Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

środa, 26 sierpnia 2015

Od Dante "Obca czy znajoma?" cz. 8 (cd. Astrid)


- Dante, tęskniłam.
- Za czym?
Popatrzyłem na nią uważnie. Mimo, że miała spuszczony łeb, to dostrzegalne było, że jej oczy niepokojąco lśnią. Nie wiedząc jeszcze, za czym tak ubolewała, zdawałem sobie sprawę, że musiało to być dla niej niesamowicie bolesne. Astrid, którą zapamiętałem bardzo rzadko płakała, a gdy już to się zdarzyło, to sprawa musiała być naprawdę poważna.
- Za tobą. - wyszeptała, podnosząc na mnie niepewnie wzrok. Trochę mnie to zaskoczyło, bo nie spodziewałem się, żeby było możliwe to, aby ktoś za mną aż tak zatęsknił. W jej oczach zobaczyłem to, czego się obawiałem: skruchę i brak nadziei na wybaczenie z mojej strony. Co prawda fakt, że mnie nie poznała był dobijający, lecz nie na tyle, bym znalazł powód, żeby obrażać się na nią z tego powodu. Położyłem się obok niej i przytuliłem do swojej piersi.
- Ja za tobą też... - powiedziałem, choć nie wiem jakim cudem wypłynęło mi to z ust. Astrid wybuchnęła głośnym płaczem, stłumionym częściowo przez moją sierść.
- As, już dobrze... Nic złego się nie dzieje... - mówiłem zachrypniętym głosem. Gardło ścisnęło mi się ze wzruszenia. W dodatku lekko mi drżał z nerwów, gdyż wiedziałem, że jedno źle wypowiedziane słowo może wszystko zepsuć, a As mnie znienawidzi. Wadera odpowiedziała tylko dalszym, nieprzerwanym płaczem.
- As, nie lubię jak płaczesz... - mówiłem, głaszcząc ją po włosach. Robiłem tak jeszcze, gdy była szczeniakiem. Dziwnie się czułem mając przy sobie dorosłą już waderę, którą musiałem pocieszać w podobny sposób, jak kiedyś.
- Przepraszam... Ja naprawdę przepraszam... - mówiła.
- Nie wiem, za co dokładnie przepraszasz, ale i tak ci wybaczam. - Posłałem jej lekki uśmiech. Ta zrobiła to samo.
- Cały ty. Nigdy nie wiesz, co się dzieje wokół ciebie, a i tak wychodzi ci to na sucho.
Zaśmiałem się krótko. W duchu się cieszyłem, że As już powoli dochodzi do siebie, bo im więcej smutku i boleści, tym mniej zabawy.
- Naprawdę? A o czym ty mówisz? - powiedziałem, tym razem tylko udając głupiego. As się roześmiała. Po chwili wahania otarłem jej łapą łzy zmieszane z już zaschniętą krwią pokrywającą jej pysk, a ta popatrzyła na mnie pytająco.
- Już ok? - zapytałem.
- Em... chyba tak. Dzięki.
- Nie ma za co.
Zapanowała cisza. Po prostu leżeliśmy tak wtuleni w siebie, ciesząc się z wzajemnej obecności.
- Dan... - zaczęła As.
- Co?
- Jeśli ktoś by tutaj przyszedł, to pewnie coś sobie pomyślał.
- To znaczy co?
- No... nie wiem... Że na przykład... - jąkała się.
- Co na przykład?
- Że zostaliśmy parą czy coś. - wykrztusiła z siebie.
- Czemu niby? Przecież jesteśmy tylko dobrymi przyjaciółmi i nic więcej nas nie łączy.
- No niby masz rację, ale dobrze wiesz, jak dużo ostatnio przybyło nowych wilków. Mogą tego nie wiedzieć i uznać nas za wzajemnych partnerów...
Prychnąłem i puściłem As z objęć.
- Co za wilki... Czego to nie wymyślą? Może jeszcze oskarżą mnie o bycie zebrą?
Wadera się roześmiała, a ja nadal stałem z naburmuszoną miną. Kątem oka obserwowałem ją i stwierdziłem, że wygląda dużo lepiej, gdy jest szczęśliwa. A tak ogólnie to stała się... bardzo ładną waderą. Na pewno niebawem znajdzie równie cudownego i inteligentnego basiora. Co z tego, że jest teraz cała brudna? Tak właściwie to ja też, a konkretniej na piersi. W tym momencie coś sobie przypomniałem i wstałem.
- Eh... As?
- Tak?
Spojrzałem na zakrwawione ciało wilka, które wciąż leżało, jakby oczekiwało, aż zwrócimy na nie w końcu uwagę.
- Co z tym zrobimy? Raczej nie będzie się tak dalej opalał.
As pobladła i nadal na niego patrzyła.
- Jeśli mogę wiedzieć... Co ja z nim zrobiłam?
- Zdaje się, że posłużył ci za kolację.
Wadera miała taki wyraz pyska, jakby groziła jej utrata przytomności.
- K-kolację? Jestem k-kanib-balem? - wykrztusiła. Podszedłem bliżej, by w razie czego uratować ją przed upadkiem.
- Nic się nie stało, bo jeśli dobrze kojarzę, to był wilk z watahy Asa... - nie skończyłem, bo As zwymiotowała. Całe szczęście, że nie na mnie. Wyglądała słabo. Nie chciałem pytać, czy wszystko w porządku, bo wiedziałem, że w takich chwilach wszelkie pytania denerwują. Zwróciłem wzrok na kałużę wymiocin wadery. Były brązowo-czerwone z nadtrawionymi kawałkami wnętrzności, mięśni i kilku kości. Widząc to, zakręciło mi się w głowie. Chyba jestem masochistą, bo pogorszyłem swoje samopoczucie patrząc na przemian to na kałużę, to na martwego wilka i przyrównywałem, która część pasuje do którego fragmentu ciała.
- Chyba do końca dnia niczego już nie zjem. - mruknąłem, nie przejmując się, że był już wieczór.
- Ja tym bardziej... - rzekła wadera. Domyśliłem się, co czuła. Sam byłbym przerażony po czymś takim.
- Słuchaj... To był tylko demon. To nie byłaś ty...
- Ale w moim ciele.
Do oczu As napłynęły świeże łzy. Poczułem panikę.
- Nie płacz, proszę...
- M-musimy go pochować. - odpowiedziała tylko. Po chwili zastanowienia, powoli pokiwałem głową.
- Tylko gdzie?
- Nie mam pojęcia...
- Co powiesz na Mroczny Las? Nikt tam nie zagląda, więc reszta watahy nie dowie się o tym, co tu zaszło. - zaproponowałem.
- Jest środek nocy, a w Mrocznym Lesie jest niebezpiecznie...
- Będziemy na obrzeżach. Nie zgubimy się. Znaczy się... chyba.
- Dzięki za szczerość.
- Ależ proszę. - odrzekłem.

<Astrid? Mam więcej czasu, więc mogę pisać opowiadania. Jak niektórzy wiedzą, zamierzam odejść. Decyzja, czy to zrobię, czy jednak nie, zapadnie po ilości opowiadań adresowanych do moich wilków.>

Uwagi: Pisz częściej op.!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz