy", siedziałam, przekrzywiłam
swoją głowę w stronę księżyca.
Usłyszałam coś, co na zawsze mnie zmieniło - mnie, i
moje życie. Wszystko działo się szybko, nie zdążyłam się zapoznać z
sytuacją, a już widziałam moją rodzinę, nie ruszającą się, którą
rozszarpywały czarne wilki, widziałam wszystko, moją siostrę, braci,
mamę, tatę... Widziałam, jak z ich ciał wylatywały dusze, jak podmuch
wiatru zabrał ciała, jak księżyc nagle zamarł, wszystko stanęło w
miejscu, nawet ja.
Ostatnią rzeczą było to, że wiatr zabrał i mnie, z moich łez byłaby
największa rzeka, najdłuższa i najgrubsza. Czułam, jakbym leciała,
popadłam w depresję, nie mogłam ruszyć pyskiem, ani łapą. Ocknęłam się
dopiero po kilku godzinach, kiedy podszedł do mnie biały wilk.
Pamiętam, że tłumaczył mi, co teraz ze mną zrobi, że nauczy mnie
wszystkiego, czego powinni nauczyć mnie rodzice. Początki były trudne,
przed oczami nadal miałam te obrazy, bałam się każdego ruchu białego
wilka, nie wiedziałam czego się spodziewać, wszystko było inne niż
zawsze, nie mogłam przestać myśleć o ich śmierci, wiedziałam, że jestem
inna, niż inne szczenięta, z którymi wilk chciał mnie zapoznać,
siedziałam cicho, każdego dnia leciały z moich oczu żałosne łzy,
powracała ta sama sytuacja, jak byłam szczęśliwa... kiedy bawiłam się z
rodzeństwem... kiedy ja i mama lizałyśmy się nawzajem... Teraz jest już
koniec tych wszystkich wspaniałych chwil spędzonych wraz z rodziną,
przez kogoś, na kim się zemszczę, ale boję się, że będą zbyt silni...
Wilk po miesiącach nauki uznał, że muszę zacząć już inne życie, bez
żadnych wspomnień, trafiłam tutaj, jestem tu i boję się, że tutaj będzie
gorzej, że będą powracać smutne wspomnienia, widząc wilki spokrewnione
ze sobą i szczęśliwe. Każdego kogo widzę, to myślę, że mnie zabije,
pierwszy dzień mija, wilki będące tu, rzucają na mnie krzywe spojrzenia,
będę się raczej trzymać na uboczu, dopóki nie przyzwyczaję się do tego,
że jestem wśród nieznajomych.
<Kto chce?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz