- No bo... - jąkałam się nie wiedząc co powiedzieć. Fajnie się przed nim uciekało. Chyba go polubiłam.
- No bo...? - powtórzył Tamorayn.
- No bo... - Wypowiadając te przeciągnięte słowa uciekłam do drugiego
krzaka, tak tylko, żeby myślał, że uciekłam. Z tego drugiego krzaka
patrzyłam się nadal na tego dużego wilka. Ale on chyba nie dał mi się
zmylić, bo również on, patrzył się na mnie.
- Wissy?
- T-tak?
- Wiesz, że nie musisz się mnie bać.
- T-t-tak..
- No to może na dobry początek nauczę Cię polować na myszy?
Trochę się wystraszyłam, ale coś mnie pchało, żeby się jednak zgodzić.
Nauczyłabym się w końcu czegoś nowego. Chociaż z tylko jednym okiem łatwo
nie będzie... Jednak wiedziałam, że dam radę!
***
- Nigdy mi się nie uda! - powiedziałam po 47 próbie upolowania czegokolwiek.
- Bo do tego potrzeba czasu... - Mówił Tamorayn
Wilk ten jest chyba bardzo cierpliwy, komu by się chciało uczyć małego szczeniaka polować przez cały dzień. Nikomu.
- Spokojnie, masz dopiero 6 miesięcy, jestem pewien, że dasz radę - powiedział basior.
- No nie wiem.. - nie wierzyłam, że mi się uda.. Ani trochę.
- Wilk, który kiedyś mnie uczył, powiedział mi, że nie mam szans na
upolowanie czegokolwiek, a że musiałam jeść to, co upolowałam
samodzielnie, jadłam tylko stare mięso, które znalazłam. Nie potrafiłam
nawet wtedy upolować czegoś takiego jak mysz. I nadal nie potrafię. Ja
nic nie potrafię oprócz psychicznego bania się wszystkiego. -
Powiedziałam Tamoraynowi zrezygnowana.
- To musiał być chyba jakiś kretyn. Nie martw się. Spróbujemy jeszcze raz. - odpowiedział spokojnie basior.
<Tamorayn?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz