Wpatruję się w nią z pokerową twarzą. Po policzkach spływa jej kilka łez, nie ruszam się.
- Dlaczego płaczesz? - pytam cicho, lecz stanowczo
Nie uzyskuję wyraźnej odpowiedzi. Patrzę jej prosto w oczy.
- Płacz tylko pogarsza sprawę. Nie ma sensu tego robić.
Okrążam ją, po czym kuśtykam dalej na południe. Zatrzymuję się jednak kilka metrów od niej.
- Zostajesz tu?
Po raz kolejny nie słychać odpowiedzi.
- Zastanów się. Poczekam.
Wykrwawiam się powoli, liście nie pomagają. Siedzę pod drzewem, gdy ta myśli co ma robić. Upływa kilka chwil, wstaję ciężko.
- Do zobaczenia. Ja wracam, nie zamierzam spędzić nocy na obcych terenach.
- Dlaczego nie próbujesz mnie pocieszać? - pyta zdziwiona
- Nie rozumiem...?
- Na co dzień byłeś inny... - odpowiada cicho
- To i tak by nic nie dało. Nie ważne. Już czas.
Ruszam szybko, próbuję biec. Słyszę za sobą jej kroki.
- Zmieniłem się. A może twoja obecność mnie zmienia? - pytam pod nosem -
Cóż... Najważniejsze to dojść do domu, więc pośpieszmy się.
<Des?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz