Kręciłam się po terenach z nosem przy ziemi. Gdzie oni? Gdzie mama, tata
i moja siostra? Gdzie ja jestem? Nikogo nie widzę. Jestem już zmęczona.
Kładę się na ziemi, pod drzewem, które rośnie tuż przy jeziorze. "Nie
dam się. Jak ktoś mnie znajdzie albo mu skopię zadek albo zanurkuje do
jeziora. Zależy...." zasypiam z bojowymi myślami. Sen ten sam od
tygodni.
Idę z rodziną. Szukamy nowej watahy. Rodzice idą z przodu. Ja z
moją siostrą, bliźniaczką Anari idziemy tyłem i wąchamy cudne kwiaty.
Wszyscy jesteśmy zmęczeni. Kładziemy się i zasypiamy. Ja wstaje cały
czas śpiąc. Lunatykuje. Odchodzę od rodziny i znowu się kładę. Otwieram
oczy. Jestem sama.
I znowu budzę się wystraszona. Wspomnienia wracają.
Jestem jednak gdzie indziej.
- Ktoś idzie. - powiedziałam wystraszona do siebie. Zrywam się na równe
nogi. Zbliża się do mnie wadera. Jeszcze szczeniak, choć zbliżający się
do dorosłości. Była brązowa.
- Kim jesteś?! - warknęłam groźnie. Niech sobie nie myśli, że ja taka nieszkodliwa.
- Spokojnie. Jestem Sohara. - powiedziała spokojnie - A ty kim jesteś?
- Astrid. - odpowiedziałam już spokojniej.
- Astrid. Czy wiesz na terenie jakiej watahy jesteś? - spytała
- Niee...
- Na terenie Watahy Magicznych Wilków. - powiedziała, jakby zdradzając mi sekret
- Słyszałam o niej! To ta wataha, tej wadery. Kiiyuko! Dobrze powiedziałam? - spytałam
- Tak! Tylko teraz jest pod opieką Alexandra. - powiedziała wadera
- Szukaliśmy jej z rodziną. Przed tym jak ją zgubiłam. - łza stanęła mi w oku.
- Nie płacz. Znajdziesz ich. Na pewno! - powiedziała Sohara
W naszą stronę zaczął zbliżać się niebieski basior. Wyglądał gdzieś na wiek Sohary.
- Kto to? - spytałam wskazując basiora
- Mój brat Dante. - przewróciła oczami
Dante szedł przed siebie. Odwrócił głowę do tyłu i dalej szedł. Przywalił głową w drzewo.
- Auu... - zawył
Było to słychać tu gdzie stałam
- Głupszy bardziej już chyba być nie może. - westchnęła Sohara
Nic nie powiedziałam, bo się śmiałam jak głupia. Otrząsnął głowę i ruszył biegiem do nas.
- Siemka Sohara! Kogo znowu ukradłaś? - spytał
- Nikogo nie ukradłam, Dante. - zaprzeczyła Sohara
- Jestem Astrid. - powiedziałam zwijając się ze śmiechu
- Witaj. Ja jestem Dante. - powiedział
- Ej, Dante. Ty może uważaj na drzewa, bo jak cię kiedyś zabiję to zobaczysz. - powiedziałam basiorowi
- Astrid, to ty nie wiesz? - udawał zdziwionego - Tutaj drzewa to same zazwyczaj schodzą z drogi.
- Braciszku, ty już chyba nie możesz być mądrzejszy. Straciłam nadzieję. - przewróciła oczami Sohara
- Wiem, że jestem mądry. Nie to co ty. - powiedział ze śmiechem
- Jeeju. Nie kłóćcie się!! - krzyknęłam
<Sohara, Dante? Przestaniecie się kłócić?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz