Chciałem jak najciszej otworzyć drzwi z racji, iż to jednak biblioteka i
tu cisza powinna być rutyną. Potrzebowałem na lato kiedy zbliża się oto
sezon burz przestudiować parę ksiąg, przy blasku świeczki lub
ewentualnie księżyca. Nigdy nie przychodziłem w to miejsce, gdyż
posiadałam swoje księgi, ale oczywiście, wszystkich nie mogę posiadać.
Wiedza na temat ziół była niezbędna przy byciu (sexy) pielęgniarką, nie
to tak tylko sobie żartuje. Nie jestem aż takim narcyzem. Nie mam
pojęcia dlaczego skradałem się do półki z księgami, ale w połowie drogi ktoś
podłożył mi sztylet pod gardło. Ja to mam szczęście. Westchnąłem, jakby
do siebie i płynnym ruchem z gracją asasyna przerzuciłem sobie napastnika
przez ramię. Nóż trochę zranił mnie w ramię, ale dla mnie taka ranka to
tylko draśnięcie. Moim napastnikiem okazała się wadera, a w tej postaci
raczej kobieta. Kojarzyłem ją, trochę ją trudno złapać. Taki nie
uchwytny wiatr. Zabrałem jej sztylecik, którym mógłbym sobie... Nie
ważne.
- No proszę jaki mam łup mimo, że przyszedłem tu po coś innego. Jaki był powód napaści na moją skromną osobę?
- Bezpieczeństwa nigdy nie za wiele - mruknęła poirytowana
- Faktycznie - potwierdziłem jej słowa podając jej dłoń, żeby ją
podnieść. Z widoczną niechęcią mi ją podała i pogardliwie na mnie
patrząc. Delikatnie, ale jednak dynamicznie postawiłem ją na nogi.
- Mogłeś się tak nie skradać, to było podejrzliwe.
- W bibliotece chyba powinno się tak zachowywać nieprawdaż? Potrzebuję
ksiąg o ziołach na poparzenia i porażenia mózgowe, czyli sezonowo
burzowe, są tu takie?
Skinęła lekko głową, zaraz utonęła w szafkach i półkach pełnych nieznanych mi lektur i po chwili wróciła z dwoma lekturami w dłoni i warstwą
kurzu na kruczo-czarnych włosach.
- Mam wrażenie, że należysz do tej grupy osobników nudzących się przy zbiorowisku liter, wiekowości i kurzu.
- To masz złe wrażenie. Uwielbiam książki.
Mruknęła coś do siebie niewzruszona moją odpowiedzią. Wzruszyłem tylko
ramionami. Ruszyła do wyjścia, lecz ją wyprzedziłem i jak na mężczyznę
przystało otworzyłem damie drzwi.
- Masz ochotę na drobne ognisko?
- Hmm. Jeśli pozwolisz mi chociaż połowę lektury przeczytać, to bardzo chętnie.
Skinęła głową w porozumieniu, a ja ślepo za nią podążałem. Nie mam się
czego bać, bo błagam... Nie jestem, aż taki słaby. Nawet z najgorszych
warunków potrafię się wykaraskać. Takie już moje pieprzone szczęście.
<proszę c:>
Uwagi: LITERÓWKI! "Przerzuciłem" pisz przez "rz". "Nieznanych" piszemy razem. "Po chwili" piszemy osobno. Na przyszłość - opanuj się trochę z tymi komentarzami z typu "sexy".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz