Pewnego dnia wybrałam się z przyjaciółką Cerasi na wycieczkę do lasu koło
starej szkoły w Mieście, przy której znajduje boisko. Gdy weszłyśmy do tego lasu nagle poczuliśmy, że niespodziewanie ogarnął nas strach:
- Ty też to czujesz? - Zapytała Cerasi
- Tak.
Popatrzeliśmy się na siebie i uciekłyśmy na boisko. Tam czułyśmy się bezpieczne. Nie wiedząc co zrobić, bo stałyśmy tam już od kilku dobrych minut, spytałam się czy opowiedzieć jej straszną historię. Cerasi z entuzjazmem zgodziła się. Legenda była to taka:
Kiedyś, gdy nasza szkoła nie była zbudowana, stał tam dom. Mieszkała w nim dziewczynko o imieniu Mirian. Kochała ona zwierzęta. Pewnego dnia, jeden z jej szczeniaków poszedł do lasu, a ona wraz z nim, lecz w tym lesie był zabójca, który czaił się na Mirian.
Zabójca zabił dziewczynę, a jej szczeniaka pokroił ich w kostkę.
Gdy tylko skończyłam, usłyszałyśmy niepokojący dźwięk. Przestraszone uciekłyśmy. Zatrzymaliśmy się w pobliżu Parku w Mieście. Wtedy usłyszałyśmy głos jakiegoś wilka, który krzyknął "Pomocy". Przeraziliśmy się, lecz wtedy dobiegł do naszych uszu dźwięk nadjeżdżającego ambulansu.
Przestraszone byłyśmy ogromnie. Mnie wydawało się, że ktoś za nami podąża. Gdy odwracałyśmy się, ja widziałam jakąś elipse. Nasz starach po tym zdarzeniu trwał
cały tydzień.
<C.D.N.>
Uwagi: nałogowo używasz słowa "nagle": pojawia się nawet 2 razy w jednym zdaniu! Gdy pojawiają się dwie dziewczyny i żadnego przedstawiciela drugiej płci, nie warto używać określenia "poszliśmy" itd., tylko "poszłyśmy". Op. nie ma ani ładu, ani składu, a tym bardziej chronologii... musisz nad tym sporo popracować. Zaraz... jaki wilczy ambulans? To wataha, tu nie ma miast, budynków, szkół, ani boisk!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz