Przez dwie minuty patrzyłam jak Sasha płakała. Myślałam, co tu
robić, gdy nieznajoma płacze, a ja leżę. Normalnie brak kultury. Aż nagle
usłyszałam czyjeś kroki. Weszła do nory obca mi wadera zaczęła krzyczeć
na Sashe i kazała jej się uspokoić. Skuliłam się, ponieważ się mocno
bałam tej wadery. Nagle obca wadera zabrała ze sobą Sashę. Słyszałam
łkanie, krzyki, jęki, coś podobnego to strzałów, śmianie się psychopaty,
śmianie się tłumu i bardzo dziwne dźwięki. Nagle Nightmare
odwrócił się i zapytał:
- Pomożesz nam się wydostać z tej watahy?
- A jak mam wam pomóc? - zapytałam się czując strach w sobie
- No ja i Sasha nie jesteśm…-przerwał mu okropny krzyk z bólu - Możesz chodzić?
- Nie wiem, ale spróbuję. - odpowiedziałam i próbowałam wstać. Po paru
próbach wstawania w końcu się udało. Bolała mnie trochę przednia prawa
łapa, ale wytrzymałam. Spróbowałam zrobić krok, lecz upadłam.
- Nie jest AŻ tak źle - powiedział basior - No ale jak będziesz chodziła i biegała?
- Nie wiem, może trzeba trochę poczekać – odpowiedziałam - ale szczerze nie chce mi się.
- A tak w ogóle jak się nazywasz? - zapytał się
- Yuko - Odpowiedziałam. Nagle zauważyłam waderę z Sashą w pysku.
Trzymała ją za kark. Sasza była cała posiniaczona i ranna. Miała rany
cięte bardzo głębokie.
- Następnym razem nie przeszkadzaj, bo zostaniesz skamieniałym grimem i
zginiesz z rozmiażdżoną czaszką - powiedziała do skulonej z bólu Sashy.
(C.D.N)
Uwagi: "Spadłam z pozycji stojącej"? Jak już, to upadłam. "W ogóle" piszemy osobno! Pisz dłuższe op.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz