W jednej chwili poczułam, jak smutek mija, nie czułam nawet, kiedy się ode mnie odsunął. Spojrzałam mu prosto w oczy.
Chciałam uciec, zniknąć, pobiec gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie.
Nie dlatego, że nie czuję tego co on. To właśnie to uczucie trzymało
mnie w miejscu. Ale bałam się o niego. Jeśli coś stałoby się Percy'emu,
nie przeżyłabym tego.
- Czemu się w to wpakowałeś? Jeśli coś ci się stanie? A jak widział nas mój Ojciec? Albo... - chłopak przyłożył mi palec do ust.
- Damy radę. - uśmiechnął się spokojnie.
- Mam nadzieję. Tylko proszę, nie zostawiaj mnie. - ścisnęłam mocniej
jego dłoń i ruszyliśmy w stronę watahy. Mimo pory roku nie było mi
chłodno, przeciwnie, wydarzenia z przed chwili wręcz rozgrzewały mnie od
środka. Szliśmy w milczeniu, chociaż gdzieś tam w mojej duszy chciałam
wykrzyczeć, co do niego czuję. Byłam wtedy taka szczęśliwa, jednak nie
umiałam tego otwarcie powiedzieć. Cząstka romantyzmu i spontaniczności
zniknęła we mnie już dawno.
- Dziwię ci się... - zaczęłam.
- Dlaczego? - spytał.
- Bo nie jestem nikim ważnym... Nie jestem ładna, nie mogę ci nic
zaoferować, i przeze mnie może ci się coś stać. Jestem oschła, odpycham
wszystkich, żeby nikogo nie skrzywdzić. A ty i tak nie opuściłeś. Czemu?
<Percy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz