Spojrzałam na niego. W jego oczach ujrzałam panujący ból i smutek.
Nie wiem ile czasu minęło odkąd zadał mi pytanie, ale później odezwałam
się do niego z innym pytaniem:
- Jak się czujesz?
- Da się przeżyć - odpowiedział nie patrząc mi w oczy. - Odpowiedz mi w końcu: gdzie ja jestem?
- Północny las Doñana w Andaluzjii, znalazłam cię 5 km stąd i
uratowałam ci życie. Bo wiesz tutaj uleczają wilki. Moje zadanie zostało
wykonane więc jesteś wolny.
- Pomogłaś mi? Ach... przecież ja... - wyglądał jakby próbował sobie coś przypomnieć.
Patrzyłam mu w oczy cały czas jakbym chciała z nich coś wyczytać.
Niestety nic nie widziałam, żadnej wizji - niczego. Skierowałam się w
kierunku drzew, mając nadzieję że uda mi się w końcu znaleźć jakieś
jedzenie. Już mi to obojętne czy będzie to dzik czy królik. Wymarzyłam
sobie sarnę.
- Poczekaj, stój! - usłyszałam za sobą głos poznanego przybysza
Szłam dalej. Nie mogłam się zatrzymywać, bo głód brał górę. A nie jadłam od 2 dni. Postanowiłam, że będę musiasła go ignorować. Też czasami potrzebuję
chwili spokoju, samotności. A jednak dogonił mnie. Wydawał się
rozkojarzony.
- Pomóc ci w czymś? - zapytałam stanowczym tonem. Nie mogłam pokazać mu że mogłabym być troskliwa...
<Mid?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz