Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

wtorek, 30 czerwca 2015

Od Suzanny "Łzy beznadziei" cz. 6 (cd. Rafael)


Siedziałam skulona w kącie lochu i kołysałam się w przód i w tył. Byłam przerażona. Zaschnięte łzy czułam cały czas na swoich płonących policzkach, ale byłam już na tyle odwodniona, że nie mogłam płakać dalej. W głowie brzmiało mi tylko jedno pytanie: Co z tatą?. Bałam się okropnie nie tylko o niego, ale i także o siebie. Może i byłam nieśmiertelna, ale niestety nasz wróg jest inteligentny, więc i na to znalazłby lekarstwo, a raczej - trutkę. Wtedy ciężkie, skrzypiące drzwi lochu rozwarły się na oścież, a w nich stanął Jasper we własnej osobie. Nienawidziłam go. Nie cierpiałam. Chciał mi w końcu umyślnie zniszczyć rodzinę.
- Suzi... - przemówił ze spokojem. Nie miałam siły walczyć, więc powiedziała tylko cicho:
- Nie zbliżaj się do mnie... jeśli chcesz mnie zabić, to zrób to szybko.
- Wcale nie chcę cię zabić.
- A czego ode mnie chcesz? Oberwać ze skóry? Sprowadzić na swoją stronę? Po prostu powiedz...
- Chcę cię wypuścić. - rzekł uśmiechając się lekko. Podniosłam na niego wzrok.
- To ma jakiś haczyk, prawda?
- Nie ma.
Zmarszczyłam brwi zdezorientowana. To było niemożliwe, żeby tak nagle zmienił swoje poglądy i chciał mnie uratować. Gdyby chciał się pozbyć tylko mojego taty, to by mnie tutaj wcale nie zabierał. Czerwono-czarny basior podszedł bliżej mnie.
- Suzi... To ja, Rafael. Zamienili mnie na ciała z Jasperem. Nie chcę ci zrobić krzywdy.
Skuliłam się pod ścianą jeszcze bardziej, zupełnie jakbym chciała od niego uciec, ale jednak miałam świadomość z tego, że nie mam gdzie.
- Nie wierzę ci.
- To uwierz... nie mam pojęcia, jak miałbym ci to udowodnić, ale to ja... twój tata... - powiedział podchodząc bliżej mnie.
- To wymyśl coś. - odrzekłam nieco ostrzej. Wracała do mnie waleczność, odwaga i krnąbrność z być może i nawet większą siłą niż wcześniej. Złe traktowanie straży wobec mnie przesiadującej w celi przynosi właśnie takie niechciane skutki. Basior zatrzymał się i popatrzył na mnie w zamyśleniu.
- Może zadaj mi jakieś pytanie, a ja będę musiał na nie odpowiedzieć?
- No ok... Będzie jedno.
- A więc słucham.
Zamyśliłam się przez chwilkę. O co mogłabym pytać...? Ah, tak. Już wiem.
- Kiedy kończę 2 lata?
- Za dwa dni.
Skrzywiłam się. Niech to szlag. To było za proste. Muszę wymyślić coś trudniejszego.
- Słuchaj... na to akurat Jasper może też by potrafił odpowiedzieć. Mogę zadać inne pytanie?
- Możesz, oczywiście. - odparł ze spokojem.
- Jak się nazywa mój ulubiony zespół muzyczny?
Jasper uważający się za Rafaela skupił się najbardziej jak tylko może.
- Wulkanoid? - zapytał niepewien swego.
- Pudło! - krzyknęłam rzucając się w stronę drzwi, które zapomniał zamknąć. Biegłam na oślep przed siebie, zdając się na instynkt. Gdzieś tu musi być wyjście, no musi! Błądziłam ciemnymi korytarzami zatrzymując się co chwilę, bo musiałam zawracać, ponieważ niekiedy okazywało się, że to była ślepa uliczka. Po kilku minutach zagubienia stwierdziłam, że jestem już na tyle zmęczona, że muszę stanąć w miejscu. Zdyszana, zasapana, usiadłam na posadce. Korytarz był tak wąski, że tuż przy ramionach miałam dwie ściany. Przypominało to raczej wielki labirynt, niż wnętrze siedziby tej obrzydłej Asai.
 Zamknęłam oczy i uspokoiłam swój oddech. Skup się Ishi, skup no wreszcie... gdzie mogłabyś znaleźć wyjście? - myślałam. Skąd ta ksywka? Hm... Sama nie wiem. Jakoś tak mi wpadła do głowy. A może to kwestia tego, że poznana w mieście Suzi tak się do mnie zaczęła zwracać? W tej chwili poczułam pod powiekami dziwne mrowienie i pojawiła mi się wizja. Przedstawiała ona przyspieszona drogę do wyjścia z cuchnącego zamczyska. Otworzyłam oczy i wiedziałam już, gdzie mam iść. To tak przeczuciem, bo nie widziałam wcale aż tak długo każdego fragmentu drogi, ale mimo tego zobaczyłam właściwie wszystko.
Podniosłam się z podłogi i szybko zaczęłam iść drogą, jaką wskazała mi intuicja. Skręcałam wiele razy, ale tym razem nie trafiłam już na żaden ślepy zaułek. Moje nieopisane szczęście (którego nie ujawniłam na zewnątrz) pojawiło się w chwili, gdy wyszłam z budynku. Co z tego, że na terenach Asai wcale nie świeciło słońce, a niebo było krwistoczerwone. Przede mną była jeszcze długa droga do domu, ale i tak już czułam tą wolność. Tym razem ruszyłam biegiem trasą, jaką sobie upatrzyłam podczas oglądania wcześniejszej wizji.
Gdy byłam już prawie na granicy tej parszywej krainy poczułam zapach innego wilka - znajomego mi czerwono-czarnego basiora. Nie zatrzymywałam się, nie przyspieszałam, nie zwalniałam... po prostu pozwalałam, by mnie stopniowo doganiał. Minęłam granicę i kilka terenów Watahy Magicznych Wilków, gdy basior stanął centralnie przede mną, zmuszając tym samym do tego, bym się zatrzymała. Zahamowałam w ostatniej chwili, by na niego nie wpaść.
- Wiem, że wciąż mi nie wierzysz, ale nie jestem Jasperem... to tylko jego ciało i... - w tym momencie go mocno przytuliłam.
- Wiem tato, wiem... Nie nikt inny prócz ciebie mówi na "Vocaloid" "Wulkanoid".
Tata chyba naprawdę mocno się wzruszył, bo drżącym głosem powiedział:
- Mam taką mądrą córkę... to skarb.
Uśmiechnęłam się lekko słysząc tak miłe słowa. Chwilę później jednak uświadomiłam sobie pewną rzecz.
- Em... Czyli że Jasper jest teraz w twoim ciele?
- Tak...
- A dlaczego tak swoją drogą chciał się z tobą zamienić na miejsca? Wątpię, aby marzył o tytule Alfy. Przecież w końcu mamy nie zaatakował.
- Ty to masz łeb! - powiedział tata puszczając mnie z niedźwiedziego uścisku. - Możliwe, że Jasper jest zazdrosny, bo podoba mu się Kiiyuko.
- No oczywiście... czyli istnieje możliwość, że do niej poszedł i teraz podszywa się pod ciebie i wciska jakieś bajeczki na temat mojego zniknięcia. - podsumowałam.

<Rafi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz