Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

środa, 12 grudnia 2018

Od Asgrima "Echa przeszłości" cz. 6

Początek marca 2019r.
Poczekaliśmy jeszcze chwilę, by inne szczeniaki zasnęły. Nie zajęło to długo – większość mieszkańców tej jaskini była młoda, co oznaczało, że wykończeni zabawą i nauką szybko zasypiali. Wsłuchiwałem się w ich miarowe oddechy z delikatnym uśmiechem. Uwielbiałem obserwować harce najmłodszych, jednak było coś uroczego w ich drobnych sylwetkach przewracających się podczas snu i cichym pochrapywaniu. Gdy tylko zacząłem się nad tym zastanawiać, poczułem dziwnego rodzaju żal, że gdy tylko Wielki Mistrz mianuje mnie pełnoprawnym kapłanem, zostanę praktycznie odizolowany od tych maluchów do czasu, dopóki któryś z nich nie trafi mi się pod opiekę. A i wtedy to będzie coś całkiem innego od spokojnego obserwowania dorastających szczeniąt...
Na Eydis, o czym ja myślę? Chyba gadanie Edel wywarło na mnie znacznie większy wpływ niż sądziłem. To, o czym właśnie rozmyślałem, nie było możliwe. Wiedziałem to bardzo dobrze i... To chyba właśnie ta wiedza zwiększała mój żal.
- Przestań – mruknąłem, uderzając się łapą w pysk, by nieco otrzeźwieć. Mój nietypowy ruch zwrócił uwagę Edel, która zmierzyła mnie zdumionym spojrzeniem.
- Co ja niby robię? - spytała trochę urażona.
- Nie ty. Ja mam przestać – burknąłem w odpowiedzi. Wadera posłała mi jeszcze bardziej zdziwione spojrzenie, ale na moje szczęście nie skomentowała tego. Wolałem jednak nie ryzykować i zmienić jak najszybciej temat. - Idziemy?
Edel przyjrzała się sylwetkom śpiących szczeniaków i przytaknęła. Ruszyliśmy najciszej jak umieliśmy w stronę wyjścia z jaskini, gdy nagle ciszę przerwał dziecięcy głosik.
- Gzie chcecie iść? - ziewnął jakiś szczeniak. Chyba miał na imię Leaf, ale łapy nie dałbym sobie uciąć.
Edel jak na komendę zwróciła się w jego stronę i zmierzyła go groźnym spojrzeniem, pod którym ten zadrżał.
- Odprowadzam Asa, bo ta ciamajda sama się zgubi – wyjaśniła, co wywołało u mnie niezadowolone prychnięcie i pokusę, której nie mogłem się oprzeć. Szturchnąłem ją, szepcząc najgłośniej jak mogłem sobie pozwolić:
- Nie pozwalaj sobie!
Wilczyca szybko odwróciła się w moją stronę i posłała mi oczko.
- Też cię kocham, As – powiedziała, a ja w odpowiedzi przewróciłem wymownie oczyma. Edel ponownie skierowała wzrok na szczeniaka – Zrozumiałeś?
- T-tak... - wyjąkał basiorek, odwracając łeb od spojrzenia niebieskich oczu samicy.
- Super. Idziemy, ciamajdo ty moja – powiedziała i nawet nie patrząc w moją stronę, wyminęła mnie. A to, że jej ogon uderzył mnie prosto w pysk było oczywiście nieszczęśliwym przypadkiem. Jasne...
Parsknąłem niezadowolony i ruszyłem za Edel. Wilczyca szła szybkim tempem, więc musiałem zacząć biec, by ją dogonić.
- Nie wiedziałem, że potrafisz być tak stanowcza – powiedziałem, gdy w końcu udało mi się z nią zrównać.
Edel odpowiedziała mi uśmiechem.
- Czasem trzeba, nie? Gdyby nie ja, dalej byśmy tam stali i gapili się w piękne złote oczy Leafa.
Skinąłem głową, przyznając jej rację. Samica wykazała się sprytem, znajdując prostą i wiarygodną wymówkę, dla której opuszczaliśmy jaskinię o tak późnej porze.
- Mam rozumieć, że jak w końcu rzeczywiście dotrzemy do mnie, to mam powiedzieć, że troszkę mi się u was przysnęło? - upewniłem się z szerokim uśmiechem na pysku.
- Dokładnie! - zawołała, na co szybko skarciłem ją wzrokiem. - Och, przepraszam. Zapomniałam.
- Nie szkodzi – mruknąłem, mając nadzieję, że była to prawda. Głupio by było, gdyby ktoś nas zauważył i postanowił eskortować prosto do własnych jaskiń. - Przyspieszmy trochę, dobra?
Edel bez słowa wykonała moją prośbę i to nawet lepiej niż się spodziewałem – musiałem trochę się namachać, by dorównywać jej kroku. Choć – podobnie jak Tori – miała krótsze łapy niż ja, przebierała nimi znacznie bardziej żwawo, co dodawało jej szybkości. W sumie to było przykre, że obie były młodsze i mniejsze, a i tak znacznie szybsze ode mnie... Moim jedynym pocieszeniem było to, że chociaż byłem silniejszy i lepiej radziłem sobie na dłuższe dystanse. Gdyby nie to już dawno schowałbym się ze wstydu...
Przemierzaliśmy tereny Zakonu zaskakująco cicho, biorąc pod uwagę moje godne pożałowania zdolności skradania się. Szedłem wprost przed siebie, pokonując automatycznie trasę, która choć przemierzona jedynie raz, wyryła się głęboko w mojej pamięci. Słyszałem za sobą spokojny oddech przyjaciółki, jednak poza tym nie zwracałem na nią najmniejszej uwagi. Moje myśli zaprzątała całkiem inna samica, a właściwie jej brak.
Nie to, że nie lubiłem Edel! Muskularna wilczyca była wspaniałą koleżanką, ale jednak byłem znacznie bardziej przywiązany do tej małej kulki rudej sierści i po prostu się o nią martwiłem, dobra? Jej zniknięcie było tak nagłe i dziwne... Nie spotkałem się nigdy wcześniej z czymś takim...
Niespodziewanie w mojej głowie pojawił się obraz jakiegoś wilka. Przyglądałem się oczami wyobraźni jego czarnemu, wąskiemu pyskowi i charakterystycznemu, czerwonemu pasowi ciągnącego od nosa w stronę brązowych oczu. Jak on się nazywał? Will...? Wein...? Wale!
Wspomnienia dotyczące starszego ode mnie basiora zaczęły zalewać mój umysł. Nie było ich wiele, a większość i tak była dość niewyraźna – byłem bardzo mały, gdy samiec mieszkał ze mną w jaskini. Pamiętałem jego wesoły uśmiech, którym obdarzał inne szczeniaki. Jednak to właśnie reakcja na temat magii zwróciła moją uwagę. Wale, identycznie jak Tori, opuszczał uszy, zaciskał usta i patrzył się wszędzie, byle nie na swojego rozmówce. Nie był uzdolniony.
Nie. To nieprawda – pomyślałem nagle pod wpływem kolejnego wspomnienia, które stanęło tuż przed moimi oczami prosząc o uwagę. Przedstawiało ono Wale'a, który – zapewne myśląc, że nikt go nie widzi – wpatrywał się w skupieniu w ziemię. Nie byłoby w tym nic aż tak dziwnego, gdyby nagle ta nie zaczęła się poruszać. Obserwowałem ze zdziwieniem jak grudki ziemi unoszą się w powietrzu, tuż przed oczyma rozradowanego Wale'a. Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, ale teraz wiedziałem, że to on to sprawił. Basior nie potrafił władać umysłem, a ziemią. Był inny od nas i przez to pewnego dnia zniknął bez słowa i nigdy nie wrócił.
Gdy tylko uświadomiłem sobie powiązanie między nim a moją przyjaciółką, ledwo udało mi się stłumić okrzyk.
- As, co się stało? - głos Edel zdawał się dochodzić z bardzo daleka, choć w rzeczywistości była tuż obok mnie.
- Musimy się pospieszyć, E. Oni chcą jej coś zrobić – wyszeptałem, czując jak do moich oczu napływają łzy. Nie wiedziałem, czy wilczyca usłyszała, co do niej powiedziałem i nie obchodziło mnie to. Musiałem jak najszybciej znaleźć się w jaskini Wielkiego Mistrza. Odnaleźć moją przyjaciółkę.
Znajdę cię, Tor. Obiecuję – pomyślałem, biegnąc w stronę tej cholernej groty i mając ogromną nadzieję, że nie było za późno...

C.D.N.

Uwagi: brak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz