- Jesteś ranny - rzekłam - mam nadzieje, że te zadrapania nie były przez Deljię - basior popatrzał na mnie pytająco.
- Przez kogo? - zapytał
- Vendettę Deljie - powiedziałam - przemieniam się w nią w razie
niebezpieczeństwa - westchnęłam - chodź, opatrzę ci rany...
Zaprowadziłam
go do mojej jaskini, a przy okazji Serill oddał obcemu wilkowi wiadro. W
jaskini nie było Nirvarena. Przynajmniej nie będę musiała go wyganiać
przy świadkach. Weszliśmy do jaskini.
- Rozgość się, ja przygotuję eliksir - powiedziałam, podchodząc do kubełka z
świeżą wodą, którą dziś rano zmieniałam. Zabrałam parę ziół i ubiłam je
w drewnianej miseczce. Papkę dodałam do wody i zamieszałam patykiem.
Był już stary i powinnam znaleźć nowy, bo zawsze jest ryzyko że może
pęknąć i popsuć miksturę. Po chwili wszystko było gotowe. Z skrytki
zabrałam lniane bandaże i zamoczyłam je w odwarze.
- Chodź - zawołałam wilka, a gdy już przyszedł zaczęłam opatrywać jego rany.
- Znasz się na ziołolecznictwie? - zapytał
- Nie, to bardziej jest wiedza zgapiona z wilczego szpitala - uśmiechnęłam się - ale znam się na miksturach - naglę się zamyślił
- A ty nie jesteś ranna? - w jego głosie było wyraźnie słychać, że się niepokoi.
- Jak? - zadałam pytanie - Jak rany mi się goją?
- Jesteś nieśmiertelna?
- Yhym - mruknęłam, mając w swoim pysku ostatni bandaż. Gdy skończyłam do jaskini przyszedł Nirvaren.
- Jeste... - szczeniak spojrzał się na Serilla
- To jest Nirvaren - przedstawiłam podopiecznego - Nirvaren, to jest Serill -
basior pokiwał w pozdrowieniu do młodego. Jeżeli przyszedł to oznacza,
że albo przyszedł na posiłek, albo przyszedł spać. Chociaż to drugie
jest mało prawdopodobne ponieważ jest dopiero po południu. Nie mam
posiłku dla Nirvarena!
- ZAPOMNIAŁAM! - Krzyknęłam i wybiegłam z jaskini dodając: - Zaopiekuj się
młodym, za chwilę przyjdę.
Pobiegłam wprost do lasu. Muszę jak
najszybciej coś upolować. Moim oczom ukazało się duże stado saren.
Zaczaiłam się w krzakach czekając aż jakiś nierozważny osobnik oddali
się od grupy. Po paru minutach stado odeszło, ale została tutaj matka z
młodymi. Zaczęłam się zakradać i gdy byłam blisko. Skoczyłam. Młode się
przestraszyły i uciekły na pięć metrów. Zaczęły się przyglądać jak ja
zabijam ich matkę. Gdy byłam już pewna zgonu. Zaczęłam zaciągać ją do
jaskini.
<Serill? Co sie działo podczas jej nieobecności? c:>
Uwagi: Cały czas zapominasz o Spacjach przy wypowiedziach. Kilka razy pominęłaś akapity. Pozjadałaś przecinki.
Małe poszły za nią? ^^
OdpowiedzUsuń~As