Siedzieliśmy tak przez jakiś czas, ale ja przerwałem ciszę i spytałem:
- Na pewno wszystko dobrze? - Zapytałem z zaniepokojeniem.
- Tak na pewno - Powiedziała cicho. Wiedziałem że coś się dzieję. Niestety, ze mną się też coś działo, nie wiem czy dobrego czy złego, ale coś na pewno. Bałem się że to ta przepowiednia. Nic nikomu o niej nie mówiłem. Lecz nie wytrzymałem.
- Lithium?
- Tak?
-Muszę ci coś opowiedzieć, ale nie możesz nikomu o tym powiedzieć, okey?
- No.
- W te pełnie, może zdarzyć się coś... ze mną... z moją duszą.... charakterem...
- Ale co się stanie?
- Daj mi dokończyć. Ehh... O 24:00 mogę zniknąć, tylko do rana, jeśli usłyszysz jakieś niepokojące odgłosy z mojej jaskini... obudź wszystkich. Mogę się zmienić...
- Ale w co? W kogo?
- Kiedyś, jak byłem mały, dostałem przepowiednie... że w pełnie, gdy będę miał 2 lata, zmienię się w demona... i mogę najbliższej mi osobie, zrobić krzywdę. A dla mnie ty jesteś mi najbliższą osobą...
- Ale co to znaczy?
- Że mogę cię skrzywdzić...
- Ale jak to?...
- Przepraszam, nie mogę tego ukrywać... Nie potrafię...
Bez zastanowienia przytuliła się do mnie, wiedziałem że na ten czas będę musiał zniknąć, a to może ją zranić...
To miało nastąpić za tydzień w pełnię. Zabrałem wszystkie rzeczy mi potrzebne. A ten medalion który dostałem od Skarlet, dałem jej mówiąc:
- Jeśli nie wrócę weź ten medalion i wypowiedz te słowa: "Chcę wiedzieć gdzie jest, zaprowadź mnie". Po tych słowach połóż go na ziemi, wtedy pojawi się mgła, i zobaczysz gdzie ja jestem, mogę być tu albo gdzieś w górach. Pilnuj go jak oka w głowie.
- Dobrze, wracaj szybko. - Powiedziała przytulając mnie.
- Wiesz co robić jeśli nie wrócę... Pa.
- Pa.
Poszedłem. Szedłem i szedłem, przemiana miała nastąpić za tydzień więc miałem czas aby się oddalić od watahy i nie skrzywdzić nikogo. Szedłem przez lasy, góry, pola. Pokonałem wichury, burzę, zamiecie, śnieżycę, powódź, wszystko aby jej nie skrzywdzić. Skoczyłbym za nią w ogień, w wodę, we wszystko, nawet w lawę. Miałem już tylko jeden dzień, wiedziałem że jestem już dosyć daleko, by nie skrzywdzić jej. Zaczęło się, zacząłem się zmieniać. to było straszne, jak gdyby ktoś wyrywał mi duszę. Moje futro zmieniało kolor na tai srebrny. I nagle zobaczyłem jedynie ten znak:
Zacząłem się bać. gdy po północy spojrzałem w skałę widziałem swoje odbicie:
Wiedziałem, że w pełnie zostanę zabójcą.
Obudziłem się w miejscu, gdzie ostatni raz gadałem z Lithium, ale już w normalnej postaci. Nic nie pamiętałem z tej wyprawy, jedyne co pamiętam to krzyk, krzyk który mówił "Wiedziałem że powróci! Tym razem to jest syn Assassina! To było w przepowiedni! Syn Assassina powróci i zasieje grozę!" -To było jedyne co pamiętam, ale jakiego Assassina? Hmmm.... Kto to jest? Ojca mojego nie znałem, matki też. Ehh... Wróciłem do jaskini. Czekała na mnie Lithium. Spytałem:
- Co tutaj robisz? Jest wcześnie.
<Lithium? Co o tym sądzisz? >
Uwagi: Ten styl wypisywania wypowiedzi jednak nadal potrzebują małego dopracowania... Ale i tak jest już lepiej niż na początku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz