Maj 2021r.
Był już wieczór, gdy w końcu znalazłam czas na czytanie jednej z książek, które wypożyczyłam już kilka dobrych tygodni temu. Ostatnimi czasy moje dni wypełniały tylko patrole i polowania – zarówno te w grupach, jak i z Asem. Owszem, uwielbiałam to robić, ale czasem miałam dość wracania wieczorami, prawie słaniając się na łapach. Brakowało mi spokojnego popołudnia spędzonego na czytaniu – mojej małej pasji zrodzonej, gdy byłam jeszcze szczeniakiem. Chyba więc nikogo nie zdziwiło, że gdy tylko dowiedziałam się o zmianie patrolu mojego przyjaciela, byłam wniebowzięta. Brak Asa oznaczał idealny spokój, dzień bez jego czasem aż zbyt energicznej paplaniny.
Wzięłam w zęby starą powieść, która według Daire'a zawierała nadal aktualną prawdę o miłości. Dodatkowo była ona napisana przez jakiegoś elfa, więc spodziewałam się naprawdę niesamowitej historii, bo akurat ta nacja potrafiła stworzyć interesujący świat i cudowne wątki romantyczne, które chyba najbardziej mnie interesowały w powieściach.
Uśmiechnęłam się delikatnie na wspomnienie krzywych spojrzeń mojej byłej opiekunki, gdy zauważała kolejny romans w naszej jaskini. Yuki zdecydowanie nie była zwolenniczką tego typu powieści, ba! Uważała je za całkiem głupie i niepotrzebne. Zapewne szybciej zobaczyłabym ją czytającą książeczkę dla małych dzieci, niż coś, co opowiada przede wszystkim o miłości.
Wspominając moje prywatne lekcje z Yuko, usiadłam przed własną jaskinią w miejscu, które gwarantowało mi oświetlenie nawet na kilka następnych godzin. Powoli podważyłam pazurem okładkę i uważając, by nie porwać żadnej ze stron – nasz bibliotekarz chyba urwałby mi za to głowę – otworzyłam książkę w miejscu, w którym była wypisana dedykacja. Co ciekawe, ktoś zapisał ją ręcznie, zielonkawym tuszem. Wpatrywałam się przez chwilę w odchylone nieco w prawo i ozdobne litery, zanim zdążyłam rozszyfrować tekst.
- „Dla mojej kochanej siostry, Yngvi” - przeczytałam na głos, trochę niepewna czy udało mi się odpowiednio odcyfrowałam ostatnie słowo – Yngvi... Jeśli jest to imię, to brzmi naprawdę ładnie.
Do mojej głowy nagle uderzyła pewna głupia myśl, którą bardzo szybko od siebie odepchnęłam. Była ona najprawdopodobniej niemożliwa, więc nie chciałam się nad nią rozwodzić.
- Lepiej po prostu zabierz się do czytania, Tor – mruknęłam pod nosem, przewracając stronę.
Już po chwili zapomniałam o imieniu, tej niedorzecznej myśli, całym otaczającym mnie świecie. Mój umysł zaczęła zaprzątać całkiem inna, znacznie ciekawsza historia, ukryta w szeregu lekko rozmazanych liter wypisanych równo na brzoskwiniowych kartach książki.
Główna bohaterka, Ailla miała właśnie iść na spotkanie ze swoim ukochanym, gdy czyiś krzyk skutecznie mnie rozproszył.
- Hej, Młoda! Co robisz?
Zirytowana podniosłam wzrok znad książki i spojrzałam w stronę, z której nadbiegał właśnie mój ukochany przyjaciel, który zawsze musi się do mnie przypałętać i przerywać mi czytanie w najlepszych momentach. Co prawda to był pierwszy raz, gdy to zrobił, ale biorąc pod uwagę, że wcześniej nieszczególnie miał okazję, by to w ogóle zacząć czytać..
- Czytam – burknęłam, unosząc wymownie wzrok w stronę nieba, które powoli przybierało nocne barwy. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak ciemno się zrobiło, tak bardzo wciągnęła mnie historia przedstawiona w powieści.
As zignorował mój mało przyjazny ton i z zapałem rozsiadł się tuż obok mnie.
- Umiesz czytać?
- Nie. Tak naprawdę to tylko sobie oglądam literki. Co ty tu w ogóle robisz? Nie powinieneś być u siebie?
- Mogłabyś chociaż udawać, że cieszysz się, że mnie widzisz – powiedział nadal niezrażony basior. Gdy nie zareagowałam na to w żaden sposób, westchnął i kontynuował swoje przepytanie – Co to za książka?
- Fajna – mruknęłam na tyle cicho, by samiec nie usłyszał - „Zakochani bez pamięci”. Nie patrz tak na mnie, jest znacznie lepsze, niż myślisz.
- Taa... - powiedział bez cienia przekonania w głosie - Nie wiedziałem, że czytasz rzeczy... tego typu. Nie wiedziałem w ogóle, że umiesz czytać.
W odpowiedzi przewróciłam oczami.
- Jak widzisz idzie mi całkiem nieźle i szłoby tak dalej, gdybyś mi nie przerwał w najciekawszym momencie.
As tylko się uśmiechnął i przysunął się jeszcze bliżej mnie, by spojrzeć na stronę, którą właśnie czytałam. Obserwowałam w ciszy jak przygląda się czarnym literom. Choć nie widziałam jego oczu, bo skutecznie zasłaniała je opadająca w dół grzywka, mogłabym przysiąc, że widnieje w nich czyste skupienie.
- I jak? - spytałam już znacznie mniej zirytowana. - Podoba ci się?
Wilk oderwał wzrok od strony, jednak nie spojrzał jak zwykle w moje oczy, a na własne łapy.
- Nie wiem.
- Nie wiesz? - powtórzyłam, unosząc brwi. Nie rozumiałam, co miał na myśli.
- Nie wiem – potwierdził samiec, co wywołało u mnie niezadowolone prychnięcie – Nie umiem tego przeczytać.
- No już nie przesadzaj, że to taki dziwny język. Owszem, w książkach napisanych przez elfy można znaleźć kilka dziwnych zwrotów, ale większość jest zrozumiała nawet dla szczeniaka.
As nie zareagował w żaden sposób na moje słowa, a jedynie nadal uparcie wpatrywał się we własne łapy, którymi delikatnie przebierał.
- Coś nie tak? - spytałam, tak naprawdę znając odpowiedź na to pytanie.
Wilk odpowiedział dopiero po kilku chwilach, podczas których wpatrywałam się w niego z lekkim zaniepokojeniem. Wyczuwałam zawstydzenie, ale nie rozumiałam jego pochodzenia.
- Ja... Nie pamiętam...
- Czego? - zmrużyłam oczy, nadal nie rozumiejąc, o co chodziło.
Basior podniósł na mnie błyszczące oczy. Brakowało w nich zwyczajowej radości, a gdy przyjrzałam im się dokładniej, dostrzegłam zbierające się wokół nich łzy.
- Myślałem, że mi się udało. W końcu pamiętam już prawie całe nasze dzieciństwo, wszystkie najważniejsze momenty. Wiem, jak wyglądały nasze lekcje, ale... Ale nie umiem tego przeczytać. Cholera, Tori, jak to w ogóle możliwe? Znam te wszystkie litery, ale nie umiem przypasować im znaczenia, odpowiedniego dźwięku, jednocześnie czując... - przerwał na moment. Wyraźnie słyszałam w jego głosie emocje, które nim wstrząsały – To jest ten ból. Coś próbuje się wyrwać, przypomnieć o sobie, ale mu nie wychodzi. To jakby próbowało rozerwać mój umysł, by się uwolnić, ale nie do końca. Nie umiem tego wyjaśnić, ale... To to samo uczucie, co ogarnęło mnie, gdy zobaczyłem cię po raz pierwszy... Znaczy nie po raz pierwszy-pierwszy, tylko pierwszy po stracie pamięci.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem, przypominając sobie dzień, w którym moim życie wywróciło się góry nogami. Jeśli mnie pamięć nie zwodziła, to pod wpływem powracającego wspomnienia zemdlałam. Tak, to zdecydowanie nie należało do przyjemnych rzeczy…
Wilk nie powiedział nic więcej. Zamiast tego wpatrywał się tępym wzrokiem w książkę. Chciałam móc go pocieszyć, sprawić, żeby na jego pysk ponownie wkroczył ten głupkowaty uśmiech, ale całkowicie nie wiedziałam, co powinnam zrobić.
Po dłuższej chwili, postanowiłam przerwać tę zdecydowanie przykrą ciszę:
- Może chciałbyś, żebym cię nauczyła? Może nie jestem taką dobrą nauczycielką jak Yuko, ale… Nie zaszkodzi spróbować, prawda? A i tobie mogłoby przypomnieć się coś więcej.
As powoli podniósł na mnie wzrok, a łzy którymi otoczone były jego oczy, przestały płynąć.
- Ty… Mówisz poważnie? Serio chce ci się ze mną użerać?
W odpowiedzi wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się – przynajmniej w teorii – pokrzepiająco.
- Jasne. Jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
Basior przytaknął cicho, a na jego pysk wkroczył lekki uśmiech. Następna rzecz jaką zobaczyłam, to jego cynamonowa sierść, która znalazła się tuż przed moimi oczami w chwili, gdy samiec mocno mnie przytulił.
- Dobra, już dobra. Spokojnie – powiedziałam ze śmiechem, próbując wyplątać się z jego objęć. Basior jednak nie pozwolił mi się wymknąć i przytulał mnie jeszcze przez dłuższą chwilę. Gdy w końcu mnie puścił, odchrząknął trochę nerwowo i zapytał z uśmiechem:
- To idziemy do tej całej Biblioteki Zagubionej Duszy?
- Teraz? – uniosłam brwi w niedowierzaniu. Nie mogłam uwierzyć, że samiec tak szybko się pozbierał. Chociaż z drugiej strony to, że będzie chciał jak najszybciej odzyskać swoje umiejętności było dość… przewidywalne. – Jest już późno. Może lepiej, żebyśmy poszli jutro?
As w odpowiedzi zrobił – przynajmniej w jego mniemaniu – słodką minę i powiedział cicho: „Proszę”. Czułam na sobie jego błagalny wzrok i poczułam, jak powoli się łamię.
- Niech ci będzie – westchnęłam, przewracając oczami.
As poderwał się z ziemi i wydał z siebie głośny okrzyk radości. Co za dzieciak… - pomyślałam, uśmiechając się pod nosem.
- Panie przodem – Asgrim wskazał mi łapą, żebym prowadziła. Ciekawiło mnie, skąd ta nagła uprzejmość, ale wiedziałam, że pewnie zasłoni się tym, że przecież zawsze odznacza się wielką kulturą, a ja nie miałam ochoty tego słuchać. Z tego właśnie powodu skinęłam mu głową w niemym podziękowaniu i poprowadziłam go prosto do naszej wspaniałej biblioteki.
W środku przywitał nas przyjemny zapach starych ksiąg. Nie mogłam się powstrzymać przed wzięciem głębokiego wdechu i zaciągnięciem się powietrzem. Kochałam tą woń.
Zerknęłam na Asa, chcąc zobaczyć jego reakcję na wnętrze Biblioteki Barwnej Duszy. Basior akurat pochylał pysk, przymykając oczy. Zmarszczyłam brwi, próbując zrozumieć, co wyprawiał i już miałam spytać, gdy ciszę przerwało głośne kichnięcie. Samiec wymruczał przeprosiny i rozejrzał się w końcu po pomieszczeniu, w którym się znajdowaliśmy. Obserwowałam w ciszy, jak na jego pysk wstępuje delikatny uśmiech, a oczy błyszczą się w niemym zachwycie.
- Robi wrażenie, co? – spytałam po chwili. As odpowiedział jedynie gwałtownym skinieniem głowy i wrócił do rozglądania się. – Postaraj się nie zgubić, gdy ja pójdę po jakąś książkę, która będzie odpowiednia do nauki.
Dopiero po chwili usłyszałam ciche mruknięcie, które oznajmiło mi, że do basiora dotarło, że coś powiedziałam. Jednak czy zrozumiał, co do niego mówiłam, to była już całkiem inna sprawa.
Westchnęłam i skierowałam się w stronę regału zawierającego książki dla dzieci. By tam się dostać musiałam minąć biurko nieznacznie starszego ode mnie bibliotekarza – Daire był naprawdę miłym basiorem, który zawsze chętnie doradzał mi w kwestii powieści oraz dyskutował o tych przeczytanych, choć oczywiście nie mieliśmy podobnego gustu. Samiec wolał raczej kryminały lub książki grozy, które mnie nieszczególnie interesowały.
Gdy bibliotekarz zapytał mnie o powód mojego przyjścia do biblioteki, westchnęłam i wskazałam ogonem miejsce, w którym zostawiłam Asa.
- Tym razem to ja będę nauczycielką – powiedziałam, przewracając wymownie oczami. Basior roześmiał się cicho.
- To jak rozumiem, książki dla dzieci, tak?
Skinęłam głową.
- Dla mnie do nauki były odpowiednie, choć byłam już prawie dorosła, to i dla niego powinny być dobre. Tym bardziej, że zbyt dojrzały to on nie jest.
Nagle gdzieś z prawej strony dobiegł nas krzyk:
- Słyszałem!
Westchnęłam głośno i wbiłam wzrok w wysoki sufit.
- No właśnie – mruknęłam, co wywołało rozbawione parsknięcie u mojego rozmówcy. – Chyba lepiej już pójdę. Chciałabym wrócić do domu przed świtem.
Daire odpowiedział mi skinieniem głowy i życząc wspaniałej lektury oraz sukcesywnej nauki, wrócił spojrzeniem do książek, z którymi właśnie coś robił. Ja natomiast skierowałam swoje łapy prosto do wysokiego regału. Szybko zdecydowałam się na jedną z tych krótkich opowiastek, które próbowałam czytać na samym początku mojej przygody z książkami. Ta opowiadała o małym wróblu, który po tym jak zobaczył papugę, zapragnął zmienić swoje upierzenie na bardziej kolorowe. Choć dziwna, historia była bardzo urocza.
Z książką w pysku, skierowałam kroki w stronę miejsca, w którym zostawiłam mojego przyjaciela, tak naprawdę wiedząc, że nie ma go w nim już od chwili, w której tylko się odwróciłam. Nie odpowiadało mi jednak szukanie go po całej, dość rozległej bibliotece. Z tego powodu położyłam książkę na ziemi i czekałam w ciszy, aż samiec postanowi się pojawić.
W pewnym momencie usłyszałam głos Asa i zaraz po nim odpowiedź bibliotekarza. Nie byłam w stanie zrozumieć słów, lecz szybko domyśliłam się sensu rozmowy, gdy usłyszałam charakterystycznie głośne kroki mojego przyjaciela.
- Wreszcie – powiedziałam, pochylając się, by złapać książkę w pysk. Jak zawsze zajęło mi to trochę czasu, co tym razem szczególnie mnie irytowało ze względu na rozbawione spojrzenie Asgrima. W końcu całkiem zirytowana wyprostowałam się i zmierzyłam wilka groźnym spojrzeniem. – Myślisz, że to takie proste? Może zobaczymy, jak tobie pójdzie z podniesieniem tej książki, co?
As wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i wzruszył ramionami.
- Dobra. Zakład, że dam radę zrobić to w krótszym czasie, niż trwały twoje nieudane próby?
Uniosłam brwi do góry, by po chwili skinąć głową. Co mi szkodziło?
Basior uśmiechnął się jeszcze radośniej i kazał mi zacząć liczyć, co postanowiłam zrobić. Gdy tylko powiedziałam: „jeden”, samiec zamknął oczy, a gdy dotarłam do dziewiętnastu przede mną siedział młody mężczyzna o cynamonowych włosach i szaroniebieskich oczach.
Zanim zdążyłam to jakoś skomentować, ten podniósł książeczkę z pomocą swoich dłoni, która wydawała się w nich znacznie mniejsza niż w rzeczywistości.
- Ale… - zaczęłam niepewna, co dokładnie chciałam powiedzieć. Byłam zirytowana i zaskoczona sprytnym pomysłem basiora – To oszustwo.
Na ludzką twarz Asa wstąpił wesoły uśmiech.
- Nie ustaliliśmy sposobu, w jaki miałem ją podnieść – roześmiał się i pochylił w moją stronę, by potargać mnie po głowie. Nadal zszokowana nie zdążyłam cofnąć się na czas i poczułam jego dłoń czule tarmoszącą moją sierść. Było to całkiem przyjemne uczucie, jednak duma nie pozwoliła mi na pozwolenie mu na to zbyt długo, więc po chwili wyrwałam się i nie patrząc w jego stronę, skierowałam kroki w stronę czytelni.
As dogonił mnie zaledwie chwilę później, nadal cicho się śmiejąc.
Dureń – pomyślałam, przewracając oczami.
Czytelnia w Bibliotece Barwnej Duszy była naprawdę cudownym miejscem. Pomimo braku okien, bynajmniej nie było w niej ciemno. Mrok rozświetlały poustawiane na niskich stołach lub półkach z ciemnego drewna latarnie oraz zwykłe świece. Nadawały one pomieszczeniu niepowtarzalny klimat, wręcz idealny do zanurzenia się w świecie wybranej przez czytelnika książki. Poza tym wewnątrz można było odnaleźć kilka starych, lecz nadal bardzo wygodnych foteli i sof z wyświechtanym, szkarłatnym obiciem. To właśnie na jedną z takich sof wskoczyłam i usiadłam, owijając ogon wokół łap.
Jakiś czas później, gdy skończył już podziwiać piękno czytelni, As usiadł tuż obok mnie. Następnie położył książkę na swoich kolanach i skierował na mnie wyczekujące spojrzenie. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że powinnam się odezwać. Odchrząknęłam nerwowo i zaczęłam:
- Gdy ja się uczyłam, moja opiekunka rysowała znaki na ziemi, by pomóc mi w zapamiętaniu ich kształtu. Niestety, ja nadal nie nauczyłam się pisać, więc będziemy zmuszeni radzić sobie z pomocą tego, co jest zapisane w tej książce – wskazałam pyskiem na kolorową opowiastkę znajdującą się na nogach basio… mężczyzny – To zacznijmy od…
- Jak nazywa się ta książka?
- „Wróbel Antek i kolorowe piórka” – powiedziałam, nawet nie patrząc na okładkę z grubym wróbelkiem i wypisanym czerwoną czcionką tytułem. Znałam ją aż za dobrze.
Wskazałam na pierwszą literę imienia jednym ze swoich pazurów.
- To jest właśnie litera wielka litera „A”. Ten znaczek – wskazałam na ostatnią literę tytułu – również się tak czyta, jednak jest to mała litera. Używa się jej znacznie częściej od wielkiej, która wykorzystywana jest przy zapisie nazw własnych takich jak imiona lub nazwy jakichś miejsc czy na początku zdania. Zdanie zawsze rozpoczyna się z wielkiej litery i kończy kropką.
As pokiwał w zamyśleniu głową.
- Coś mi się kojarzy… - mruknął.
- Następne jest „ą”, które w zapisie jest bardzo podobne do „a”, tyle że posiada ogonek – dla podkreślenia swoich słów, podniosłam i zamachałam delikatnie ogonem, uderzając nim lekko w dłoń chłopaka – Otwórz książkę i jej poszukaj – poleciłam.
As bezzwłocznie zrobił to, co mu nakazałam. Patrzyłam, jak przygląda się w skupieniu każdej napotkanej literze, aż w końcu zatrzymał się na tej odpowiedniej.
- To ta, prawda?
Skinęłam łbem z uśmiechem, nie mogąc powstrzymać dumy. Choć dziecinny, samiec nie był taki głupi, jak mogło się początkowo zdawać.
Może nie będzie tak źle… – pomyślałam i zaczęłam opisywać samcowi kolejną literę w alfabecie.
<Asgrim?>
Uwagi: Pisze się "tę ciszę", a nie "tą ciszę". Powtórzenia.