Obudziłem się w jakimś zatęchłym lochu. Próbowałem się podnieść, ale
ból, który przeszył całe moje ciało był tak silny, że z powrotem opadłem
na posadzki. Nie miałem siły na nic. Najdrobniejszy ruch sprawiał mi
wielką trudność. Byłem zmęczony, jakby ktoś wypompował ze mnie całą
energię. Zamknąłem oczy. Nagle do moich uszu doszedł czyjś głos. Na
początku był on niewyraźny, później coraz bardziej zrozumiały.
- Tato! Tatusiu ocknij się!
Ktoś mnie wołał. To była Suzi. Momentalnie uchyliłem powieki i
spojrzałem na sylwetkę mojej córki, która stała nade mną, a w jej oczach
widziałem smutek i przerażenie.
- Jak się czujesz? - zapytała z troską.
- W porządku - uśmiechnąłem się słabo. Nic ci nie zrobili
Wadera pokręciła jedynie głową zaprzeczając. Odetchnąłem z ulgą. Chociaż jej nic nie jest.
- Jak długo leżałem nieprzytomny?
- Jeden dzień. - powiedziała cicho.
Przechodzący koło nas strażnik przystanął na chwilę.
- O..widzę, że nasza śpiąca królewna się obudziła. - parsknął szyderczym śmiechem.
Na ten dźwięk moje mięśnie mimowolnie się napięły.
- Szykuj się Rafaelu. - mruknął i odszedł.
Spojrzałem w oczy wilczycy. Majaczyły w nich łzy. Bała się. Zebrałem w
sobie wszystkie siły i podniosłem się z ziemi. Potem przytuliłem moją
małą dziewczynkę, szepcząc jej na ucho.
- Nie bój się. Wszystko będzie dobrze. Nie pozwolę im cię skrzywdzić. - mówiłem kołysząc jej drobnym ciałem.
Cela w której się znajdowaliśmy została otwarta, a w wejściu pojawił się nie kto inny, jak Jasper oraz jego władczyni, Asai.
- Nie ważcie się jej tknąć. Zrobicie to, a pożałujecie. - warknąłem zasłaniając Suzi.
- Na razie ty nam wystarczysz Rafaelu. - odparła lodowatym tonem czarna wadera.
Podeszło do mnie dwóch strażników zagradzając mi drogę jakiejkolwiek ucieczki.
- Kocham cię. - szepnąłem do Suzi rzucając jej ostatnie tęskne spojrzenie, po czym razem z resztą wyszedłem z lochu.
***
- Co macie zamiar ze mną zrobić? - zapytałem bez ogródek. Poddałem się.
Idąc do komnaty, w której aktualnie się znajdowałem, pogodziłem się z
tym, że najprawdopodobniej zginę. Zastanawiałem się tylko, czy Asai ma
taką moc, żeby pozbawić życia nieśmiertelnego.
- Niespodzianka. - uśmiechnął się Jasper, przykuwając kajdankami moje łapy w kapsule, tak abym nie mógł się ruszyć.
Przewróciłem oczami i czekałem na koniec. Jednak ten nie nastąpił.
- Okej, teraz ja.
Ze zdziwieniem przyglądałem się, jak dwa inne wilki przykuwają również
jego do drugiej, identycznej kapsuły. Asai stała w rogu patrząc na cały
ten cyrk. Jasper wydawał się być tym wszystkim strasznie podekscytowany.
Dlaczego?
- Teraz uważaj Rafaelu, bo trochę zaboli. - parsknął w moją stronę.
Skinął głową do jednego z wilków stojących obok, który uruchomił jakąś
dziwną maszynę. Drzwi kapsuły sie zamknęły. Poczułem dziwne mrowienie w
łapach, a potem taki ból, że aż ciężko to opisać. Krzyczałem, a w moich
oczach pojawiły się łzy. Ze wszystkich sił próbowałem się wyrwać, ale
kajdanki na łapach nie drgnęły. Po raz kolejny potem straciłem na chwilę
przytomność. Ocknąłem się dopiero, gdy było już po wszystkim. Wyszedłem
z kabiny "pijanym" krokiem. Miałem mroczki przed oczami, nie miałem
pojęcia, co się tak właściwie wydarzyło. Dopiero, gdy z kapsuły obok
wyłonił się... JA?!
Stanąłem jak wryty. To je mnie DWÓCH?!
- O CO DO CHOLERY CHODZI?! - wrzasnąłem wstrząśnięty.
- Spójrz w lustro księżniczko. - powiedział drugi ja.
Podszedłem niepewnie do brudnego, popękanego lustra w końcu pokoju. Spojrzałem w jego taflę i zobaczyłem...
<Córcia, bądź mamuśka? :P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz