Miałam dosyć! To już mnie przerastało! Nie dość, że umarła mi matka,
zostałam wygnana z watahy... Z resztą, długo by tak wymieniać. Chciałam
już tylko zasnąć i nie obudzić się. Zalana łzami zaczęłam ściągać
nieszczęścia na innych. W nocy zgasiłam gwiazdy, księżyc był w nowiu.
Gwiazdy, jakie było widać, pochodziły z moich skrzydeł. Wtedy chciałam
przywołać ducha Debiru - Wilka Śmierci.
To mnie zmieniło.
Kiedy zrozumiałam swój błąd, chciałam zesłać Debiru tam, skąd go
przywołałam - prosto do Otchłani. Jednak to nie było takie proste.
Zginęłam. Także zostałam zesłana do otchłani.
Zlitował się nade mną duch mojej matki. Wyprosiła mi drugie życie.
Obiecałam jej, że nie popełnię tego samego błędu. Chciałam być porządną
wilczycą, więc postanowiłam znaleźć nową watahę. Jednak nie było to
takie łatwe. Wreszcie jednak, po długich miesiącach od mojego
zmartwychwstania, napotkałam pewną wilczycę - czarną, z białą końcówką
ogona i czarnymi włosami. Nazywano ją Sofferenza Morte.
<Sofferenza Morte? (chyba dobrze napisałam, a jak nie, to z góry przepraszam)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz