Styczeń 2020 r.
- Nie dbam o to, że mnie znienawidzisz. Wciągnąłem cię w tą historię i
obronię cię, choćbym miał zapłacić za to skórą. - Wysłuchałam z uwagą
całej opowieści. Jednak to, jak ją zakończył, nieco zbiło mnie z tropu.
Po chwili spojrzałam mu prosto w oczy.
- Nie mam za co cię znienawi... - Przerwałam, gdy usłyszałam znajomy ryk na zewnątrz. Niemożliwe... Co tu robi Gral?
Wybiegłam truchtem z jaskini. Podążając za rykiem, dotarłam na szczyt
niedużego wzniesienia, tuż przed szczeliną. Nie myliłam się. Średniej
wielkości, czerwony smok mojego brata znajdował się zaledwie dziesięć
metrów ode mnie. Obok niego stał basior. Otaczały ich inne wilki,
widocznie właśnie przerwali walkę. Nie mogłam uwierzyć. Przede mną stał
Arsus.
Spojrzał nagle w moją stronę. Zauważając mnie, czerwono-czarny basior, z
akcentami bieli uśmiechnął się. Zaczął coś do mnie wykrzykiwać, ale go
nie słyszałam. Ciągle nie dowierzałam. Zamiast tego usłyszałam kroki za
sobą... I ujrzałam Nergala. Od razu poczułam wyrzuty sumienia. Dźwięki
znowu zaczęły docierać do moich uszu. Spojrzałam na brata i Grala. Ten
nagle się odwrócił i warknął na wilki, stojące jakieś trzydzieści metrów
od niego. Nie zauważyłam nawet kiedy zdążyły odbiec na bezpieczną
odległość. Tak czy inaczej tym razem odbiegły. Ars biegł w moją stronę.
Pierwszy dobiegł smok. W końcu odzyskałam czucie w łapach i przywitałam
go. Po chwili, dobiegł do mnie dobiegł truchtem towarzysz Grala. Wilk,
na którym zawsze mogłam polegać. Wilk, który zawsze mi pomagał. Wilk,
który był kimś ważniejszym niż tylko brat. Arsus.
- Leah... - powiedział. - W końcu cię znala... - Urwał. Stał w cieniu
góry, więc dopiero po chwili zobaczyłam pochylający się nad nim cień.
Cały się zatrząsł, jego wzrok stał się mglisty. Z przerażeniem zdałam
sobie sprawę, że po jego plecach spływa lśniąca struga krwi. Upadł na
lewy bok.
- Nie! - Wyrwało mi się.
Zza jego ciała wyłonił się szarobiały basior.
- To nauczy cię szacunku - Syknął do mojego brata. Obok niego zaczęły pojawiać się inne wilki.
Otrząsnęłam się z odrętwienia. Spojrzałam odmienionym wzrokiem na Nergala.
- Idź do szczeliny. - Powiedziałam chłodno.
- Ale...
- Jazda, kretynie! - Praktycznie na niego wrzasnęłam. Po chwili wahania
zrobił to. Skupiłam swój wzrok na zabójcy. Wiatr się nasilał. Czarne
chmury skłębiły się nad nami. Gral w końcu zrozumiał co się stało. On
rozpoczął atak.
Nie do końca pamiętam, co wtedy się stało. Chyba rzuciłam się na jednego
z wilków. Dalej już tylko szamotanina, splamione krwią skały, a potem
cisza, zmącona tylko odległym stukotem łap.
- To jeszcze nie koniec! - Doszedł do moich uszu chrapliwy głos zabójcy,
wzmocniony wszechobecnym echem. Spojrzałam w dół. U moich łap leżały
dwa martwe ciała.
***
Przez chwilę obserwowałam tępo Grala. Smok gonił wilki, ale jeden z
nich trafił raził go piorunem. Oszołomiona bestia upadła po chwili,
zaraz jednak znowu się zrywając. Za moimi plecami rozległ się huk
spadających skał. Odwróciłam się błyskawicznie. Po tym jak upewniłam
się, że nie spadły na szczelinę, zawróciłam. Zamiast jednak zobaczyć
Arsa, przywitała mnie pustka. Z oddali dobiegał żałosny ryk smoka, który
prawdopodobnie zabrał gdzieś swojego pana. Albo jego zwłoki...
Przełknęłam ślinę.
W miejscu gdzie się znajdował, leżał nóż. Był cały we krwi. To pewnie nim dokonano morderstwa. Wzięłam narzędzie ze sobą.
***
Nie chciałam okazać dla Nergala swojej rozpaczy, więc jeszcze starałam
się nie płakać. Zajrzałam do szczeliny. Spał. Wyglądał w końcu
normalnie. Jego pysk nie wyrażał już takich emocji jak podejrzliwość czy
obojętność... Podczas snu nie był mordercą. Podczas snu był sobą. W
przeciwieństwie do mnie...
Upolowałam w jakimś górskim potoku cztery ryby - mam nadzieję, że taka
rekompensata wystarczy. Zaraz... Czy wystarczy? Jasne, że nie!
Zostawiłam go tam, a on pewnie zwijał się z bólu. Mam nadzieję, że mi
wybaczy... Położyłam zdobycz przed jaskinią.
Emocje opadły. Poziom adrenaliny we krwi drastycznie spadł. Nagły atak
bólu z licznych ran, zadanych przez wilki teraz dopiero dał mi się we
znaki. Teraz, gdy nikt nie patrzył, rozpłakałam się na dobre. Zwinęłam
się w kłębek i zerknęłam na swoje odbicie w potoku. Zamiast ujrzeć
siebie, zobaczyłam białego wilka z czerwonymi i błękitnymi wzorami na
sierści. Krew moja i moich wrogów. Przednie łapy obmyły się podczas
łowienia ryb, a pół pyska rozmazało się przez łzy.
Gdy zdałam sobie sprawę z tego, że zabiłam dwa wilki, mój płacz przestał być tylko płaczem. Stał się po prostu czystą rozpaczą.
***
Zabrakło mi łez. Nawet jeślibym chciała, nie mogłabym już płakać.
Zamiast tego, zaczęłam cicho śpiewać. Dobrze znana mi piosenka, działała
kojąco na zszarpane nerwy. Ból stał się mniej dokuczliwy, oddech
spokojniejszy. Melodia jest trudna, pomyliłam się trzy razy, ale potem
szło mi całkiem dobrze. Mój głos przestał być płaczliwy. Uspokoiłam się.
Zakończyłam. Błękitna aura, którą roztaczałam wokół siebie, stała się
nieco wyraźniejsza. Nie rozumiem dlaczego. Wiem, że podniosła mnie to na
duchu. Muszę dokończyć co zaczęłam. Nie mogę pogrążyć się w świecie
mroku.
Usłyszałam cichy oddech za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam Nergala.
Zerwałam się na równe nogi. Był tu od początku? Ach... I wszystko
słyszał...
Znowu uspokoiłam się. Odetchnęłam i do niego podeszłam.
- Teraz to też moja sprawa. - Powiedziałam, kierując się do szczeliny.
<Nergal?>
Uwagi: "Nie dowierzałam" piszemy osobno. "Ach" piszemy przez "ch".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz