Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

sobota, 20 grudnia 2014

Od Desari "Ucieczka cz.2" (cd. Percy)

Od kiedy Percy odszedł snułam się bezcelowo po watadze. Czas próbowałam wypełnić polowaniem i medytacją, ale w moim sercu, jeśli w ogóle je miałam, nastała dziwna pustka. Moje złote ślepia nie miały już tej samej głębi, pewnego dnia zauważyłam nawet, że zaczęły gasnąć. Dodatkowo ciągle męczyły mnie zawroty głowy, więc po kilku tygodniach przestałam zupełnie wychodzić poza mój dom.
- Może pora się stąd wynieść… - pomyślałam, kiedy nudności i migrena nasiliły się do granic możliwości. W tamtej chwili ta myśl towarzyszyła mi na każdym kroku. Wszyscy mnie unikali, a szczenięta wręcz uciekały przede mną. Cóż się dziwić, moje ogólne samopoczucie było krytycznie niskie. Dodatkowo nocami pojawiały się napady agresji odziedziczone przez ojca. Moje oczy były nienaturalnie czerwone, czułam się obserwowana, rzucałam się i niszczyłam wszystkie cenne dla mnie rzeczy. W końcu w ataku szału gotowa byłam zaatakować Kiiyuko, z którą zaprzyjaźniłam się chyba najbardziej. Ostatkiem dobrej energii zdołałam się powstrzymać i uciec. Na szczęście wadera spała, więc niczego nie zauważyła. Następnego wieczoru spakowałam jedyne, ocalałe przedmioty i wyszłam. Przy ucieczce pomogło mi ciemne umaszczenie, bo kilka mieszkańców watahy jeszcze nie wróciło do swoich jaskiń, a ja nie chciałam ryzykować i nie użyłam swojej mocy niewidzialności. Wychudzona i zmęczona biegłam dłuższy dystans. Uświadomiłam sobie wtedy, że od kilku dni nic nie miałam w pysku. Nawet stąpanie po trawie i jej delikatne ruchy zatarły mi się w pamięci. Byłam już na tyle daleko, że z zadowoleniem zwolniłam. Chłodne, nocne powietrze bawiło się moim krótkim futrem i miało wręcz właściwości uspokajające. Nareszcie się uwolniłam, jednak wyrzuty sumienia już zaczęły dawać się we znaki. Znów zwiększyłam prędkość, ale nie dlatego, że musiałam. Był to czyn wykonany z własnej woli. Skakałam ponad konarami i wspinałam się na drzewa. Czułam się lepiej. Coś jednak nadal nie dawało mi spokoju. Zeskoczyłam z wyższej gałęzi i pociągnęłam nosem. Nie wierzyłam własnemu węchowi. Percy?! Ruszyłam z nieznaną sobie prędkością, ale pewna byłam tego, że pobiłam własny rekord. Po chwili znajdowałam się już kilkanaście metrów od niego, jednak w na tyle dobrej kryjówce, że nie był w stanie mnie zobaczyć. Wtedy przestałam ufać także wzrokowi. Kuśtykał wolno, widziałam jak skrzywiał się, gdy nadeszła kolej nastąpienia zranioną łapą. Byłam świadoma tego, że nie da rady dojść do naszych terenów. Nadal obserwowałam go, jednak jak miałam zareagować na to spotkanie? Cieszyć się? Nie, to wykluczone. Na jego widok wszystkie uczucia związane z nim wróciły, rzekłabym nawet, że ze zdwojoną siłą. Ale nie ostrzegł mnie o odejściu, dowiedziałam się o tym dopiero poinformowana przez alfę. Dobić go? Jeżeli i bym mogła, następną decyzją byłoby samobójstwo. Zniknąć niezauważona? To w tej chwili wydawało się najlepszym wyjściem. Jeśli upadnie, pomogę mu dotrzeć do watahy, ale sama tam nie wrócę. Nie mogę, nawet jeśli emocje wezmą górę. Ale popełniłam jeden, banalny błąd. Zostawiłam torbę akurat w miejscu, przez które miał za chwilę przejść. Ruszyłam więc biegiem, lecz nie zdążyłam wrócić na tamtą pozycję. Zauważył mnie. A ja po prostu rozpłakałam się jak dziecko.

<Percy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz