Marzec 2021r
Wychodziłam właśnie z jaskini Alf po codziennym raporcie, gdy usłyszałam jak ktoś mnie woła. Męski głos wydobywał się z dołu, trochę na prawo. Uśmiechnęłam się, słysząc go. Świadomość, że mogliśmy się teraz widzieć – a nie tylko słyszeć – codziennie była bardzo przyjemna.
Zerknęłam w stronę młodego basiora. Jego brązowe futro zdawało się odrobinę przygaszone, gdy nie padały na nie promienie słoneczne. Na pysku samca widniał jak zwykle wesoły uśmiech, a oczy błyszczały się radośnie. Miałam wrażenie, że nic i nikt nie jest w stanie zabić w nim entuzjazmu. Jednak nagle zauważyłam, że to tylko pozory. Jego sylwetka zdradzała napięcie. Jego zwykłą radość coś tłumiło...
- Młoda, ruszaj się! - zawołał basior.
W odpowiedzi przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się lekko. Widząc jednak zniecierpliwienie wilka, przyspieszyłam odrobinę.
- Czego chcesz, As? - spytałam, gdy się do niego zbliżyłam.
Basior nie odpowiedział od razu. Zamiast tego ubijał ziemię swoimi wielkimi – przynajmniej moim zdaniem – łapami. Wydawał się trochę zdenerwowany i... Dobrze widziałam? Asgrim, mój ukochany przyjaciel, znany również jako Staruszek, był zawstydzony? Cóż się właśnie działo?
- Bo... Ja... - zaczął niepewnie. Patrzył się wprost na swoje łapy, a nie jak zwykle w moje oczy.
- Ty co?
As podniósł na mnie wzrok. Był zgarbiony, więc nie musiałam zadzierać łba do góry, by odwzajemnić spojrzenie.
- Wiesz, że nie umiem polować, prawda? - spytał cicho.
Pokiwałam głową. Wyznał mi to już jakiś czas temu. Byłam wówczas więcej niż zdziwiona i już chciałam rozwinąć temat, ale samiec mi na to nie pozwolił. Wiedziałam, jak bardzo się tego wstydził i nieraz próbowałam mu wytłumaczyć, że to nic takiego. Ucinał jednak każdą rozmowę na ten temat. Z tego powodu, byłam jeszcze bardziej zszokowana, że teraz sam rozpoczął ten temat.
Samiec przełknął głośno ślinę. Widziałam, że to, co ma zamiar powiedzieć, wiele go kosztuje. A dokładniej jego ogromną dumę.
- Ty natomiast polujesz tak, no wiesz... Zawodowo – spojrzał na mnie wyczekująco, więc czym prędzej przytaknęłam zaciekawiona, do czego zmierzał. As odchrząknął zmieszany i dopiero po chwili znowu się odezwał – Może mogłabyś dać mi jakieś korki czy coś? Nie chciałbym przymierać głodem, a głupio mi wyjadać jedzenie dla tych, którzy sami nie mogą.
Basior mówił szybko i cicho, jak zwykle kiedy się wstydził. Dopiero po chwili zrozumiałam, co powiedział.
Miałam być jego nauczycielką? Przecież sama dopiero skończyłam szkołę, a w polowaniach nadal nie byłam najlepsza. Popełniałam naprawdę wiele błędów, które Yuko nie puszczała mi płazem, odkąd jesteśmy w tej samej grupie. Ta wilczyca chyba nadal nie ogarniała, że nie jestem już jej małą uczennicą i podopieczną. Było to na swój sposób urocze z jej strony. Może odczuwała syndrom pustego gniazda i z tego powodu czepiała się nawet najdrobniejszego błędu...? Nie, dobra nie. Bardziej prawdopodobne, że po prostu lubi się wszystkiego czepiać.
Przydałoby się niedługo ją odwiedzić... - pomyślałam.
- Tor? - głos Asa wyrwał mnie z zamyślenia. Rany, w jaki sposób od jego pytania doszłam do rozmyślania o mojej kochanej opiekunce?
- Co? Ach, tak – zamrugałam, jeszcze nie do końca ogarniając, co się dzieje – As, nie poluję tak dobrze, jak ci się wydaje. Powinieneś zapytać o to Yuko. Jest w końcu nauczycielką polowań.
Basior spuścił uszy zawiedziony.
- Nie chcę jej narzucać... - mruknął.
- A mi już możesz? - spytałam lekko rozbawiona.
- Tak. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Liczyłem na to, że mi pomożesz...
Głos basiora brzmiał żałośnie. Wyczuwałam, że naprawdę jest mu trochę smutno i czuje ogromną niechęć do lekcji u prawdziwej nauczycielki.
- Czy ty musisz mnie brać na litość? - spytałam, udając niezadowolenie. Jednak nie trzeba było być mistrzem obserwacji, by dostrzec, że grałam.
As nie odpowiedział, tylko podniósł szybko łeb. Jego oczy ponownie rozbłysły radośnie i właśnie ten błysk był ostatnim, co widziałam, zanim samiec zamknął mnie w ucisku. Jego sierść otarła mi się o zęby, na co parsknęłam cicho.
- Dziękuję! Jesteś najlepsza! - zawołał samiec, przytulając mnie jeszcze mocniej.
- Wiem, wiem... - mruknęłam, opatulając go delikatnie jedną łapą – Możesz nie zmiażdżyć mi wszystkich organów? Z góry dzięki.
Czułam, jak ciało basiora się napięło. Z jego gardła wyrwało się krótkie „och” i już po chwili się odsunął. Poczułam, jak robi mi się z tego powodu trochę przykro. Lubiłam się przytulać...
Zwłaszcza z nim, co? - usłyszałam w myślach swój głos, przez co zrobiło mi się głupio.
Zamknij się – odpowiedziałam samej sobie, mając nadzieję, że nie widać po mnie jak bardzo byłam zawstydzona.
Jeśli As zauważył moje zmieszanie, nie odniósł się do tego, za co byłam mu bardzo wdzięczna.
- To kiedy mógłbym zacząć, proszę pani? - roześmiał się.
Podniosłam wzrok i zaczęłam wypatrywać słońca za chmurami. Niedawno minęło popołudnie, a że nie miałam żadnych planów na ten dzień...
- Teraz.
- Teraz? - powtórzył zaskoczony samiec. Takiej odpowiedzi się nie spodziewał...
- Tak. Chyba że masz już jakieś plany...?
- Nie, nie mam. To dokąd idziemy? Od razu polować?
Roześmiałam się, słysząc, że nadal był trochę skołowany.
- A znasz pozycje myśliwskie i teorię?
Asgrim pokręcił głową.
- Normalnie zaproponowałabym Wrzosową Łąkę, ale ze względu na festyn odpada. Możemy poszukać jakiejś polany w Zielonym Lesie, jednak wszystkie, które by się nadawały, też są zajęte przez festyn... - myślałam na głos. Czułam na sobie wyczekujące spojrzenie mojego przyjaciela – Pójdziemy do parku.
- Mamy tutaj park? - basior zmarszczył brwi.
- Ostatnim razem, kiedy tam byłam, był trochę w rozsypce... Myślę, że będzie odpowiedni ze względu na niewielką ilość wilków, które tam przychodzą. Nikt nie będzie nam przeszkadzał – słysząc ostatnie zdanie, mój przyjaciel parsknął cicho, na co zmroziłam go spojrzeniem i dokończyłam beznamiętnym tonem - ...w lekcji.
- Oczywiście. Niech pani prowadzi – skłonił się wilk.
Przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę naszego wilczego parku.
- W rozsypce, mówisz? - zapytał As, gdy doszliśmy na miejsce.
Nie odpowiedziałam zbyt zdumiona widokiem, który roztaczał się tuż przed nami. Drewniane ławki były podreperowane, a fontanna w miarę czysta. Rośliny, choć dopiero odżywające, nie rosły już tak dziko. Park wyglądał na znacznie mniej zaniedbany, niż gdy byłam tutaj ostatnim razem.
- Taa... Ktoś musiał się nim zająć... - mruknęłam dalej trochę zszokowana – Chyba już nie jest odpowiednim miejscem do nauki. Za bardzo wypiękniał...
- To... Gdzie idziemy?
- Nie wiem – westchnęłam. Dziwnie się czułam w tym miejscu. Wydawało się one zbyt piękne i ludzkie jak na nasze tereny – Może poszukamy jakiejś polany w Żółtym Lesie? Jest znacznie bliżej niż Zielony.
As w odpowiedzi wzruszył ramionami i nie oglądając się za siebie, ruszył z powrotem. Ja natomiast ponownie rozejrzałam się po parku, by po chwili westchnąć i dogonić mojego przyjaciela. Zastanawiała mnie ta zmiana...
Gdy dotarliśmy na jakąś niewielką polanę, nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Teoria, którą próbowałam wtoczyć mojemu przyjacielowi do łba, była męcząca. Wiedziałam, że gadanie jest ważne, ale wprost nie mogłam doczekać się akcji. Albo przynajmniej pozycji myśliwskich. Musiałam coś robić.
Nagle usłyszałam szelest po lewej stronie. Postawiłam uszy i zaczęłam nasłuchiwać, jednocześnie wdychając powietrze. Do moich nozdrzy wkradł się zapach wiewiórki. Mijaliśmy je już wielokrotnie, ale wtedy opowiadałam i nie było czasu na prawdziwe polowanie.
- As, widzisz tę wiewiórkę? - spytałam szeptem. Dostrzegłam kątem oka, jak Staruszek zamiera i nasłuchuje. Po chwili delikatnie skinął łbem - Spróbuj ją upolować. Będę mogła ocenić twoje umiejętności.
Basior czym prędzej ruszył w jej stronę. Wzrok miał wlepiony w zwierzątko, kryjące się wśród liści, więc nie patrzył, gdzie stawia łapy. Owszem, co bardziej doświadczeni łowcy potrafili stawiać ciche kroki bez konieczności spoglądania w dół, ale Asgrim z pewnością do nich nie należał. Wiewiórka szybko zauważyła zbliżającą się do niej sylwetkę wilka i zaczęła uciekać w stronę drzewa. Samiec przyspieszył, jednak nie udało mu się dogonić zwierzątka. Zirytowany przejechał pazurami po korze drzewa, na którym skryła się jego niedoszła ofiara.
Czeka nas sporo pracy – pomyślałam i westchnęłam cicho. Następnie podeszłam do mojego przyjaciela, który nadal wyżywał się na niewinnym drzewie.
- Prawie była moja – mruknął, kiedy położyłam mu łapę na grzbiecie. Musiałam lekko podnieść się na tylnych łapach, by go dosięgnąć. Gdy go dotknęłam, wyczułam tak wielkie poczucie porażki, że aż namacalne.
- Zbyt wiele nie widziałam, ale na pewno masz spore problemy ze skradaniem się. Nie patrzysz, jak idziesz, poruszasz się zbyt szybko, a zwierzęta nie są głuche.
Basior wypuścił głośno powietrze. Był naprawdę niezadowolony z siebie.
- Nie ma dla mnie nadziei, co? - spytał, kiedy się odwrócił. W jego głosie pobrzmiewał smutek.
- No coś ty – uśmiechnęłam się pokrzepiająco – Nauczysz się. Kiedy dołączyłam, szło mi o wiele, wiele gorzej niż tobie. Dalej nie jest idealnie, co lubi uświadamiać mi Yuko, ale na pewno znacznie lepiej. Dasz radę, stary.
- Pewnie, a dziki zaczną latać – mruknął pod nosem.
Roześmiałam się cicho, słysząc jego słowa. As w odpowiedzi zmierzył mnie zarówno pytającym, jak i ponurym spojrzeniem jednocześnie.
- Wyobrażenie lochy ze skrzydłami jest dość interesujące.
As w odpowiedzi pokręcił głową, jakby nie mógł uwierzyć w moją głupotę.
- W każdym razie... Wiesz, w jaki sposób powinieneś poruszać się, żeby tyle nie hałasować?
- Em... No mówiłaś, żeby patrzeć w dół i poruszać się wolno. Muszę przyznać, jest to logiczne...
- Chodziło się na te lekcje polowań – wtrąciłam się z uśmiechem.
- No tak. Sama byś na to nigdy nie wpadła, antyinteligencie.
- Anty-co?
- Nieważne...
Pokręciłam łbem z pobłażaniem. Miałam wrażenie, że przy tym samcu cofam się w rozwoju i znowu jestem małą waderą. Wiedziałam, że nasze rozmowy są bardzo dziecinne, ale w sumie... Chyba właśnie to w nim mi się tak podobało.
- Wracając do nauki polowania... Mógłbyś spróbować? - powiedziałam po chwili.
As nie odpowiedział, tylko od razu zamknął oczy. Dopiero gdy się wyciszył, ponownie je otworzył. Na jego pysku widniał wyraz pełnego skupienia, kiedy postawił powoli łapę na ziemi. Spod niej wydobył się cichy szmer. Niektóre zwierzęta byłyby w stanie go usłyszeć, ale większość by się nie przejęła. Czułam, jak wypełnia mnie duma, gdy basior zrobił kolejny cichy krok.
Zamknęłam oczy, żeby skupić się lepiej na zmyśle słuchu. Przyjemnie było móc słyszeć jedynie ciche szmery, a nie typowe dla tego samca głośne kroki. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że sposób chodzenia Asa tak mnie irytował.
Nagle usłyszałam głośne „łup”. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się zdezorientowana. Dostrzegłam mojego przyjaciela siedzącego pod drzewem i pocierającego łapą swój łeb.
- Auć – mruknęłam i podbiegłam do basiora – Nic ci się nie stało?
Asgrim potrząsnął łbem.
- Głupie drzewo. Nie widziało, że szedłem czy co?
- Miało zejść ci z drogi? - zmarszczyłam brwi.
- Tak.
- Jesteś dziwny – stwierdziłam, jednak dalej nie spuszczałam wzroku z samca. Miałam nadzieję, że naprawdę nic mu się nie stało – Może na dzisiaj starczy, co?
Cynamonowy wilk przytaknął i ruszył w stronę Zielonego Lasu. Po moich namowach zgodził się pójść prosto do jaskini i odpocząć. A gdyby coś mu się stało, miałby zgłosić się do Wilczego Szpitala. Naprawdę się martwiłam, a on mnie jedynie wyśmiewał przez pół drogi. Pewnie miał rację, ale to nic nie zmieniało!
Dla pewności odprowadziłam go pod samą jaskinię. Tam też umówiliśmy się na kolejną lekcję polowania. Dziwnie się czułam jako jego prywatna nauczycielka, ale skoro prosił o pomoc z polowaniami, to nie było tak źle. Chyba.
C.D.N.
Uwagi: Niekiedy stawiasz zbyt wiele przecinków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz