- Hymm? - przechyliłam głowę i zmarszczyłam brwi - Ach tak.. - spojrzałam w ziemie i skuliłam uszy
- Coś nie tak? - zapytał basior
- Nie, nie - odpowiedziałam nieco oschło
On popatrzył na mnie z niezrozumieniem i poszliśmy dalej. Nagle z za
drzewa wyszła jakaś wadera, ładna wadera. Spojrzała na nas i podeszła.
- Cześć Kai, a ty to kto? Hymm? - spytała z wyrzutem
Zrobiłam krok w tył, już miałam uciec ale coś mnie powstrzymało. W sumie to nie wiem dlaczego chciałam zwiać.
- To jest Nasari - gdy Kai wypowiedział moje imię wyprostowałam się dumnie - jest nowa - dodał
- Ach tak, ja jestem Sofferenzy Morte - spojrzała na mnie z pogardą - a
ty co nie masz co robić i się szlajasz po naszych terenach? Trochę żałosne, nie sądzisz Kai? - uśmiechnęła się sarkastycznie
- Nie rozumiem! - pokazałam zęby - Dlaczego się tak wywyższasz?
- Czy ja coś powiedziałam? - odpowiedziała wilczyca
- Wiecie co... Eh.. - uciekłam od nich, po prostu uciekłam. Nie wiem co we mnie wstąpiło że tak wybuchłam.
- Nasari!! - coś krzyczał Kai
- Zostaw ją, hah - wadera poszła a z moich oczu lały się łzy, dopiero co
poznałam miłego chłopka, a znów dotknął mnie ból, może to i nie było
zbyt bolesne ale miałam za dużo wrażeń jak na ten dzień i wczorajszy
dzień. Dziś przybyłam do tej watahy, a wczoraj wymordowano moją...
<Kai? Sofferenzy Morte?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz