Nadszedł kwiecień, zapach wiosny wisi w powietrzu. Drzewa pokrywają
liście, rośnie nowa trawa i wyrastają kwiatki. Patrząc na te cuda, aż
serce się raduje. Nic też dziwnego, że gdy tylko rano się obudziłam
(były okolice 7 rano) pobiegłam nad Wodospad, by zażyć dłuższej niż
wcześniej kąpieli. Kiedy tam dotarłam rzuciłam się do wody. Była
chłodna, ale i tak o wiele cieplejsza niż zaledwie miesiąc temu. W
wodzie siedziałam przez prawie godzinę (długo bawiłam się żywiołem
wody). Kiedy tylko wyszłam i się wytrzepałam zauważyłam z dala sylwetkę,
która z pewnością należała do wadery. Po jakimś czasie ukazała mi się
nowa Alfa WMW - Suzanna.
- Dzień dobry. Jak tam poszły ostatnie polowania, Alicjo, tak? - spytała Suzi.
- Dzień dobry. Nie Alicjo, tylko Astrid. - wysiliłam się na uśmiech. Nie
lubiłam jak ktoś mylił moje imię. Jakoś zawsze mi się to źle kojarzyło.
Nie wiem tylko czemu. - W miarę dobrze. A jak tam bycie Alfą, droga
Suzanno?
- Nie Suzanno, bardzo proszę. Mów do mnie jak chcesz byle nie obraźliwie i po imieniu. - jęknęła niezadowolona. - Też dobrze.
- Spoko. - mruknęłam.
- A więc Adixio, radziłabym ci iść zawołać resztę zespołu do polowań i wybrać się na nie. - Ishi znowu pomyliła moje imię.
- Mam na imię Astrid. - westchnęłam - Już idę. Cześć.
- Astrid, spróbuje zapamiętać. - usłyszałam tylko te słowa nowej Alfy.
Pobiegłam po resztę jak kazała mi Suzi.
* Po polowaniu i śniadaniu. Podczas polowania na obiad. *
- Astrid, ty biegnij na lewo, coś tam szeleści! - powiedział dość głośno Tsume
- Jasne, już biegnę. - powiedziałam i pobiegłam. Rzeczywiście coś tam
było. Zrobiłam koło i zaskoczyłam owe stworzenie od tyłu. Spodziewałam
się sarny lub jakiegoś zająca, a tutaj siedziała (to z pewnością była
ona) i gapiła się na mnie biała wadera przetykana fioletem w okolicach
szyi, pyska, grzbietu i końcówki ogona.
- Heej... - powiedziała wadera.
- Cześć, kim jesteś? - spytałam
- Ja? Lily. A ty?
- Ja jestem...
- Astrid! Znalazłaś coś? - zawołał do mnie Dante.
- Właśnie znalazłam. - przyznałam ze śmiechem - Chodź zobaczyć!
Po chwili basior wychylił się zza krzaków. Spojrzał zdziwiony na mnie, potem na Lily i znów na mnie.
- Kto to? - spytał ciekawy.
- To jest Lily. Właśnie miałam się jej przedstawić, ale ty zrobiłeś to za mnie. - uśmiechnęłam się spoglądając z ukosa na Dante.
- Aha... No to cześć Lily. Ja jestem Dante.
- Ja to jak pewnie już wiesz, Astrid. - wróciłam wzrokiem do wadery - Wiesz, że jesteś na terenach WMW?
- WMW? - spytała.
- Wa... - zaczęłam jednak znowu Dante mnie uprzedził.
- Watahy Magicznych Wilków.
- Dzięki Dante, ale też bym chciała coś do niej powiedzieć. - prychnęłam ze śmiechem zwracając się do niebieskiego basiora.
- Zresztą nie ważne. Jak się tu znalazłaś? Nie kojarzę cię z okolic. - spytałam
- Ja też jej nie widziałem. - znów wcisnął swoje trzy grosze basior. Spojrzałam na niego z udawanym groźnym spojrzeniem.
- Dante, proszę zamknij się i daj mówić Lily. - powiedziałam.
<Lily, opowiesz coś o sobie? Dante, zamkniesz się czy nie? xD>
Uwagi: Suzanna aż tak nie myli imion i nie ma aż takiej sklerozy... zapomina ich po kilku godzinach lub dniach, nie sekundach. Można do niej mówić Suzanna, bo na to pozwala - gryzie jednak przy zwrocie "Suzi". Nie "szeleszczy", tylko "szeleści"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz