Siedziałam tak i udawałam, że słucham bezsensownego gadania mojego brata (Wissy i Valka gapiły się na niego z zafascynowaniem), gdy nagle dostrzegłam jakiś podejrzany, jaśniejszy punkt na pobliskim drzewie. No nic, nie mając niczego innego do roboty podniosłam się z ziemi i potruchtałam pod konar.
- Hej, ty tam! Jak się nazywasz? - rzuciłam zadzierając głowę do góry próbując wypatrzyć, co tam się przede mną chowa. Zwierzątko poruszyło się trochę. Wyglądało na zbyt przestraszone, by zejść na dół.
- Słyszysz?
- Słyszę. - pisnęło cicho.
- Kim jesteś?
- Telleni.
Wyglądało na to, że był to wilk. Wytężyłam bardziej wzrok, próbując jak najwięcej zobaczyć przez gęste liście. Nic z tego... Zbyt gęsto.
- Zejdziesz tu do nas na dół? Chciałabym cię zobaczyć.
- Boję się... I główka mnie boli.
Hm... Najwyraźniej była to malutka wadera, bo mało jaki dorosły lub nastoletni (tak jak ja) mówi tak cicho i piskliwie. Nie używam już zdrobnień tak jak kiedyś, gdy byłam jeszcze małym szczenięciem. Dobrze, że potrafiłam się dobrze wspinać na drzewa. Wbiłam pazury w korę i sprawnymi ruchami podciągałam się do góry. Już za kilka sekund siedziałam na tej samej gałęzi co ona.
- A więc, Telleni nie jesteś stąd, mam rację?
- Tak...
- Ja nazywam się Sohara. Jesteś na terenach Watahy Magicznych Wilków. Skoro głowa cię boli, to chyba dobrze by było, jakbym cię zabrała do naszego lekarza. - uśmiechnęłam się.
- Nie wiem czy sama dojdę.
- W takim razie wskakuj na mój grzbiet i mocno się trzymaj. Możesz wbić nawet swoje pazurki.
- Ale to będzie cię boleć...
- A ile masz miesięcy?
- Zdaje się, że 3.
- No więc nie powinnaś mieć raczej zbyt długich pazurów. To po prostu dla twojego bezpieczeństwa. Nic mi nie będzie.
- Skoro tak mówisz... - mruknęła i wdrapała się na mój grzbiet. Tak jak myślałam, jej pazury nie były jeszcze zbyt długie, więc praktycznie ich nie poczułam. Ostrożnie zeszłam na dół, pilnując, aby małej Telleni nic się nie stało. Zaczęłam iść w stronę jaskini, w której przyjmowała Ice, ale reszta szczeniaków mnie zaczepiła.
- Gdzie byłaś? Szukaliśmy cię! - wykrzyknął Dante.
- Pomagam Telleni.
- To ta mała na twoim grzbiecie? - zapytał wpatrując się w skuloną waderkę.
- Tak... - pisnęła.
- Siemasz Tell! Jestem Dante! - wyszczerzył się. Jak zawsze zachowuje się tak jak na głupka przystało. Wywróciłam oczami.
- A teraz pozwólcie, że zaprowadzę ją do Ice, bo źle się czuje.
- Mam nadzieję, że do nas dołączy i że będziemy miały z kim się bawić! - zaśmiała się Valka. No tak, Wissy i Valka są najmłodsze z naszej całej watahy, bo ja i Dante niedługo wkroczymy w dorosłość i będą musiały się bawić tylko we dwie, a tak to będą miały kolejną koleżankę.
Za 3 minuty już byłam u Ice. Na szczęście była w swojej jaskini, więc nie musiałam jej daleko szukać.
- Dzień dobry, Ice. Mam tutaj dla ciebie małą pacjentkę... Mogłabyś się nią zająć?
<Ice? Telleni?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz