Stałem w czarnym pomieszczeniu. Włożyłem ręce do kieszeni.
-Kiedy przestaniesz? - zapytałem. W ciemności ujrzałem białe oczy i uśmiech.
-Wtedy kiedy stwierdzę, że odpokutowałeś swoje grzechy - odpowiedział.
-A możesz się bardziej określić?
-Sądząc po tym co robisz teraz... spodziewałbym się kilku tysięcy lat - cień owinął mi się wokół szyi.
-Co mam zrobić, żebyś dał mi ten cholerny spokój?
-Musisz... - otworzyłem oczy.
-C-co się stało? - popatrzyłem na swoje ręce. - Ku*wa! - rozglądnąłem
się i ujrzałem jakiegoś wilka. - To ty mnie uratowałeś? - zapytałem z
wściekłością w oczach.
-Tak.
-Prosił cię ktoś o to?! - krzyknąłem i wstałem. - Nie sądzę... - chwyciłem do ręki gałąź i uderzyłem go. Odsunął się.
-Jeśli ci się to nie podoba, to mogę cofnąć czas.
-Teraz to nie ma sensu - wyrzuciłem przedmiot z ręki. - Nieważne jak
bardzo cofniesz czas tutaj. U nich nic to nie zmieni - spojrzałem na
niego przez ramię, po czym skoczyłem na drzewo. Zwinnymi skokami
przemieszczałem się po gałęziach. Wyciągnąłem z kieszeni lizaka i
włożyłem go do ust. - Bezsensu - zeskoczyłem z drzewa i wróciłem na
ziemię. Szedłem zamyślony, przez co nie zauważyłem Ice. Ona
najwidoczniej też bujała w obłokach. Wpadliśmy na siebie. Upadła na
ziemię.
-P-przepraszam - złapała się za głowę. Podniosła ją do góry. - Y-yato? - zbladła.
<Ice?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz