Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

wtorek, 30 czerwca 2015

Od Suzanny "Koronacja"

Dwa dni później, po owym zamieszaniu z Jasperem, obudziłam się z uśmiechem na pysku zupełnie zapominając o nieszczęściach, które mnie wtedy spotkały. Miałam urodziny, co oznaczało również to, że od momentu koronacji przejmę stanowisko rodziców, czyli zostanę nową Alfą Watahy Magicznych Wilków. Raczej nie można tego uznać za oznakę chciwości, ale jednak mimo wszystko moje serce niezmiernie się radowało. Wstałam z dobrym humorem, z nie gorszym wzięłam kąpiel we Wodospadzie. Woda była bardzo przyjemna, a temperatura idealna. By mieć ładniejszy zapach do wody rozpyliłam najpiękniejsze kwiatki, jakie rosły w pobliżu.  Taplałam się tak dobre kilkanaście minut, a może kilkadziesiąt, bo w końcu uwielbiałam długie mycie się, by mieć stuprocentową pewność, że jestem czysta. Gdy w końcu udało mi się przekonać samą siebie do wyjścia (a o to było trudno) wytrzepałam się i podążyłam dalej patrząc w niebo. Nie było nawet śladu po okropnej burzy, która miała miejsce jeszcze 3 dni temu. Co prawda po błękitnym oceanie, który mamy nad głową majaczyły się drobne, białe chmurki, ale i tak dzień był śliczny. Warto było czekać do takiej pogody.
Trochę zgłodniałam, więc poprosiłam Tsume, by zorganizował polowanie na śniadanie dla całej watahy. Nieco zdziwiony basior kompletnie nowym rozkazem, którego nigdy nie wydawały stare Alfy pokiwał tylko głową i poszedł wezwać całą ekipę. Wydaje mi się, że to najlepsze rozwiązanie, by oszczędzić trochę czasu reszcie watahy, bo w końcu zespół do polowań powinien się tym zajmować.
Nieco wygłodniała podążyłam do swojej jaskini, wzięłam w pysk kiedyś znaleziony na terenach dzwoneczek i zaczęłam obchód po innych jamach. Musiałam obudzić każdego wilka, żeby nie zaspał na śniadanie! Tak jak podejrzewałam nikt nie wiedział po co to, ale z czasem się przyzwyczają, bo pobudki nie są wcale aż tak wcześnie, bo o 9. Tych, którzy wstaną wcześniej nie obowiązuje budzenie. Jakie było ich zdumienie, gdy wychodząc z jaskini zobaczyli, że zespół od polowań znosi wedle mojego rozkazu zabitą zwierzynę na polanę w centrum watahy, czyli kilka metrów od naszych mieszkań. Po chwilowym zaskoczeniu wszyscy wzięli się za jedzenie, w tym również i ja.
Po spożytym posiłku udaliśmy się nad Wodospad, by tam się umyć od krwi, od której byliśmy ubrudzeni po jedzeniu. Większość wilków postanowiło się umyć od razu całkowicie i właśnie dlatego ja zrobiłam to wcześniej, by nie musieć robić tego z innymi. Później każdy miał czas wolny, bo moja "koronacja" miała być dopiero po godzinie 22, ponieważ właśnie wtedy przyszłam na świat.
Ja przez ten czas leżałam z wywalonym brzuchem i próbowałam bez sensu się opalić, choć jak wiadomo wilki nie potrafią tego zrobić przez gęste futro, którym są porośnięte. W końcu wyczerpana samym nic nie robieniem podążyłam do Biblioteki. Tam za dębowym biurkiem siedziała czarna wadera. Pech chciał, że niestety nie znam wszystkich wilków, bo nie miałam zbytnio pamięci do imion. Miałam do tego prawo, bo przecież przez tą watahę przewijało się tyle wilków, że palców by nam nie starczyło. Z tego, co mówiła mama łącznie było ich ponad 200.
- Dzień dobry, w czymś pomóc? - zapytała z uśmiechem skrzydlata wadera widząc moje zagubienie.
- Em... tak... masz może do polecenia jakąś dobrą książkę?
- Kryminał? Fantasy? Biograficzną?
- Może fantastyczną... byleby bez obrazków. - oznajmiłam po krótkim namyśle.
- Bez obrazków? - zaśmiała się. - Wyróżniasz się spośród innych, bo większość bierze książki z ilustracjami.
Uśmiechnęłam się.
- Miło mi to słyszeć. Lubię się wyróżniać z tłumu. A obrazków nie lubię, bo wolę sobie wyobrazić daną rzecz lub zdarzenie własnymi oczami, a nie oczami ilustratora.
- Ja tak samo.
- Mam takie głupie pytanie... - rzekłam po chwili wahania.
- Słucham.
- Jak się nazywasz? Nie poznałam jeszcze dobrze wszystkich członków. Kojarzę cię z widzenia, lecz imienia nie mogę sobie przypomnieć.
- Jestem Lithium Vane.
- Lithium Vane? - zapytałam, żeby się upewnić. Zaraz pewnie i tak zapomnę jak się nazywała.
- Tak, skrótem Lith lub Li Vane. - zaśmiała się widząc moją wyjątkowo głupią minę.
- To dzięki, już pójdę. - rzekłam wychodząc. - Do zobaczenia.
- Pa! - odparła Lith. Szłam tym razem do Parku w watasze, by tam na spokojnie przeczytać wypożyczoną książkę. No może nie całą, ale chociaż część.
***
Po jakimś czasie czytania spojrzałam w górę, by uświadomić sobie, gdzie znajduje się słońce i oszacować godzinę. Było dość wysoko, a mój żołądek domagał się posiłku, więc stwierdziłam, że pora urządzić porę obiadową. Jak postanowiłam, tak zrobiłam, ale z taką różnicą, że tym razem musiałam wilki zganiać nie tylko z jaskiń, ale i także z pozostałych terenów, na których pełniły swoje stanowisko.
 ***
Do wieczora raczej nic szczególnego się nie działo, aż do wcześniej wspomnianej przeze mnie 22. Wtedy poszłam pod gałęzie Pomarańczowego Drzewa, żeby tam spotkać mamę. Członkowie watahy już powoli również zaczęli się schodzić, by obejrzeć ceremonię. Byłam pierwszym wilkiem, który urodził się we watasze i obejmował władzę. Coś czuję, że nieprędko pozbędą się mnie z tego stanowiska...
- No Suzi, jak się czujesz przed staniem się kimś ważniejszym od nas? - zapytała zatroskana mama.
- Hm... chyba dobrze. Jakoś żyję. - odparłam z uśmiechem.
- To teraz nie pozostaje nam nic innego jak czekać, aż wszyscy się pojawią. - powiedziała po chwili patrząc na zbierający się tłumek wokół drzewa. Lekko się denerwowałam, ale starałam się nie okazywać tego po sobie. Zrobiłam zaledwie dwa kroki na przód, by sprawdzić, ile osób jest z drugiej strony, gdy nagle poczułam, że w coś wdepnęłam. To coś było... chropowate? Spojrzałam w dół i ujrzałam czarną bransoletkę ze sznurków z wplecionymi w nią ładnymi, błyszczącymi "kamykami". Podniosłam ją prędko. Byłam całkowicie pewna, że to właśnie ona - Bransoletka Życzeń. Nie potrzebowałam żadnych upewnień, czy potwierdzeń, po prostu włożyłam ją na łapę i miałam wrażenie, że od teraz wszystko będzie się układać po mojej myśli, bo przedmiot ten zapewniał spełnienie wszelkich marzeń i życzeń. Kilka wilków dostrzegło moje znalezisko i rozpoznawszy przedmiot zaczęło klaskać. Ja nie wiedząc co zrobić po prostu się ukłoniłam i wróciłam do rodzica.
- To kiedy ta koronacja czy coś?
- Zaraz... Poczekajmy jeszcze z 5 minut. - odparła mama.
- Jasne. - odrzekłam siadając na ziemi. Bawiłam się nową bransoletką, ale mama była zbyt przejęta tym, co miało nastąpić zaraz, by to zauważyć. Spokojnie odczekałam umówione kilka minut, a wtedy biało-różowa wadera powstała i uniósł łapę dając znak, żeby wszyscy umilkli. Niezwykłe, że ja już za kilka minut będę miała taką samą możliwość.
- Witam. Jak wszystkim wam tutaj zebranym wiadomo, dziś mamy zaszczyt uroczyście przekazać rządy nowej, młodej Alfie - Suzannie.
Rozległy się gromkie brawa, sama nie wiem, czy szczere, czy nie. Wolałam sobie tym nie zawracać głowy. Wstałam więc i ponownie się ukłoniłam.
- Dziś także chciałabym wyznaczyć nową Betę, Gammę i Deltę, które będą pełnić swoje stanowiska.
Znowu brawa.
- Najpierw lecz zajmijmy się mianowaniem na Alfę. Proszę powstać.
Wilki wykonały polecenie. Nawet ciotka Kazuma zrobiła to co trzeba dramatycznie wywracając oczami. Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Wilkom odbijały się w oczach ciepłe płomyki porozstawianych wcześniej świec, które miały nam służyć za uroczyste oświetlenie. Niby takie nic, a i tak wyglądało to pięknie.
- Czy ty, Suzanno, ślubujesz pełnić sprawiedliwe rządy we Watasze Magicznych Wilków?
- Obiecuję.
- Czy ślubujesz działać dla dobra innych, a nie tylko dla własnych zysków?
- Obiecuję.
- A czy ślubujesz bronić wszystkimi swoimi siłami zdrowia i życia wszystkich członków i honoru słabszych?
- Obiecuję. - odparłam z powagą po raz ostatni.
- Takie są obietnice Suzanny i żywimy nadzieję do tego, że będzie je sumiennie wypełniać. Proszę o zawieszenie na szyi nowej Alfy Kryształowy Medalion - znak władzy we Watasze Magicznych Wilków.
Desari ze świecącymi ze wzruszenia oczami zawiesiła na mojej szyi ciężki, ale również piękny medalion. Funkcjonował on u nas dopiero od niedawna i Rafael bądź Kiiyuko nosili go tylko w przypadkach oficjalnych, ale wiedziałam, że to bardzo słusznie, że został zrobiony. Był niezwykle piękny i przypominał rozkwitającego kwiata, który nawet zdawał się mieć niesamowicie piękną woń. Nie wiedziałam tylko, kto go zrobił i do kogo mogłam posłać wyrazy podziwu. Mama wygłosiła jeszcze krótką przemowę na temat bycia Alfą, a następnie rzekła:
- A teraz przejdźmy do wcześniej obiecanego przeze mnie wyboru Bety, Gammy i Delty.
Wszystkie wilki wytężyły maksymalnie słuch, mając pewnie cichą nadzieję, że to oni zostaną wybrani.
- Zacznijmy od tyłu... Deltą zostaje... - tu dała dramatyczną pauzę. - ...Nari!
Zaskoczona wadera mile zaskoczona natychmiast przytuliła partnera, który był tak samo zachwycony co ona i chwalił ją za włożony w to wysiłek.
- Gammą z kolei... Lithium Vane!
Wcześniej odwiedzona przeze mnie wadera aż pisnęła z zachwytu. Czyżbym przynosiła szczęście?
- A Betą i zastępcą Suzanny... uwaga, uwaga... Astrid!
Wszystkie wilki zaczęły jej klaskać, a ona sama odtańczyła szalony taniec radości. Zabawnie mi było na to patrzeć. Kiiyuko powiedziała jeszcze przekrzykując śmiechy:
- Zebranie uważam za zakończone!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz