Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

środa, 30 sierpnia 2017

Od Torance "Szczenię" cz. 2 (Cd. Yuki)

 Listopad 2019 r.
Od rana czułam się dziwnie osaczona przez wilgotne, listopadowe powietrze. Miałam dziwaczne wrażenie, że tego dnia coś się wydarzy, ale nie wiedziałam co. Nie byłam jednak na tyle głupia, by ignorować swoje przeczucia. Kiedy wokół ciebie jest pełno wilków władających bezproblemowo magią, stajesz się ostrożniejszy i słuchasz jedynie własnego instynktu, najbliższych osób.
Dla mnie najbliższą osobą w tym dziwacznym świecie była Zirael, która mnie uratowała przed męczeńską śmiercią kilka miesięcy temu. Jako, że byłam jedynie durnym psem, młoda samica została przydzielona do bycia moją „opiekunką”. Wiedziałam, że wilczyca nie była z tego tytułu jakoś bardzo zadowolona, ale nie dawała mi tego odczuć. Nie musiałam być niczym ten sławny, ludzki detektyw Sherlock Hala – czy jak mu tam było – żeby wiedzieć, że Zirael wolałaby cieszyć się młodością, a nie zajmować szczeniakiem.
Starałam się nie być szczególnie męcząca, ale chyba mi to jakoś nie wychodziło. Ostatnio samica stwierdziła, że jestem chyba dość długo w watasze i przychodziła raz na parę dni sprawdzić co u mnie.
Może nie była wzorową opiekunką, ale była jedyną dorosłą postacią, która jako-tako się mną interesowała.
No, dobra. Był jeszcze jeden z nauczycieli, Kai, z którym również czułam taką specyficzną więź. Ta dwójka była dla mnie jak przybrani rodzice, którzy ciągle gdzieś znikają, nie mają dużego wpływu na moje dorastanie, a których kocham... To chyba nie było dobre porównanie. Zresztą nieważne.
Tego dnia pierwszą lekcją były polowania, które bardzo lubiłam. Podobało mi się podążenie za zapachem zwierzyny i szukania śladów. Kiedy wszystkich innych bardziej interesowało szkolenie się na goniących lub atakujących, mnie najbardziej ekscytowało tropienie. A jako, że byłam trochę słabsza fizycznie od reszty szczeniaków, to właśnie ja byłam wysyłana na takowe zwiady.
I do diabła! Byłam w tym dobra lub przynajmniej takie odnosiłam wrażenie. No w porządku, nie potrafiłam jeszcze od razu poznać zwierzęcia po zapachu, ale się uczyłam. Do niedawna nawet nie wiedziałam o istnieniu wielu z nich. A co dopiero smaku ich mięsa... Ta, karma nigdy temu nie dorówna.
Z rozmarzeniem szłam na Szczenięcą Polankę – miejsce naszych zbiórek przed każdą lekcją. Mam nadzieję, że nikt mnie wtedy nie widział, bo szłam z łbem uniesionym nieco wyżej niż zwykle, kołysałam lekko ogonem na boki i...
Nie zapominaj o oczach, które się aż rozpływały. - roześmiał się As.
Poważnie? - parsknęłam głośno śmiechem. No, teraz to serio wszystkie wilki wokół będą mieć mnie za nienormalną.
Ale...Ty wiesz, że nie jesteś ani trochę normalna? - zapytał cicho samiec. W jego głosie brzmiała skrucha i rozbawienie. Jak on to połączył?
Dzięki. - mruknęłam i przewróciłam oczami.
Weszłam na naszą polanę i praktycznie od razu zauważyłam drobną sylwetkę Yuki. Wadera siedziała na polanie i patrzyła się gdzieś w dal.
Samica była naprawdę surową nauczycielką, poza tym dość wredną. Wśród szczeniaków zasłużyła na miano najbardziej znienawidzonej ze wszystkich nauczycieli. Dobra, może nie była idealna, a czasami nawet trochę przerażająca, ale na swój sposób ją lubiłam. Było widać, że naprawdę zależy jej na tym co robi, a przez jej ciągłe uwagi wiedziałam co robię źle. Zresztą miałam nadzieję, że kiedyś nie będzie się miała do czego przyczepić. To mnie motywowało.
Wahałam się czy powinnam teraz przyspieszyć czy zwolnić. Chciałam dojść do niej jak najszybciej, cieszyłam się na myśl o jej zazwyczaj milczącej obecności, ale... Podbiec do jednej z najbardziej przerażających wilków z watahy jak gdyby nigdy nic? To znowu sprawiało, że miałam ochotę na długie odwlekanie spotkania. Najlepiej wieczne.
Jednak jesteś dziewczyną – stwierdził w zamyśleniu As.
Zmarszczyłam brwi. Co to miało znaczyć? Oczywiście, że jestem samicą.
Podobno wadery są bardzo niezdecydowane. Myślałem, że jesteś wyjątkiem, a tutaj taka niespodzianka – wyjaśnił mój przyjaciel. Zaśmiałam się cicho na jego słowa.
Czyli wychodzi na to, że jestem normalna? - odpowiedziałam starając się, żeby mój głos zabrzmiał najbardziej niewinnie jak to możliwe.
Zapomnij – mogłabym przysiąc, że w tej chwili na jego pysku widniał szeroki uśmiech.
Pokręciłam głową z uśmiechem i wróciłam do prawdziwego świata, tego w którym zbliżałam się do czarnej sylwetki nauczycielki polowań.
- Dzień dobry – przywitałam się, kiedy do niej podeszłam. Yuki drgnęła lekko na dźwięk mojego głosu i zwróciła pysk w moją stronę. Zielone oczy zlustrowały mnie od łap po czubek uszu.
- Witaj – odpowiedziała. Zmarszczyłam brwi na tak miłe powitanie, coś musiało się za tym kryć. Nie chciałam jej w razie czego przerwać, więc czekałam, aż wadera dokończy wypowiedź jakimś wyzwiskiem.
Ku mojemu jeszcze większemu zdziwieniu, Yuki nie odzywała się. Siedziała ze wzrokiem utkwionym we mnie. Czułam jak pod jej natarczywym spojrzeniem robi mi się słabo.
- Co pani się tak patrzy? - zapytałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Przez głowę przebiegło mi tysiąc wyzwisk, jakimi teraz mogła mnie obrzucić siedząca naprzeciwko samica. Może głupio się przyznać, ale czekałam na nie z niecierpliwością.
- Przepraszam, pogrążyłam się w myślach.
Całkowicie skołowana odeszłam na bok, jednocześnie trawiąc słowa wypowiedziane przez nauczycielkę. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedziała. Yuki, akurat Yuki, miałaby przeprosić takie „psie ścierwo” jak ja? O Losie, ta wadera miałaby przeprosić kogokolwiek? Nie mieściło mi się to w głowie. To wszystko musi mi się tylko śnić. Tak, to na pewno jedynie sen, z którego wolałabym się obudzić.
Czy jeśli pacnę się mocno w łeb łapą, to się obudzę? - pomyślałam.
- Torance? - wzdrygnęłam się, kiedy czarna samica, wywołała moje imię. Spojrzałam w jej stronę ze strachem. Czekałam, aż ta zmora zamieni sylwetkę, na jedną z tych właściwą moim snom. Prędzej czy później musiało się to stać. Tylko, proszę, niech to nie będzie ten biało-czarny basior!
- Tak?
- Czy... Szukasz jeszcze opiekuna?
Niepewnie wyjąkałam potwierdzenie, nie do końca rozumiejąc co ta wadera miała na myśli.
- Chciałabyś mieć opiekuna? - Yuki powtórzyła zadane pytanie, lekko je zmieniając.
- Tak – odpowiedziałam nie wiedząc do czego zmierza ta rozmowa. Biorąc pod uwagę, że to sen to spodziewałam się wszystkiego. Na przykład tego, że nagle zmienię się w królika, którego moi rówieśnicy będą próbowali upolować. - A co?
- Mogłabym być twoją opiekunką?
Słyszałam o osobach, które całkowicie zamurowało, kiedy ktoś im coś powiedział. Zawsze sądziłam, że to ogromne wyolbrzymienie. Jak to możliwe, że zwykłe zdanie, zazwyczaj jakieś mało ważne, może kogoś unieruchomić do takiego stopnia? Jednak w tej chwili całkowicie mnie zamurowało.
To chyba nie jest sen... - pomyślałam spanikowana.
Dopiero po pewnej chwili ogarnęłam, że siedząca niedaleko samica czeka na moją odpowiedź.
- Zastanowię się...
- Jak się namyślisz, przyjdź do mojej jaskini wieczorem.
Skinęłam lekko głową, czego nauczycielka chyba nie spostrzegła, ponieważ zwróciła z powrotem pysk nieco w górę. Siedziałam w odległości paru metrów od samicy jeszcze parę minut. W końcu się poderwałam do góry i odeszłam na drugą stronę polany. Przeciągnęłam się tam lekko i położyłam na pokrytej żółtą trawą i liśćmi ziemię. W żebra wbijał mi się jakiś zabłąkany żołądź, ale ani myślałam się ruszyć. W mojej głowie ciągle rozbrzmiewała przeprowadzona przed chwilą rozmowa. Nie wiedziałam co powinnam o tym sądzić. Od początku marzyłam, żeby ktoś się mną zaopiekował, uznał za swoje szczenię, ale w moim wyobrażeniu był to pewien starszy nauczyciel, który jest moim idolem. Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby to była Yuki. Losie, dlaczego mi to robisz?
Powinnam się zgodzić i być dalej sama czy męczyć się z Yuko jako opiekunką? Moje serce w tym momencie rozerwało się na dwa kawałki i – niestety – każdy chciał czegoś innego. Miałam wrażenie, że decyzja tak naprawdę wcale nie należy do mnie. Musiałam się zgodzić, nie miałam innego wyjścia. Yuki nie może być aż taka straszna, no nie? Dobra, mój żołądek chyba jednak twierdził, że jest. Poczułam jak zaczyna mi się robić niedobrze. Ten dzień jest okropny...
- Hej, Tori! Tutaj!
Czyiś głos wyrwał mnie z rozmyślań. Dobry humor zaczął wracać. Aoki i Moone, moje koleżanki, siedziały kawałek dalej i cicho o czymś rozmawiały. Kiedy spostrzegły mój wzrok zawieszony na ich sylwetkach podniosły głowy. Aoki zamachała łapą ponaglająco, a następnie zamerdała dwa razy ogonem na boki. Miało to oznaczać, że jeśli się nie pospieszę, to samice wbiją mi zęby w okolicach ogona. Uśmiechnęłam się na to wesoło i podeszłam do wader.
- Nareszcie jesteś. Coś się stało, że tak siedzisz sama? Dlaczego po nas nie przyszłaś, przyszłybyśmy tutaj razem! - paplała Aokigahara. Jej niebiesko-zielone oczy błyszczały w podekscytowaniu. Wiedziałam, że nie muszę jej odpowiadać na pytania. Zadała je jedynie z
grzeczności. - Nie zgadniesz, co się stało, jestem pewna! Moone, powiedz jej!
- Nie masz ostatnich lekcji. Alfa i pan Kai je odwołali. Muszą coś zrobić, a nie znaleźli nikogo na zastępstwo. No wiesz, wataha jest trochę mała, więc... - tłumaczyła czarna wadera. Jej głos był spokojny jak zawsze, ale w jej oczach zobaczyłam malutkie iskierki. Jak na nią było to niesamowite. Opanowana Moone w końcu pokazała jakieś emocje? Powinnam iść z nią do lekarza?
Minęła chwila zanim ogarnęłam sens wypowiedzianych przed chwilą słów. Dwa różne uczucia nagle zaczęły mnie roznosić od środka. Nie wiedziałam czy się cieszyć czy nie. Hej, w końcu to dzień (prawie) wolny! Z drugiej strony... Ja się przecież lubię uczyć!
- Mamy magię? - zapytałam cicho. Ten przedmiot był dla mnie całkowicie niezrozumiały. Nie byłam w najmniejszym stopniu magiczna, więc nie wiem, czemu musiałam uczęszczać na te lekcje. To przecież nie miało sensu!
Aoki poważnie skinęła głową, tylko po to by się roześmiać widząc moją niezadowoloną minę. Wiedziała, że nienawidzę tych zajęć. Sama je bardzo lubiła. Wierzyła, że niedługo pozna swój żywioł. W to, że ten będzie naprawdę mocny i powali nim wszystkich. Skromnością to ona nigdy nie grzeszyła...
W tym momencie na polanę radośnie wbiegł Shen. Skrzydlaty samiec uśmiechał się wesoło, dopóki nie zobaczył mnie i moich koleżanek. Bardzo nas nie lubił, chociaż nawet nie wiem dlaczego. Swego czasu o coś się pokłócił się z Aoki i Moone, ale jeśli chodzi o mnie... Wydawało mi się, że nie toleruje po prostu mojego psiego pochodzenia. To moim zdaniem bardzo niesprawiedliwe, przecież nie mam wpływu na to, jaka się urodziłam!
Basior zmierzył nas pogardliwym spojrzeniem, głośno prychnął okazując tym swoje niezadowolenie i obrócił się szybko. Usiadł niedaleko Yuki i spróbował ją o coś zagadać. Wadera jednak całkowicie go olała. Ha, jak mi przykro...
Po jakimś czasie doszła do nas ostatnia uczennica – Navri. Dopiero wtedy Yuki wróciła do naszego świata. Oznajmiła nam, że tym razem pójdziemy w Góry, co mnie bardzo ucieszyło – lubiłam tamte tereny. Zwierzę, które mieliśmy upolować nie nastawiło mnie jednak zbyt pozytywnie.
- Kozicę górską? - powtórzyłam po nauczycielce. Yuki zmierzyła mnie chłodnym spojrzeniem.
- Tak, Torance. Kozicę górską. Masz jeszcze jakieś durne pytanie w zanadrzu? - wysyczała. Chwilę odczekała żebym mogła się odezwać (oczywiście nie skorzystałam z tej okazji) i dopiero po niej kontynuowała.
Byliśmy koło podnóży Gór, kiedy nauczycielka zaczęła rozdawać nam nasze role. Miałam być tropiącą, tak samo jak Shen. Bardzo mnie to ucieszyło. Kochałam tropienie! Shen sprawiał jednak wrażenie bardzo niezadowolonego. No tak, zawsze chciał być goniącym, ale na jego nieszczęście to samice były od niego szybsze, a nie na odwrót.

Wspinaliśmy się z każdą chwilą coraz wyżej. Normalnie nie przepadałam za wysokością, ale lubiłam wspinaczkę. Co było ze mną nie tak?
Szłam z nosem przy samej ziemi. Starałam się napotkać na jakąkolwiek woń, która wskazałaby na to, że niedawno tędy przechodziło tędy jakieś zwierzę. W końcu coś znalazłam. Ulotny zapach jakiegoś stworzenia.
- Mam coś! - zawołałam, żeby wzbudzić zainteresowanie Shena węszącego kawałek dalej. Samiec zerwał się i podszedł, żeby obwąchać moje znalezisko.
- Jeleń – stwierdził w końcu – Mamy upolować kozicę górską, nie jelenia.
Obrócił pysk w stronę nauczycielki czekając na jakiś znak zgody.
- Upolujmy go – odpowiedziała jedynie. Dopiero po tych słowach zaczęło się prawdziwe polowanie.

Następny poranek nie różnił się od innych. Wilgotne powietrze zdawało się tworzyć wielką bańkę, w której przebywałam razem z resztą watahy. Nie lubiłam tej pory roku. Niby było zimno, ale nie na tyle, by spadający od czasu do czasu śnieg się utrzymał. Brakowało mi ciepłego słońca, które tak przyjemnie ogrzewało moje futro wiosną lub późnym latem. Nie było kwiatów o pięknych zapach, ani kolorowych liści, które tańczyły spadając z drzew. Świat wokół mnie był zimny i ponury. Wszechobecne błoto brudziło moją sierść na brązowo. Może gdyby kolor był żywszy podobałby mi się bardziej niż moje rudo-białe futerko.
Wejdziesz kiedyś do tej wody? - niespodziewanie z zamyślenia wyrwał mnie głos Asa. Podskoczyłam ze strachu, by po chwili prychnąć z niezadowoleniem. Oczywiście, że musiał mnie wystraszyć! - Oj, Młoda, nie fochaj się.
- Dlaczego zawsze mówisz na mnie „Młoda”? Z tego co wiem to nie jesteś ode mnie starszy – wymamrotałam marszcząc brwi. Ciekawa sprawa, dlaczego dopiero teraz go o to zapytałam?
A właśnie, że jestem! - zawołał wyjątkowo głośno, na co mimowolnie się skrzywiłam. Basior szybko przeprosił za te swoje darcie pyska.
- Tsa, ciekawe o ile... - mruknęłam, kiedy głowa przestała mnie chociaż trochę boleć.
O miesiąc – odpowiedział z taką dumą w głosie, jakby mi oznajmiał, że... Ee... Nie mam pomysłu, co mógłby mi oznajmiać.
W odpowiedzi jedynie westchnęłam i postanowiłam w końcu wskoczyć do tej okropnej wody. Nie to, że nie lubię pływać czy się kąpać. Kocham to! Gdybym mogła spędziłabym całe życie w wodzie, ale nie tak lodowatej jak ta.
Zamknęłam oczy i stałam tak nad powierzchnią wody nie wiadomo ile. W końcu zmusiłam się, żeby cofnąć się o parę kroków. Już wcale nie myśląc zaczęłam biec i wskoczyłam. Lodowata woda otoczyła mnie przyprawiając na krótki szok termiczny. Szybko się wynurzyłam i zaczęłam pływać. Moje ciało przyzwyczaiło się do temperatury szybciej niż sądziłam. Bardzo mnie to cieszyło.
Po jakimś czasie w końcu wylazłam na brzeg i się otrzepałam. Tsa, teraz to dopiero było lodowato! Zaczęłam biegać w kółko, żeby się choć trochę rozgrzać. Nie wiem czy było to mądre z mojej strony, czy też nie. Ważne, że działało przez pierwsze chwilę, do czasu aż zaczęłam biec tak szybko, że czułam jak zimne powietrze ochładza dodatkowo moją sierść. Zignorowałam to jednak i pobiegłam na Szczenięcą Polanę, żeby tylko nie spóźnić się na lekcję.

Od początku lekcji polowania, czyli od momentu, w którym przypomniałam sobie moją wczorajszą rozmowę z Yuki, bacznie obserwowałam moją nauczycielkę. Była niczym egzotyczne zwierzę, do którego bałam się podejść, żeby tylko mnie nie zaatakowało. Wykonywałam wszystkie polecenia Yuko jednocześnie starając się nie wychylać. Byłam cichsza i spokojniejsza niż zazwyczaj, ale nie wzbudziło to niczyich podejrzeń. Reszta uczniów zdawała się mnie tego dnia nie zauważać. Moone i Aoki nie przyszły na pierwszą lekcję. Chyba pierwszy raz nie próbowały zabrać mnie ze sobą. Czy w końcu zrozumiały, że nie chciałam opuszczać lekcji? Miałam taką nadzieję. Wracając, Shen ciągle gdzieś odlatywał myślami, a Navri jak zawsze żyła w swoim świecie maksymalnego skupienia. Jeszcze nigdy mnie to aż tak nie cieszyło.
Polowania upłynęły bardzo spokojnie. Uczyliśmy się dzisiaj głównie nowych ruchów, więc wyzwisk pod adresem uczniów nie brakowało. Może nie było żadnych ciekawych akcji, a jedynie żmudne ćwiczenia, które musieliśmy opanować do perfekcji, ale mi się podobało. Lubiłam takie lekcje – w końcu wtedy nie czułam się jak największa pokraka, bo wszystko było dla mnie nowe, tak samo jak dla reszty szczeniaków.
Po zakończeniu lekcji Yuki wszystkich wygoniła oprócz mnie. Cholera, pamiętała! Bałam się jej reakcji na to, że nie przyszłam wczoraj do jej jaskini, tak jak obiecałam. Bałam się, że na mnie nakrzyczy lub coś mi zrobi. Nie wiem, może trzęsłam się ze strachu.
- Namyśliłaś się?
Pytanie było wypowiedziane spokojnym, może pobrzmiewającym trochę smutkiem tonem. Nie tego się spodziewałam. Najszybciej jak mogłam zebrałam swoje myśli do kupy i zaczęłam zastanawiać się, co powinnam odpowiedzieć waderze.
Z jednej strony chciałam powiedzieć „nie” naiwnie licząc, że znajdzie się ktoś komu będę bardziej ufać. Z drugiej bardzo wiedziałam, że nikt mnie nie chce. Mało wilków chciało przygarnąć jakiegokolwiek szczeniaka, który nie jest jego własnym, a co dopiero takiego jak ja? Nie byłam magiczna, nie mogłam przynieść nikomu dumy z postępów z magii. Nawet nie wiem, co tutaj robiłam.
- Tak, ee...proszę pani – odpowiedziałam zaciskając oczy. Nie chciałam widzieć jej wyrazu pyska, nie teraz.
- Jaką decyzję podjęłaś? - drążyła temat nauczycielka.
Nie wiedziałam jak ułożyć pasującą odpowiedź. Słowa były, ale zanikały w bardzo szybkim tempie. Nie potrafiłam uchwycić żadnego z nich.
- Zgadasz się?
Skinęłam głową w odpowiedzi i uciekłam. Nie potrafiłam wyjaśnić swojego zachowania, było zbyt absurdalne, nawet na mnie.
Po chwili przystanęłam i schowałam się gdzieś w krzaki. Chciałam być sama. Niestety, ale nie wiadomo skąd pojawiła się moja nowa opiekunka. Nie słyszałam jej przybycia, wadera świetnie się skradała. Wystraszyłam się jej przybycia, ale starałam się tego nie okazać. Spojrzałam prosto w jej zielone oczy i czekałam. Wadera długo milczała, ale kiedy przemówiła jej głos był lekko ochrypły. Odchrząknęła i kontynuowała. Chciała, żebym poszła wraz z nią do Suzanny uregulować wszystkie sprawy i przekonać ją, żebym mogła w ogóle zostać pod opieką młodej nauczycielki.
Zgodziłam się i ruszyłam za czarną samicą w stronę Jaskini Alf. Czułam się jakbym szła na ścięcie. Zaczynałam trochę żałować swojej decyzji, jednak nie chciałam by idąca przede mną Yuki to odczuła. Nie chciałam jej urazić i bynajmniej nie chodziło o moje bezpieczeństwo, a samopoczucie czarnej wadery.
Może nie będzie tak źle?
Weszłam do jaskini jako pierwsza i szybko się rozejrzałam za sylwetką naszej Alfy. Suzanna leżała na ziemi nad jedną z książek z biblioteki. Nie zareagowała na nasze przybycie, chociaż bardzo dobrze wiedziałam, że je zarejestrowała.
- Dzień dobry.
Wadera podniosła wzrok nad grubego tomiska i zmierzyła nas wzrokiem.
- No chyba sobie żartujesz. Przytargałaś te szczenię w jakim celu? Nie dostaniesz praw. Idź stąd i nie zawracaj mi więcej głowy.
Spojrzałam na moją niedoszłą opiekunkę. Nie miała praw, nie mogła mnie adoptować? To po co ta szopka? Yuki mierzyła wzrokiem Suzannę, dopiero kiedy wyczuła na sobie mój wzrok odwzajemniła spojrzenie. W jej oczach widziałam złość i ból, który starała się ukryć. To było takie... Losie, dlaczego musisz mi to robić? Nikt mnie nigdy nie chciał i nie będzie chciał. Zostanę sama na zawsze, chyba że stojąca nieopodal czarna wadera będzie mogła mnie adoptować. Czułam jak na myśl o tm wszystkim oczy zaczynają mnie piec, a gardło zapycha jakieś dziwne coś.
- Ale... - zaczęłam czując, że w moich oczach pojawiają się łzy - Nikt mnie nigdy nie chciał i nie będzie chciał. Zirael na mnie nie zależy, wiem to. W końcu znalazł się ktoś, chociażby tak przerażająca postać jak pani Yuki, a pani... Pani... - nie potrafiłam skończyć tego zdania. To coś w moim gardle się powiększyło całkowicie uniemożliwiając mi mówienie.
- Yuki nie jest najlepszym przykładem opiekuna – powiedziała tylko Alfa.
Nie rozumiałam tego, jak mogła być „nie najlepszym” opiekunem? A Zirael, moja obecna opiekunka na pół etatu jest dobrym przykładem? Czułam, że w tej roli ta chłodna i agresywna wilczyca sprawdziłaby się o wiele lepiej.
- Co ona takiego zrobiła? Zabiła swojego podopiecznego czy co? - prychnęłam cicho i kontynuowałam - Proszę pani, ja sobie nie daję rady w tym nowym świecie. Nie wiem jak mam żyć, a ona - wskazałam trzymającą się kawałek dalej postać – mogłaby...
- Planowała zabójstwo na wilku, który był u nas w gości. Zabiła jego towarzyszkę.
Te dwa zdania wypowiedziane przez Suzannę skutecznie zatrzymały mój słowotok. Czy ona naprawdę to zrobiła? Spojrzałam na czarną samicę spodziewając się jakieś reakcji, skruchy czy czegokolwiek innego. Nic z tego, Yuki stała i przysłuchiwała się bez słowa mojej wymianie zdań z Alfą.
- Dodam jeszcze, że wilki te w niczym nie zawiniły. Owszem, były poszukiwane, ale za ucieczkę, a nie zbrodnię, a za to nie jest wyznaczana żadna większa kara. Yuki nie miała pojęcia również, że basior którego zraniła był królewskim synem. To mogłoby zniszczyć nasze stosunki z Białym Królestwem i istnienie Watahy Magicznych Wilków w ogóle – jej głos zamieniał się w coraz głośniejsze warczenie pod adresem Yuko.
Ponownie spojrzałam w stronę niedoszłej opiekunki. Z łatwością spostrzegłam konsternację i szok na jej pysku.
- Proszę, to się więcej nie powtórzy. Przypilnuję ją - nie zwróciłam szczególnej uwagi na to, co mówiła Suzanna. Miałam cel i nie mogłam go porzucić.
- Yuki mi już pokazała, że nie słucha nikogo i niczego. Nie zrobi tego tym bardziej gdy poprosi ją o to szczeniak.
- Zrobię. Będę grzeczna, przysięgam.
Alfa zmierzyła chłodnym spojrzeniem Yuki. Wiedziałam co chciała jej przekazać. „Nie odzywaj się”.
- Twoje przysięgi nie są nic warte – odwarknęła.
- Ta jest bardzo dużo warta – odpowiedziała Yuki – Tori, możesz wyjść na chwilę? Chciałabym porozmawiać sama z naszą Alfą.
Skinęłam głową i wyszłam. Musiałam pokazać, że słucham się Yuko, że ta potrafi się mną zająć. Położyłam się na trawię kilkadziesiąt metrów od jaskini. Nie miałam zamiaru podsłuchiwać. Czekałam spokojnie na Yuki, która powinna niedługo wyjść. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Obudziło mnie poczucie, że jestem obserwowana. Otworzyłam oczy i ujrzałam Yuko.
- I co? Mogę zostać pod twoją opieką? Zgodziła się? Proszę, powiedz, że się zgodziła! - zaczęłam obsypywać ją pytaniami.

<Yuko?>

Uwagi: Brak daty! Zrobiłaś kilka głupich błędów (dokładniej brak przecinka, literówka i o ile dobrze pamiętam użycie złej formy).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz