- Yuki! Yuki, nie! - wydarłem się, lecz na próżno. Wadera zaczęła
dosłownie płonąć. Przemogłem strach i zaatakowałem napastnika. Po kilku
trafieniach kulą many zaczął się wycofywać. Odwróciłem się, cały trzęsąc
się od adrenaliny.
- Yuki! - krzyknąłem ponownie, bo wadera zmieniła kolory. Stała się
niewyobrażalnie chuda, a jej sierść zmieniła barwę na kruczoczarną,
podejrzewam, że to wcale nie od ognia. Jej smukły ogon przemienił się w
jakiegoś krótkiego wyrostka skierowanego do góry. A sierść… Teraz
zwisała strzępami. Spojrzałem jej w oczy. Nie były już jaskrawozielone.
Były całościowo pokryte czernią i nienawiścią. Może obwiniała mnie o to,
że dosłownie paliła się żywcem? Chciałem wypowiedzieć jej imię, by
sprawdzić czy to ona, ale skoczyła na mnie. Uchyliłem się od jej pazurów
w ostatniej chwili. Nie chciałem jej atakować, bo przed chwilą być może
mnie ocaliła, ale nie wiedziałem co robić. Zacząłem uciekać. Biegła za
mną. Rozwinąłem skrzydła i wzbiłem się w powietrze, patrząc w dół. Nadal
mnie goniła, lecz została na ziemi. Cały czas nie spuszczała ze mnie
wzroku. Płomienie nadal paliły jej futro… Postanowiłem jej pomóc, bez
względu na wszystko. Zwiększyłem prędkość i machnąłem skrzydłami w
stronę jaskiń. Niedługo potem zobaczyłem wilki. Jeden z nich miał
wiadro. Wylądowałem obok niego. Spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
- Mogę pożyczyć? - spytałem.
- Tak, ale…
- Dziękuję! Oddam jak najszybciej! - pochwyciłem wiadro w łapy i
odwróciłem się. Omiotłem wzrokiem pobliskie tereny. Yuki była dość
daleko. Uniosłem się do góry i przeleciałem jej nad głową. Zawarczała i
próbowała na mnie skoczyć, lecz nie udało jej się. Rzuciła się za mną w
pogoń. Kierowałem się do najbliższego źródła wody. W kilkanaście sekund
byłem już przy jakimś wodopoju. Nabrałem wody do kubła i czekałem. Gdy
pojawiła się Yuki, oblałem ją wodą, by ugasić ogień. Schyliłem się i gdy
chciałem ponownie napełnić wiadro, wytrąciła mi je z łap i skoczyła na
mnie. Była lekka, więc się nie przewróciłem. Zacisnąłem zęby z bólu,
gdyż podrapała mnie tu i ówdzie. Ale to się nie liczyło. Złapałem ją i
zanurzyłem do połowy w wodzie. Przestała się wyrywać, więc położyłem ją
na ziemi. Podbiegłem po kubeł i napełniłem go. Yuki w tym czasie zaczęła
powracać do swojego normalnego stanu. Ugasiłem niektóre płomienie.
Podbiegłem do wodopoju i wziąłem wiadro z wodą w zęby i wylałem na
ostatnie płomyki ognia całą zawartość. Wadera rozbudziła się i podbiegła
do mnie.
- Co się stało?! - wykrzyknęła. Zauważyła pewnie moje rany i strach w oczach.
- Sam nie wiem dokładnie… Ale najważniejsze: Nic ci nie jest?
- Nie - odparła z lekkim strachem. - Ale co się stało?
Usiadłem. Czyli nic nie pamiętała.
- Zacznijmy od tego, że zaatakował nas Kirin - rozpocząłem wypowiedź, a
ona skinęła głową. - Podpalił mnie, ale w małym stopniu. I ty się na
niego rzuciłaś, a on sprawił, że stanęłaś w ogniu… - urwałem. - Potem go
odgoniłem, nie wiem jakim cudem, ale się udało. Kiedy się odwróciłem,
ty byłaś… inna - bąknąłem. - Stałaś się chuda, cała czarna, ogon ci
zmarniał, wyglądałaś, jakby cię żywcem z horroru wyciągnęli… I
zaatakowałaś mnie, ale uciekłem. Nadal płonęłaś, chciałem cię ugasić.
Poleciałem do jaskiń, jakiś wilk pożyczył mi wiadro. Cały czas mnie
goniłaś, więc przyleciałem tutaj. Napełniłem wiadro i oblałem cię.
Chciałem zrobić to drugi raz, ale wytrąciłaś mi wiadro - urwałem, chcąc
zataić fakt, że mnie podrapała. - Złapałem cię i do połowy cię
zanurzyłem w wodopoju. Przestałaś się opierać, to położyłem cię na
lądzie. Oblałem cię wodą, a teraz rozmawiamy - skończyłem mówić. Yuki
słuchała w milczeniu.
<Yuki? Tak wiem, dodałam tak bardzo dużo :P>
Uwagi: Kilka literówek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz