W końcu postanowiłam sprawdzić, czy jej stan się pogarsza. Cudem
zmierzyłam puls, normalny, no może troszeczkę przyśpieszony. Na
szczęście krwotok z tylnej, lewej łapy ustał. Wadera była tylko trochę
poobijana.
- Nic jej nie będzie - mruknęłam oglądając łapę wilczycy – Wyliże się.
Ajax kiwnął energicznie głową po czym zaczął kręcić się w kółko, co wyglądało dość śmiesznie.
- Chodź, zabierzmy to truchło do domu, a kiedy już się obudzi, to Alfa
zdecyduje, co z nią zrobić. – nie mogłam powstrzymać się od śmiechu,
kiedy Ajax kręcił się w kółko, jakby goniąc swój własny ogon.
Basior pomógł mi przenieść waderę do jego jaskini. Kiedy odłożyliśmy
nieprzytomnego wilka na derkę spojrzałam w górę i aż zaniemówiłam z
zachwytu. Na suficie wisiało kilkanaście zawieszonych na sznurku
szkiełek pomalowanych na różne kolory, które co chwila się o siebie
obijały i przyjemnie brzęczały.
- Ale ładne – wydukałam – Sam to wszystko zrobiłeś?
Wilk kiwnął głową.
- Parę dni i gotowe.
<Ajax? Albo może Karibu? (dajmy jej dojść do głosu :D)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz