Ułożyłam swój pysk bezwiednie na miękkiej, czarnej poduszce, zdobytej w
świecie ludzi. Kai? Kai, owszem, był na swój sposób sympatyczny, ale
mimo wszystko czułam dyskomfort, jeżeli chodziło o długie przebywanie z
nim sam na sam. Poza tym, trudno jest czuć się swobodnie, kiedy znasz
kogoś od niecałego dnia, a już musisz komuś ratować życie czy też
zdrowie. Zamknęłam oczy, oddzielając się od błyszczących w ciemności,
kolorowych kryształów, z których zbudowana była posadzka jaskini.
Poczułam się, jakby ktoś nałożył mi worek na głowę w momencie zaśnięcia.
Możliwe, że to właśnie dlatego mój sen był tak… Specyficzny.
Biegnę. Nawet nie wiem dlaczego, ale biegnę. Nie wiem też czemu akurat
tu, ale pędzę zasapana przez las. Przez korony drzew nie prześwituje
nawet fragment światła księżyca, a ja czuję się pozbawiona swoich
umiejętności i nie widzę przez ciemność. Słyszę za sobą głosy, po czym
sapanie i wystrzały. Spoglądam na swoje nogi, mając nadzieję, że nic mi
się z nimi nie stało, ale widzę ciało sarny… Tylko dlaczego? Parskam z
przerażeniem i pędzę dalej, bo już wiem, że to na mnie polują. Albo na
jakiegoś mojego pobratymca, choć nigdzie nie słyszałam nawet
najmniejszego sygnału, że tu jest. Nogi się pode mną uginają, ale pędzę
przed siebie. Widzę tylko pustkę, a za sobą słyszę coraz głośniejszy
tupot stóp. Słyszę krzyk, głośny huk, po czym moją klatkę piersiową
przeszywa niewyobrażalny ból. Padam na kolana, i pozwalam się
pochłonąć nocy.
Wystrzeliłam z niszy będącej moim łóżkiem jak strzała. Czułam, że jest
mi gorąco, instynkt wrzeszczał, żebym uciekała. Dyszałam ciężko, jakbym
przed chwilą przebiegła maraton, a miałam wrażenie, jakby ktoś mi wlał
galaretki do łap. Przewróciłam się na bok i zaskomlałam cicho. Patrzyłam
w milczeniu na wijące się wzory na podłodze we wszystkich kolorach
świata, dopóki nie zapadłam w płytką drzemkę.
Kiedy tylko udało mi się podnieść, wyszłam z jaskini. Ze zdziwieniem
spostrzegłam, że jest noc – widać koszmar obudził mnie wcześnie.
Potruchtałam do wodospadu, pod którym się opłukałam i, szczerze mówiąc,
chyba starałam się tym lodowatym strumieniem zmyć z siebie wspomnienie
ucieczki we śnie. Kiedy tylko zaczęłam marznąć, wyszłam spod „prysznica”
i otrzepałam się. Moje futro nastroszyło się niczym szczotka do butelek
(używana swoją drogą przez ludzi), ale uznałam, że przeczeszę tylko
pazurami grzywkę.
W moje nozdrza uderzył raptownie zapach lekki, przyjemny, ewidentnie
należący do wadery – pierwszy raz czułam go na tym terenie, pewnie ktoś
obcy. Wraz z tą wonią mieszała mi się inna, lepiej znana, ale jej akcent
był za słaby, abym mogła ją rozpoznać. Wiedziona ciekawością, powoli
ruszyłam za tropami pozostawionymi przez wilki. Nie minęło wiele czasu,
nim usłyszałam czyjś śpiew. Brzmiał tak pięknie na tle lasu… W tym
momencie poczułam zbliżającą się woń, tym razem była to ciężka woń
basiora. Wsunęłam się w krzaki otaczające polankę, do której dotarłam –
na jej środku siedziała niewielka, czarno–czerwona wadera. To ona
śpiewała…
Kai! To jego zapach towarzyszył zapachowi śpiewaczki!
Odwróciłam gwałtownie pysk, i tuż obok siebie ujrzałam Kai’a, który siedział i wpatrywał się w wilczycę.
W nagłym przypływie złośliwości, wysunęłam nieco pysk i nadepnęłam na
gałązkę, która pękła z suchym trzaskiem. Obserwowana przestała śpiewać,
zerknęła z przestrachem w stronę basiora i uciekła z naszego pola
widzenia. Wzrok Kai’a natrafił na mój pysk, wyszczerzony w grymasie
złośliwego uśmiechu.
– Sierra, co ty tu robisz? – wzrok basiora nie zapowiadał niczego dobrego, ale ja rzekłam miękko:
– O to samo mogłabym spytać ciebie. – zachichotałam złośliwie.
Spoważniałam jednak i dodałam – Co basior może robić w środku nocy
podczas podglądania wader, które raczej nie są jego znajomymi? –
zerknęłam na niego z ukosa, oczekując odpowiedzi.
– Nie twój interes, kobieto. – syknął, wyraźnie zirytowany i zakłopotany.
Zacmokałam z niezadowoleniem.
– Nie uważam, aby to było normalne. – wywróciłam oczami. – No, ale jak tam chcesz.
Odwróciłam się i już miałam iść do swojej jaskini, kiedy powiedziałam jeszcze:
– Jeżeli uznasz za stosowne porozmawiać ze mną o tym, co ty do jasnej
ciasnej tutaj odwalałeś, przyjdź do mnie. Aha, i w innym przypadku
nawet się do mnie nie zbliżaj.
Może i była to częściowo moja fanaberia, ale robienie czegoś takiego nie wróży niczego dobrego.
<Kai? Nie wiem, co Sierra mogła powiedzieć. Jest zazdrosna, ale raczej nie mogła tego powiedzieć ;-;>
Uwagi: Gdy piszesz o kolorach, nie stawiaj między myślnikiem a tekstem Spacji (np. czarno-czerwona).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz