Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

środa, 30 sierpnia 2017

Od Karou "To the true form" cz.2 (cd. Aurelliah)

Kwiecień 2020 r.
Mimo starań nadal nie mogłam przywyknąć do tego całego bycia wilkiem. Tęskniłam za miastem, za domem, za innymi ludźmi. Niestety nie potrafiłam się przemienić w człowieka. W dodatku nic nie wskazywało na to, że posiadam jakiekolwiek umiejętności, o zmiennokształtności nie wspominając.
Usiadłam właśnie nad Wodospadem. Oglądałam swoje zniekształcone odbicie w spienionej tafli wody. Zdążyłam przynajmniej zaakceptować mój obecny wygląd, na który nie mogłam narzekać. Byłam szczupła, moje ciało nie straciło ani trochę na giętkości. Zapewne, gdybym trochę poćwiczyła, mój długi, silny ogon stałby się niezwykle zręczną kończyną. Zupełnie jak kiedyś ludzkie ręce.
Spojrzałam na siebie ze smutkiem. Już parokrotnie udało mi się nim podnieść coś małego. Może dałabym radę wspiąć się dzięki niemu gdzieś wyżej?
Nagle usłyszałam kroki. Ich właściciel definitywnie zmierzał powoli w moją stronę. Nie spodobała mi się myśl, że już nie będę sama. Położyłam się tuż przy zbiorniku i zaczęłam kreślić po nim wzory czubkiem ogona. Zdążyłam też zaobserwować zainteresowanie ryb, najpewniej jego jaskrawym zabarwieniem. Postanowiłam to kiedyś wykorzystać.
- Karou? - Na moje imię wypowiedziane przez Alfę aż podskoczyłam. Usiadłam prosto jednocześnie rozchlapując dookoła wodę przez wykonanie zbyt chaotycznego ruchu ogonem.
- Tak, Suzanno? - Odwróciłam głowę, żeby móc zobaczyć zbliżającą się do mnie waderę.
- Czy znasz może angielski?
Pytanie na moment zbiło mnie z tropu. Chociaż jeszcze nie wiedziałam, po co jej ta informacja, bardzo ucieszyłam się na myśl o moim ulubionym przedmiocie.
- Naturalnie, jak każdy... Wychowany wśród ludzi. Myślę, że nawet o wiele lepiej, niż moi dwunożni rówieśnicy. - Poinformowałam ją, próbując sprawić dobre wrażenie.
- Świetnie. Mam dla ciebie propozycję. - Usiadła tuż obok mnie. - Do naszej watahy jakiś czas temu trafiła wadera o imieniu Aurelliah. Przez całe swoje życie była człowiekiem, tak samo jak ty, ale przez to, że jest o wiele starsza, znacznie trudniej jest jej zaakceptować wilczą formę.
- Bardzo chętnie ją poznam. - Wzory na moim ciele lekko zabłyszczały. Drugi człowiek? W takiej samej sytuacji?
- Zaczekaj, to jeszcze nie wszystko. Problem w tym, że ona nie zna polskiego, a ty jesteś najprawdopodobniej jedynym wilkiem we watasze, który może się z nią porozumieć. Chcę cię poprosić, żebyś została jej... Tłumaczem? Chyba tak to mogę nazwać. Chodzi mi o to, żebyś nauczyła ją podstaw porozumiewania się.
- Jasne, nie ma żadnego problemu.
- I gdybyś mogła... Aurelliah szukała czegoś w Bibliotece Barwnej Duszy, ale wpadła w szał i zrobiła tam niezły bałagan. Chcę, żebyś wieczorem sprawdziła jak jej idzie sprzątanie i przy okazji, mogłabyś mi później powiedzieć czego szukała w tych książkach?
Moment, czy ona powiedziała "w bibliotece"? To tutaj jest biblioteka? Przeklęłam się w myślach, że byłam tutaj od prawie dwóch miesięcy i nie wiedziałam niczego o bibliotece. Przecież książki to mógł być mój łącznik z człowieczeństwem! Coś, dzięki czemu mogłabym się poczuć jak człowiek, a nawet poznać sposób na przemianę!
- Oczywiście. - Uśmiechnęłam się do niej. - Zajrzę do biblioteki później.
Mimo tego, że nie potrafiłam ukryć emocji przez cyjanowe znaki, które świeciły już dość mocno, po moim tonie nie dało się czuć choćby cienia podekscytowania.
Zawróciłam w stronę mojej jaskini.
- Tylko uważaj na nią. Kiedy widziałam ją ostatnio była trochę... Roztrzęsiona. - Rzuciła mi Alfa na odchodne.
*** *** ***
Naturalnie zapomniałam zapytać Suzannę jak trafić do biblioteki. Nie miałam pojęcia gdzie zacząć poszukiwania, a wstyd mi było zawracać jej głowę. Koniec końców po kilku godzinach błądzenia znalazłam odpowiednią drogę. Niestety było już grubo po zmierzchu.
Nareszcie stanęłam w progu ogromnej czytelni, wypełnionej po brzegi łamiącymi się pod ciężarem opasłych tomów regałami. Po wejściu od razu rzuciła mi się w oczy jedyna żywa istota w pomieszczeniu. Siedziała pośrodku stosu zniszczonych książek i raz na jakiś czas wciskała którąś z nich w wolne miejsce na krzywo postawionych regałach, przy okazji wkładając między strony kilka losowych kartek z ziemi.
Jeśli to, co powiedziała mi Suzanna było prawdą, nawet gdyby chciała, nie zdołałaby rozszyfrować treści na stronicach i dobrać je do prawidłowych ksiąg.
Podeszłam do Aurelliah powoli, bardziej zainteresowana skłonnymi do poruszania się wbrew mej woli łapami, niż nienadającymi się do użytku książkami, przez których labirynt musiałam się przedrzeć.
Obserwowałam przez chwilę ją i jej dzieło, zanim odważyłam się odezwać:
- Nazywasz się Aurelliah? - Wydukałam powoli starając się brzmieć jak najnaturalniej.
Dawno nie rozmawiałam po angielsku, więc potrzebowałam chwili, żeby przypomnieć sobie wszystkie zwroty, których mogłam potrzebować w naszej rozmowie.
Dźwięk mojego głosu spotkał się z natychmiastową reakcją. Wadera uniosła łeb przez chwilę mierząc mnie wzrokiem. Początkowo jakoś dziwnie na mnie patrzyła. Może źle coś powiedziałam?
- Tak. - Ucieszyłam się słysząc, że to jednak była ona, chociaż raczej nie było innej możliwości.
- Mówisz po polsku? - Wolałam się upewnić, że moje informacje są prawdziwe.
Pokręciła przecząco głową.
- Czyli Alfa miała rację. - Dziwnie mi było patrzeć na kogoś, z kim miałam o wiele więcej wspólnego niż się mogło wydawać.
- Pochodzę z USA, a tutaj przyjechałam nakręcić kilka scen filmu.
- Film? - Natychmiast się ożywiłam. Matko, jak ja uwielbiam filmy! Ona musiała być aktorką, albo reżyserką! To było niesamowite uczucie móc poznać kogoś takiego.
Poczułam znajome mrowienie na grzbiecie, które postarałam się stłumić. Z każdą chwilą mówiłam coraz szybciej. Odniosłam wręcz wrażenie, że szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Do tej pory musiałam zastanawiać się nad tym, co mówię, a teraz przychodziło mi to odruchowo. Nie wiedziałam, że zmiana osobowości sprawiała, że poznawałam lepiej dany język. Może nigdy tego nie zauważyłam, bo nie rozmawiałam z ludźmi innych narodowości?
- Film akcji. - Przytaknęła. - Choć ty pewnie nie wiesz, co to takiego, bo jesteś wilkiem. - Stwierdziła, po czym wróciła do swojego jakże fascynującego zajęcia.
To było wredne z jej strony. Przecież musiała zdawać sobie sprawę, że rozumiem o czym do mnie mówi!
- Wiem, co to film, nie jestem głupia.
Znieruchomiała. Przez chwilę chciała zadać pytanie, zapewne związane z moją wiedzą na temat ludzkich obyczajów, ale zrezygnowała z tego pomysłu. Pewnie sądziła, że potrafię zmieniać się w człowieka.
Na myśl o tym ogarnął mnie straszny gniew i ledwo stłumiłam w sobie ochotę, żeby rzucić w nią książką. Przecież musiała być o wiele ode mnie starsza. Wiedziałam, że to negatywny wpływ silniejszej osobowości. Atakowanie ludzi było do mnie niepodobne.
- Więc o czym ten film? - Postanowiłam brnąć w temat dalej.
- O zbrojnej jednostce. Tajemnej broni wojska w latach dwa tysiące cztery do dwa tysiące siódmego. Powszechnie uważano, że to chłopiec-robot, ale niewiele było w tym prawdy. Nazywał się Astro. Film oparty na faktach. - Mówiła głosem pozbawionym entuzjazmu. - Ale nigdy nie zostanie zrealizowany.
Spojrzała na mnie. Z jej oczu nie dało się wyczytać dosłownie nic. Kompletna pustka. Może chciała mnie sprawdzić? Zorientować się, ile wiem?
- Szczerze mówiąc, to nie moje klimaty. - Uśmiechnęłam się sztucznie, nie chcąc jej urazić. - Ale ta historia mogłaby mnie zaciekawić. Dlaczego nigdy go nie zrealizujesz? - Zapytałam, chociaż dobrze znałam odpowiedź.
- Bo znalazłam się tutaj. Jak wyobrażasz sobie realizację jakiegokolwiek projektu, podczas gdy ja jestem wilkiem? To bezużyteczne ciało... Na co mi ono? Na co?! Może już nigdy nie wrócę do domu, nie zobaczę tych, których kocham.
Wszechogarniający smutek i rozpacz były dla mnie jak uderzenie tsunami. Miałam ochotę położyć się gdzieś w kącie i zacząć płakać nad losem nas obu. Bo przecież nie tylko jej całe życie obróciło się w pył.
- Doskonale wiem co czujesz...
- Wątpię. Nawet w najmniejszym stopniu nie rozumiesz, jakie to uczucie. Patrzeć na innych, jak zmieniają się w ludzi raz za razem i nawet nie móc z nimi porozmawiać. Zapytać, jak to robią. Straciłam już nadzieję, że kiedykolwiek ktoś mi pomoże. - Mówiąc to, lekko drżała.
- Otóż tu się mylisz. - Uniosłam głowę, patrząc jej w oczy. Odwzajemniła spojrzenie bez wahania. - Urodziłam się jako człowiek, wychowali mnie ludzie. Nie mam pojęcia kim jestem i jak mogę wrócić. Może i żyłam w tamtej formie krócej niż ty, ale jest jeszcze coś, dzięki czemu... - Urwałam na chwilę, żeby zastanowić się, co powiedzieć. Opuściłam łeb. - Nie wiem, czy powinnam ci o tym mówić.
- Zrobisz, co uważasz za słuszne. - Skwitowała krótko.
Ponownie napotkałam jej spojrzenie. Odchrząknęłam cicho i odezwałam się usiłując uzyskać poważny i pewny siebie ton głosu, jaki zapewne miałaby moja rozmówczyni, gdyby była zmuszona powiedzieć dokładnie to samo:
- Urodziłam się z pewnym osobliwym darem. Umiejętnością, którą można porównać do talentów innych wilków, chociaż te są o wiele bardziej niezwykłe i spektakularne... Umiejętnością, dzięki której nie tylko wiem co czujesz, ale też czuję to samo, co ty. Mój charakter z każdą chwilą coraz bardziej przypomina twój, tak samo zresztą jak zmieniają się moje preferencje, poglądy, a w niektórych okolicznościach również umiejętności. Na przykład językowe. - Uśmiechnęłam się lekko. W ciągu naszej rozmowy użyłam już słów, których nigdy się nie uczyłam i nie miałam prawa znać. Czułam się wręcz, jakby nasza rozmowa odbywała się w moim ojczystym języku.
Aurelliah zrobiła krok do tyłu, potrącając przy tym otwartą książkę leżącą grzbietem do góry. Przez chwilę widziałam w jej oczach cień strachu, ale zaraz potem przyszło niedowierzanie. Jej brak wiary w mój dar aż palił mnie od środka.
- To niemożliwe. - Wydusiła przez zaciśnięte zęby.
Westchnęłam ciężko. Dalsza rozmowa nie miała sensu.
- Moje zadanie ograniczało się jedynie do sprawdzenia, jak sobie radzisz. Skoro jakoś ci idzie, moja pomoc jest tutaj zbędna, bo tylko odciągam twoją uwagę od pracy.
Bez ostrzeżenia odwróciłam się do wadery plecami i skierowałam swoje nieporadne ciało w stronę wyjścia. Powoli, żeby dać jej czas do namysłu, lub powiedzenia czegoś. Ona jednak uparcie milczała, w bezruchu mnie obserwując.
Kiedy stałam już w progu, ostatni raz spojrzałam w jej stronę. Zamierzałam zrobić to, co powinnam, zresztą sama tego chciałam. Jednak kiedy otworzyłam usta, żeby kontynuować moją wypowiedź, słowa ledwo przeszły mi przez gardło:
- Jeśli zaś po ochłonięciu postanowisz porozmawiać z jedynym wilkiem, który rozumie twoje słowa, i którego słowa ty rozumiesz, będę czekać na ciebie jutro nad Wodospadem, kiedy słońce zacznie chylić się ku zachodowi. Chyba mamy sobie jeszcze wiele do powiedzenia.
Podreptałam na zewnątrz, w mroku zlewając się z otaczającym mnie leśnym krajobrazem. Mimo, że ledwo byłam w stanie odróżnić od siebie sylwetki drzew, będąc wilkiem instynktownie wiedziałam jak trafić do mojej jaskini. Mimo to wolałam poćwiczyć bieganie po naturalnym torze przeszkód.
Musiałam teraz pobyć trochę sama. Co prawda zostawiłam osobliwą waderę za sobą, ale jej smutny, depresyjny wręcz wpływ miałam odczuwać jeszcze przez jakiś czas, jak było zawsze.
Czekał mnie jeden z najcięższych socjalnych kaców w moim życiu.

<Aurelliah?>

Uwagi: Nie "przeklnęłam", tylko "przeklęłam". Nieprawidłowo zapisany tytuł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz