- Jak, skoro
jestem związany? - zapytałem ze śmiechem. Nari stała i po prostu patrzyła, co
zrobię.
- No to my
cię rozwiążemy, a ty zatańczysz. Jeżeli tego nie zrobisz, dostaniesz od nas
karę. - oznajmił Dante, z którym już kiedyś rozmawiałem.
- Ok. -
odparłem. Maluchy podeszły i zaczęły mnie uwalniać. Gdy byłem już całkowicie
wybawiony wykonałem ich polecenie. Śmiały się jak nie wiem, bo zacząłem tańczyć
z liśćmi w łapach. Nawet Nari wybuchła głośnym śmiechem, gdy udawałem kurczaka
drąc się tekst jakiejś bezsensownej piosenki pozbawionej rytmu ani melodii, bo
tak naprawdę nie mam wcale talentu muzycznego.
Gdy już
skończyłem mój zwariowany "koncert" powiedziałem:
- No to co
dzieciarnia, baja i lulu?
- Jaka
bajka? - wystąpiła na przód i zapytała Soharka.
- No nie
wiem... A jaką byście chcieli?
- Ty wymyśl.
- odparła Valka.
- No
dobrze... Więc połóżcie się lub usiądźcie, a ja będę wam opowiadać.
Poczekałem,
aż maluchy wykonają moje polecenie, a później stwierdziłem, że mam już pomysł
na własną opowieść.
- A więc...
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami... A może jednak nie? No bo nasza
historia ma miejsce nad naszymi głowami, a konkretniej to na chmurach. Możemy
tam znaleźć legendarne Królestwo Pór Roku.
- Co to
takiego? - zapytała Serena.
- Nie
wiecie?
Szczeniaki
pokręciły przecząco głowami.
- No to
dokładniej dowiecie się co to jest od Kii, która o ile dobrze wiem, uczy was
historii. Przechodząc do rzeczy... Żyła tam sobie pewna nieziemsko piękna
wadera, w której zauroczy się każdy basior, którego tylko spotka. Była Wilkiem
Pogody. Miała poślubić księcia i zostać księżniczką, ale pewnego dnia zaginęła.
Mówiono, że ktoś ją widział w przyszłości, ponieważ potrafi podróżować w
czasie. Gdy w końcu jednak postanowiła wrócić, nikt o niej już nie pamiętał.
Stwierdziła więc, że dowie się, cóż takiego się wydarzyło, że każdy o niej
zapomniał raz na zawsze i czy da się to odwrócić. Wyruszyła dlatego ponownie na
Ziemię, by poszukać jakiegoś antidotum na swoich przyjaciół, którzy okrzyknęli
ją swoim wrogiem. Błądziła tak i błądziła, ale nie odnalazła nigdzie niczego,
co by mogło jej w jakimkolwiek stopniu. Pewnego dnia odnalazła starą czarownicę
i poprosiła ją o magiczny wywar zrobiony z różnych ziół i korzeni. Okazało się,
że ów czar to dzieło złego czarnoksiężnika. Nasza bohaterka serdecznie
podziękowała czarownicy i wróciła do Królestwa, lecz jakimś cudem nie mogła się
tam dostać. Zastała tam zwykłe, białe chmury. Stwierdziła, iż to wina wcześniej
wspomnianego czarnoksiężnika. Po miesięcznych poszukiwaniach w końcu go
odnalazła. Wcześniej musiała odbyć walkę ze strasznym smokiem, a dopiero później
porozmawiać z czarnoksiężnikiem, który o mało jej nie zabił. Gdy czarnoksiężnik
zmarł, okazało się jednak, że wadera ta nie może już wrócić do domu.
Zamieszkała więc na Ziemi i po dziś dzień sumiennie pomaga innym wilkom w
potrzebie.
Popatrzyłem na szczeniaki. Wszystkie, bez wyjątku, teraz spały.
- Wow... Gratulacje. Udało ci się je ujarzmić. - szepnęła z podziwem Nari, nie chcąc ich obudzić. Bardzo chętnie przyjąłbym od niej buziaka w nagrodę, ale musiałem się powstrzymać, by nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Udało mi się zyskać jej zaufanie. Dobrze jest.
- Dzięks... A teraz muszę już spadać. - rzekłem podnosząc się z ziemi, bo dobrze widziałem, że świt się zbliża.
Idąc w stronę jaskiń oślepiło mnie światło słoneczne jasnego poranku...
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz