Gdy już się umyłam (znalazłam wodę), rozczesałam włosy (kupionym w mieście grzebieniem), przyozdobiona różnymi drobiazgami typu kokarda, spinka i poperfumowana (pryskając się strasznie kaszlałam =P), po 45 minutach byłam gotowa do wyjścia. Chwyciłam przyciemniane okulary i szłam do wyjścia. Otwierając drzwi swojego domu omal nie krzyknęłam: ktoś chciał mnie odwiedzić...
- Alex! Co ty tutaj robisz?! - wyglądał naprawdę CUDOWNIE...
- Yyych... Idziemy razem? - spojrzałam na niego pytająco zdezorientowana. Mrugałam powoli oczami. Czy się przesłyszałam? ON mnie zaprasza?! Zawstydzony spojrzał na ziemię. Chyba żałował swojego pytania. Miałam ochotę mu wskoczyć w ramiona
- Oczywiście, że idę!!! - przytuliłam go mocno, aż dostał wytrzeszcza
- Proszę nie rozczulaj się... - puściłam go z niechęcią... Był taaaaki ciepluuuutki... i milutki oczywiście.
- No to idziemy, czy nie? Bo utkniemy w tych drzwiach.
- No, ok idziemy - powiedziałam. Zapowiada się fajowski wieczorek... Strasznie się cieszę =D
Mijając zakręt przed naszym celem idąc (prawie) za ręce. Wszyscy wówczas obecni patrzyli na nas niedowierzająco. Pewnie, że mam takiego słitaśnego partnera. Przed wejściem na impre już stało kilka osób, więc żeby ich nie niecierpliwić otworzyłam drzwi. Jeszcze muzyki nie puszczałam, bo jeszcze nie było 20.00. Puszczając pierwsze hity obserwowałam Alexandra. Wszyscy już byli oprócz Ifus, która dopiero 5 minut po rozpoczęciu zabawy wpadła do środka. Szkoda, że nie widziała mojego wejścia... Mówi się trudno.
Najpierw był konkurs kto najlepiej tańczy (wygrał Anes i jego breakdance), potem wybierali kto najfajniej się ubrał. Potem poszliśmy wszyscy na Wrzosową Łąkę i tam, każdy patrzył na gwiazdy. Miałam chwilę wytchnienia. Chciałam się coś zapytać Alexa, ale zrezygnowałam. Potem puściłam wolną piosenkę (chciałam sprawdzić ich reakcję) i wszyscy znaleźli parę oprócz Ifus i jednego chłopaka, czyli Alexsandra (O nie! Zaraz go dorwie!). Poprosiła go do tańca. Tańczyli razem. Ooo... Jakie to słodkie!... Zbiera mi się na pawia!... Potem gdzieś go zabrała Glimmer. Ciekawe gdzie? I po co? Jutro się ich spytam. I dzięki temu wróciłam do domu sama.
"Mam całkiem miłe wspomnienia" pomyślałam rzucając się na łóżko z chytrym uśmieszkiem. Ja jej jeszcze pokażę, na co mnie stać...
Oto moje motto, czyli Kiiyuko.
To ujęcie z naszej impry =)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz