- O co chodzi Ślicznotko? - powiedziałem chyba zbyt głośno.
Odwróciła się z wielkimi oczami po których jeszcze spływały gorące łzy.
Zapadła cisza. Jąkając się powiedziała:
- Bo Trey, nie znasz go, on odkrył Tajemnicze Podziemia, a teraz już go nie ma... Zginął, tak samo jak część dawnej watahy, z czasów jeszcze naszej świetności.
Znowu
padła na mnie jeszcze większym szlochem. Więc przytuliłem ją, a ona odsunęła się
tym razem bez płaczu. Zawstydzona i chyba nie wiedziała o co mi chodzi.
- Więc Ślicznotko już nie płacz. Z płaczem takiej damie nie do twarzy.
Musnąłem ją w usta i zawstydzony odwróciłem się. Ona podeszła i poklepała mnie to garbie.
- Wiem że nie mam żadnych szans... Nie będę się wysilał i zostawię cię w spokoju.
Po tych słowach polało mi się kilka gorzkich łez i z płaczem ile sił w łapach pognałem do siebie zraniony własnymi słowami.
<Kiiyuko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz