Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

środa, 5 sierpnia 2015

Od Shayd'a "Pierwsze spotkanie" cz. 7 (cd Mizuki)

Po pożegnaniu się z Mizuki wróciłem do swojej jaskini.
Urządziłem prowizoryczne legowisko i położyłem się. Sen ogarnął mnie w szybkim tempie, jednak nie dał ukojenia. W mojej głowie pojawiały się wspomnienia z poprzedniej watahy, sprawiały ból, a szczególnie wizje o Mey.
***
Biegałem po lesie ciesząc się ostatnimi promieniami słońca, które ogrzewały moje ciało. Zbliżała się wielka chmura burzowa, dlatego zacząłem kierować się w stronę Watahy Górskiego Pyłu, mojego domu. Kiedy biegłem, zauważyłem samotną łanię na polanie. Przyczaiłem się, chcąc upolować zwierzynę. Zaciągnąłem się ostatni raz świeżym powietrzem, wymieszanym z zapachem łani i skoczyłem. Ofiara uciekła, więc postanowiłem pobiec za nią. Biegłem ile sił w łapach. Kiedy pogoń na lądzie nic nie dała, wzleciałem ponad korony drzew i leciałem nad łanią skupiając się kiedy mogę spikować w dół i zaatakować. Przez moją nadmierną uwagę na łani nie zauważyłem nieco większego drzewa od pozostałych, uderzyłem w korę i zacząłem spadać w dół, tracąc powoli przytomność. Upadłem z ogromną siłą na korzenie drzew i ziemię. Zemdlałem, a niebo przecięła pierwsza błyskawica. Nie wiem jak długo byłem nieprzytomny, obudziłem się w sporej jaskini, obok mnie paliło się ognisko. Rozejrzałem się po pomieszczeniu chcąc wstać.
- Lepiej leż - usłyszałem głos z wejścia do jaskini. Spojrzałem w tamtym kierunku. Na dworze padał deszcz, do mnie podeszła mokra wadera. Miała szare futro, wielkie skrzydła i niebieskie znaki na ciele. Była ode mnie starsza, uratowała mi życie.
- Co ja tutaj robię? - spytałem nieśmiało. Byłem jeszcze szczeniakiem, więc moje przerażenie nie było niczym niezwykłym. Wadera uśmiechnęła się otrzepując futro z deszczu, usiadła obok mnie przy ognisku i powiedziała wesoło:
- Znalazłam Cię nieprzytomnego w lesie, złamałeś skrzydło. Przez parę miesięcy nie będziesz mógł latać - wydawała się być taka miła. Podziękowałem za ratunek i chciałem iść, jednak wilczyca mnie zatrzymała.
- Nie możesz iść w taką pogodę, nie znajdziesz drogi do swojej watahy. Kiedy tylko przestanie padać zaprowadzę Cię do domu, zgoda? - spytała. Przystanąłem na jej propozycję. Mey, bo tak miała na imię owa wilczyca zaproponowała, żebyśmy zjedli łanię. Okazało się, że zwierzyna to ta sama, którą ja starałem się upolować. Po zjedzonym posiłku Mey opowiedziała mi nieco o sobie. Jak się dowiedziałem, należała kiedyś do naszej watahy. Niestety ona jak i jej ojciec byli zmiennokształtni, więc musieli uciec. Ojciec Mey ochronił córkę poświęcając samego siebie. Wilczyca była ode mnie starsza jedynie o rok, a tak wiele przeżyła w swoim życiu. Szaro-niebieska samica pokazała mi, że potrafi przemieniać się w człowieka, także chciałem jej zaprezentować swoje umiejętności, jednak przemiana nie wychodziła mi kiedy tylko chciałem. Mey w swojej jaskini miała dużo ludzkich przedmiotów, urządziła prowizoryczny pokój ludzki.
- A to moje ulubione, nazywa się gramofon - powiedziała wskazując jakiś kawał drewna wycięty w kwadrat. W środku tajemniczej rzeczy leżało coś czarnego, Mey nazwała to płytą winylową. Wilczyca wcisnęła jakiś przycisk, przypominający okrągły kamyk. Na tak zwaną płytę upadło coś ostrego, z tego czegoś wydobył się dźwięk. Był dziwny ale jednak taki spokojny.
- Jedyna piosenka jaką mam, zespół Phoenix z utworem ''Run run run" - wytłumaczyła Mey. Za bardzo nie wiedziałem o czym mówi, ale uśmiechnąłem się jedynie i skinąłem głową. Położyłem się słuchając pięknego śpiewu i spokojnej muzyki. Uspokoiłem się, rozluźniłem. Byłem taki szczęśliwy.
- Shayd! Udało Ci się! - krzyknęła uradowana wilczyca. Spojrzałem na nią zdziwiony, a ona podała mi coś, co nazywało się lustro. To jak tafla wody tylko nie ruszająca się. Zobaczyłem w odbiciu, że jestem człowiekiem. Miałem platynowe włosy, wystające kości policzkowe i jasną cerę, sińce pod oczami.
- Muszę się szybko zmienić, nikt nie może widzieć mnie w takim stanie! - krzyknąłem czując przerażenie wzbierające się we mnie.
***
Obudziłem się z krzykiem, gdyż moje wspomnienia były tak silne i wyraźne. Mey zawsze wiedziała jak wywołać u mnie przemianę, bez niej nie udawało mi się tego zrobić. Postanowiłem przejść się gdzieś, żeby oczyścić umysł. Chodziłem bez celu po lesie, co jakiś czas przystawałem, żeby ogrzać się w ciepłych promieniach słońca. Kiedy tak sobie spacerowałem, zauważyłem biegnącą w moją stronę wilczycę. Nie zatrzymała się tylko zaczęła mnie okrążać, nie zwalniając.
- Mizuki? - spytałem nieco zdziwiony.
- Tak, dalej choć a nie zadajesz dziwne pytania - powiedziała ruszając z tą samą prędkością przed siebie. Patrzyłem chwilę zdziwiony za oddalającą się wilczycą. Po odrobinie namysłu ruszyłem za Mizuki. Była taka szybka. Chciałem dotrzymać jej kroku, w miarę udawało mi się to. Uwielbiałem biegać, czułem się taki wolny, niczym nie ograniczony. Lepsze od biegania jest tylko latanie. Po godzinie biegu wraz z wilczycą przystanęliśmy przy górskim strumieniu. Byłem nieco zmęczony, położyłem się na trawie obserwując Mizuki, która jadła jagody. Wadera obmyła swój pyszczek w wodzie ze źródła. Wziąłem głęboki wdech i postanowiłem zaryzykować.
- Mizuki? - powiedziałem nieco niepewnie i wstałem.
- Tak? - spytała wadera patrząc mi w oczy. Staliśmy chwilę w ciszy patrząc sobie w oczy. Poczułem się tak dobrze i spokojnie. Chciałem już powiedzieć coś z pewnością  głupiego. Ugryzłem się w język i poruszyłem się niespokojnie.
- Chci...chciałem zaproponować Ci mały wyścig, co ty na to? - zaproponowałem nie mogąc wymyślić nic lepszego. Wilczyca wydawała się być przez chwilę nieco osłupiała, lecz po namyśle przystała na moją propozycję.  Mieliśmy się ścigać od tego górskiego źródła do małej polany, o której opowiedziała mi Mizuki. Ustawiliśmy się przy jednym z drzew, gotowi do biegu. Na mój znak ruszyliśmy. Z początku udało mi się osiągnąć prowadzenie, lecz w pewnym momencie moja towarzyszka wyprzedziła mnie. Dobiegaliśmy już do polany. Wydawać by się mogło, że Mizuki wygra, gdyby nie mój "genialny" pomysł.  Przed polaną rzuciłem się na waderę. Zaczęliśmy się turlać po trawie, polana wypełniła się naszymi śmiechami. W pewnym momencie Mizuki dość zdecydowanie przyszpiliła mnie do podłoża.
- Wygrałam - sapnęła uradowana, na jej pyszczku gościł uśmiech triumfu.
- Brawo, co chcesz w nagrodę? - spytałem i uśmiechnąłem się zawadiacko, wciąż leżałem pod silnymi łapami wadery.

<Mizuki? Przemyśl dobrze swoją nagrodę>

Uwagi: przecinki. Niektóre zdania lepiej podzielić na dwa, niż mieć jedno na dwa różne tematy. Częste powtórzenia wyrazów. Dwa razy napisałeś (napisałaś?) dokładnie to samo zdanie, a dokładniej "Była taka szybka".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz