- A... To tylko kilka rzeczy... - spojrzałam na niewielki plecak, w którym mój brat ma swoje rzeczy - A ty? Co tam masz?
- Na pewno rzeczy niezbędne... - warknął i rzucił spojrzeniem na mój tobołek - Nie to co ty...
- Na pewno nie masz racji!
- Mam, bo ty nie jesteś douczona na ten temat, czyli życie w trybie koczowniczym
- Jakim?
- No, to jest właśnie, to o czym mówię. To znaczy w trasie, nie mając stałego miejsca pobytu
- Czyli tak jakby podróżnik?
- Można tak powiedzieć
Właśnie doszliśmy na cmentarz. Przeszedły mnie ciarki, bo nie lubię takich miejsc.
- Alex?
- Co?
- Zimno mi. Możesz mnie przytulić?
- Valix...
- Proszę... - zrobiłam psie oczka. Westchnął i odparł z niechęcią
- Zgoda, ale jak przyjdą dziewczyny, puszczam
- Ok... - przytulił mnie mój starszy, chociaż o chwilkę brat swoim ciepłym objęciem. Zamknęłam oczy
- Hej, misiaczki! Co to za tulasy? - ze strachu aż podskoczyłam i szybko obróciłam się, bo Alex już od razu po tych słowach puścił
- Kii! - powiedziałam. Zauważyłam stojącą za nią... - Glim! If! Mogę was tak nazywać?
- No - powiedziały chórem
- To co, idziemy, nie? - zapytałam, chociaż już znałam odpowiedź.
<Ktoś chce dokończyć?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz